01. OBRAZ MATKI BOSKIEJ CZĘSTOCHOWSKIEJ I HISTORJA JASNEJ GÓRY 02. OBRAZ CZĘSTOCHOWSKI W STAROŻYTNOŚCI I O TYM JAK DOSTAŁ SIĘ NA RUŚ 03. SPROWADZENIE OBRAZU I PAULINÓW NA JASNĄ GÓRĘ, NAPAD HUSYDÓW 04. PIELGRZYMKI KRÓLÓW POLSKICH NA JASNĄ GÓRĘ DO CZĘSTOCHOWY 05. WP£YW WIZERUNKU NAJŚW. MARYJI PANNY NA POLSKĘ W CUDOWNYM OBRAZIE 06. PIERWOTNY STAN KOŚCIOŁA NA JASNEJ GÓRZE I JEGO ROZBUDOWA 07. KAPLICA NMP, ZAKRYSTIA I SKARBIEC JASNOGÓRSKI 08. OBRONA JASNEJ GÓRY ZA PANOWANIA JANA KAZIMIERZA 09. PIERWSZY SZTURM SZWEDÓW NA CZĘSTOCHOW PO ZAWIESZENIU BRONI 10. CUDOWNE ZJAWISKA NA JASNEJ GÓRZE W CZASIE OBLĘŻENIA 11. CO TEŻ DZIAŁO SIĘ W KLASZTORZE W TYM OKRESIE 12. POżAR NA JASNEJ GÓRZE, ODBUDOWA, WIZYTY KRÓLÓW 13. KORONACJA CUDOWNEGO OBRAZU I BUDOWA WIELKIEGO OŁTARZA 14. KONFEDERACJA BARSKA & OŁTARZE NA WIELKIM KOŚCIELE 15. SKUTKI POWSTANIA 1863 R. DLA ZAKONU OO. PAULINÓW 16. JASNA GÓRA PO WYBUCHU WOJNY 17. JASNA GÓRA W WOLNEJ POLSCE 18. W LITERATURZE POLSKIEJ 19. PAULINI
Na podstawie dostępnej literatury oraz artykułów zamieszczonych na łamach częstochowskich dzienników powstał dział historii Jasnej Góry, w którym przedstawione zostały najważniejsze i najbardziej istotne wydarzenia. Kopiowanie, reprodukowanie oraz wykorzystywanie tekstów w całości (bądź ich fragmentów) w innych mediach, bez uprzedniej, pisemnej zgody jest surowo zabronione. Nie bierzemy odpowiedzialności za zamieszczone przez nas informacje oraz za decyzje i konsekwencje jakie Odwiedzjący podejmą na ich podstawie. Mamy nadzieję, że nasz serwis jest dobrym niezależnym źródłem wielu informacji i będzie stanowił kompendium wiedzy o Częstochowie dla wszystkich internautów. Ostatnia modyfikacja: 2018.02
Jeden z najpiękniejszych acz smutnych epizodów historii narodu polskiego odnosi się do czasu panowania Jana Kazimierza, w którym Szwedzi pod naczelnym dowództwem króla swego Gu-stawa Karola najechali Polskę i owładnąwszy główne jej prowincje i zająwszy obie stolice, napotkali nieprzezwyciężony opór w wątłej Częstochowskiej twierdzy, zwanej Jasną Górą, na któ-rej od wieków stoi kościół z klasztorem, mieszczący w murach swoich słynny na całe chrześcijaństwo obraz Najświętszej Boga Rodzicy. Przeorem dość licznego zgromadzenia Paulinów był wtedy O. Augustyn Kordecki, któremu potomność wdzięczna wystawiła pomnik na wałach Jasnej Góry, na Skałce i pod Kaliszem w Iwanowicach. Otóż ten przeor wiekopomny ośmielił się stawić czoło dumnemu Szwedowi Gustawowi Karolowi, który objął rządy królestwa szwedzkiego 1654 r. po ustąpieniu Krystyny, córki Gu-stawa Adolfa. Jan Kazimierz, król polski z tytułu praw po- swym ojcu pretendował do korony szwedzkiej, a nawet w liście swym kredencjonalnym do Sztokholmu przesłanym, pisał się królem polskim i szwedzkim. Obrażony o to Gustaw Karol, korzystając z krytycznego położenia ówczesnej Polski postanowił z zemsty zawojować królestwo polskie, do czego właśnie namawiał go Hieronim Radziejowski, podkanclerzy koronny z kraju wygnany za występek obrażonego majestatu w r. 1652. i na karę śmierci osądzony, a po ucieczce z kraju, udał się do Szwecji, gdzie podburzał Szwedów przeciw własnej ojczyźnie. Kordecki, dobry zakonnik i czciciel N. Maryi Panny podjął się obrony ojczyzny. Z garstką, również dobrych zakonników i szlachty, włościan i mieszczan ufny w pomoc Maryi, zamknął się w Jej fortecy, aby zwyciężyć w obronie Jej honoru i zbawić ojczyznę od wrogów. I stał się wielki cud, o którym ówczesny prymas Florian Czartoryski tak się wyraża: "Niech wypadną z pamięci cuda, które teraz uczynione widzimy i które kiedykolwiek na górze tej dla rozsławienia swojej Najświętszej Matki ręka Najwyższego uczyniła; niech by to jedno cudowne od Szwedów obronienie zostało. Jasna Góra obroną Maryi w popiołach gorejącej Polski sama niewzruszona, sama na zawstydzenie nieprzyjacielskiej potęgi zostawiona w całości i między obalinami miast, zamków, nad wszelką nieprzyjaciół zawziętość wyższa. Stąd tedy wszelka Królestwu Polskiemu całość, pospolite I prywatne Rzeczypospolitej fortuny, kościołom chwała Boża, starożytne wolności zachowane i przywrócone, za pomocą samej z Jasnej Góry Maryi. Wielki stał się wtedy cud, gdyż Szweda, który się targnął na Jasną Górę, największą świętość narodu, odparła jak zobaczymy garstka polskich wojowników i zakonników pod wodzą O. Augu-styna Kordeckiego, przeora Jasnogórskiego za cudowną mocą Maryi. Szwed pohańbiony musiał odstąpić nie tylko od oblężenia klasztoru, ale i z kraju. Syrokomla pisze: Kto ramię Kordeckiego do potęgi budzi, Go dwanaście tysięcy zgromił w trzysta ludzi? Ty Pani Jasnej Góry! Twoje to staranie, Co hufce archanielskie masz na zawołanie, Coś zdeptała potęgę piekielnego węża, Rozkazałaś zwyciężyć - i człowiek zwycięża". Nie ubliżymy Kordeckiemu owszem rozradujemy go, że na pierwszy plan wystawiamy jako obronicielkę i Hetmankę narodu N. Maryę Pannę, w cudownym obrazie jaśniejącą, bo za Kochowskim powtarzamy: Królowa Polska, Sarmacji Pani, Tobie i nieba, morza i otchłani Posłuszne zawsze, świetną słońca togą, Miesiąc pod nogą. Twojać to Polska, Ty jej zdawna bronisz, I teraz ją Ty w tym razie zasłonisz: Wielmożna ręka Jej nieprzyjaciele, Mostem pościele. Zaprawdę dziwić się można, pisze współczesny wojewoda pomorski, Kobierzycki, znajomy Kordeckiego, skąd takiego doświadczenia tak nagle nabył człowiek, całe życie zamknięty w klasztorze. Prawdziwy to cuci, że Bóg dla poniżenia pychy nieprzyjaciela natchnął cło walki z doświadczonym wodzem pokornego zakonnika, bo zaprawdę chwalę zachowania Jasnej Góry jedynie czujności i zabiegom Kordeckiego przypisać należy. On wszystko obmyślił, on się wszystkiemu oparł i na swoim postawił. (Oblężenie 155). W obronie tej udział miała Matka Boża, co będziemy starali się wykazać; gdyż Ona wybrała to miejsce za tron swój i miejsce gdzie łaskawie prośby przyjmuje od swych poddanych. Otóż ta Pani Matka Boga, o której Kościół opiewa: "Wszystkie herezje Marya pokonała na całym świecie", dała mądrość i męstwo Kordeckiemu, o którym możemy powiedzieć, że ocalił Jasną Górę, ocalił Polskę z małą garstką żołnierzy i zakonników od najazdu Szwedów. Puffendorf i inni heretyccy pisarze lekko potraktowali fakt obrony Jasnej Góry, lecz nasi za to jak Kraszewski, Sienkiewicz, Mickiewicz i inni z uwielbieniem odzywają się o Kordeckim, obrońcy miejsca świętego Maryi Panny, który w dziele swoim Gigantomachia nic sobie nie przyznając, przypisuje obronę Jasnej Góry Najśw. Maryi. Początek panowania Jana Kazimierza i jego stosunek do Jasnej Góry Po żałosnej dla ojczyzny i Kościoła śmierci króla polskiego Władysława IV, północy ozdobą i wiary ozdobą nazwanego przez papieża Aleksandra VII, wielkie spadły na Polskę nieszczęścia. Siły moskiewskie, kozackie, tatarskie, korzystając z bezkrólewia, spadły na Polskę. W tych czasach smutnych, wybrany na króla polskiego, brat rodzony Władysława, 20 listopada tegoż 1648 r. jakby przeczuwając smutne koleje panowania swego, chciał je polecić opiece Najśw. Maryi Panny; w tym celu w drugim miesiącu po swym na tron wyniesieniu t. j. 7 stycznia 1649 r., w towarzy stwie podkanclerzego sanną przybył na Jasną Górę. Wiedział już o tym prowincjał, że król ma zamiar zwiedzić Częstochowę, kiedy bawił w sprawach zakonnych podczas elekcji w Warszawie i pierwszy z zakonu powinszował mu korony. Uprzedził króla stanowniczy dworu dla zajęcia kwater w klasztorze, skoro zaś spostrzeżono zbliżającego się króla, marszałek nadworny Antoni Jan Tyszkiewicz uszykował obecnych w półkole i każdemu laską swą miejsce do przywitania Naj. Pana oznaczył. Jan Kazimierz wysiadłszy sami szedł do drzwi kościelnych? mając obok siebie z jednej strony podkanclerzego koronnego, Andrzeja Leszczyńskiego, biskupa Chełmińskiego, a z lewej wojewodę Brzeskiego, Szymona Szczawińskiego. Spotkał go prowincjał i ucałowawszy rękę monarchy, witał mową łacińską. Król na boku powiedział podkanclerzemu, co chciał, żeby na nią odpowiedzieć, co też podkanclerzy uprzejmie i gładko wykonał. Śpiewano dalej Te Deum przy huku dział, a król uklęknąwszy modlił się na stopniach marmurowych przed ołtarzem N. Maryi Panny, Pokropiony potym wodą święconą przez podkanclerzego poszedł do kaplicy N. Panny, gdzie go znowu przyjęto hymnem Ciebie Boże-chwalimy, przy odgłosie muzyki kościelnej. Była potym Msza., po niej rozległ się odgłos pieśni Vivat Casimirus Rex przez za-koników ułożonej i król do mieszkania swego powrócił. Po nieszporach prowincjał prosił marszałka nadwornego o posłuchanie u króla. Marszałek upomniawszy prowincjała, żeby króla żadnymi prośbami nie kłopocił, bo i czas nie po temu i jutro rano ma wyjeżdżać, wprowadził jednak po kwadransie na posłuchanie do króla, któremu prowincjał ofiarując obrazek Matki Boskiej Częstochowskiej, opiece jego interesa zgromadzenia w swoim czasie polecił. Nazajutrz 8 stycznia po Mszy rannej w kaplicy N. Maryi Panny król odprowadzony do powozu przez zakonników, wyjechał do Krakowa (Akta prowincji w T. III tak podają). W tym czasie naród polski był przerażony gwałtowną napaścią Chmielnickiego więc nic dziwnego, że Jan Kazimierz miłosierdziu Bożemu ojczyznę polecił. . Rychło zaś potym to jest 24 stycznia na sejmie koronacyjnym w Krakowie potwierdził Paulinom nadania przez swych, przodków uczynione. Wkrótce pożar srogiej walki z kozactwem ogarnął wielką część kraju, zostawiając jakoby palcem Opatrzności wskazaną Polakom Częstochowa swobodną od tej plagi na błaganie Boga o od-puszczenie błędów i ratunek wstrząśniętej z posad ojczyzny. Tegoż roku 19 października tenże król, zaślubiony z Ludwiką wdową po bracie przybył z nią na Jasną Górę dla podziękowania za pomyślność wyprawy Zborowskiej. Królowa zaś żeby spełnić ślub w chor obie swej uczyniony odbycia pielgrzymki do cudowne-go obrazu Matki Boskiej. W świątyni Bogarodzicy pobożny król, zasyłając do Maryi dziękczynne modły, podczas solennej wotywy za ocalenie siebie, ojczyzny i narodu ze złej toni, 'złożył 8 chorągwi kozackich na polu bitwy zdobytych (Meszporkowicz, Odrobiny stołu str. 98. Akta Prowin. Tom III, str. 150). Jan Kazimierz podczas tej drugiej bytności swojej uwolnił od stacji wojskowych wioski klasztorów Jasnogórskiego, Wieruszowskiego i Wieluńskiego oraz złożył fundusz na codzienne śpiewanie antyfqny "Salve Regina" przed cudownym obrazem. O bitwie pod Zborowem Roku 1649 dnia 15 sierpnia Ciałem i Krwią posiliwszy się rycerstwo polskie przygotowane było do boju, bowiem Chmielnicki z chanem tatarskim w 150.000 napadają na wojska polskie pod Zborowem pięć mil od Zbaraża. Cały dzień garstka wojska naszego walczyła i gdyby nie pomoc Maryi zginęliby. Gdy wojsko nasze hymn Bogarodzica zaśpiewało z muzyką wtenczas siła nie-przyjaciół słabła tak dalece, że 15 sierpnia nad wieczorem spędzono ich z pola. Kiedy nazajutrz chan tatarski szalonym impetem natarł i już naszych zwyciężał, król wzywając pomocy Matki Naj-świętszej z rąk mu zwycięstwo wytrącił (Kojałowicz 1649). Chorągwie zdobyte wtedy jak wspomnieliśmy złożył na Jasnej Górze król Jan Kazimierz, 19 października. Dalsze zwiastuny nieszczęść nad Polską Zbliżały się nieszczęścia coraz większe na Polskę i Jasną Górę. Rzekłbyś, że smok apokaliptyczny otworzył paszczę, aby zatopić katolicyzm w Polsce. Nieszczęścia dręczące kraj posuwały się jak chmury brzemienne piorunami na widnokrąg spokojnej dotąd Częstochowy. Gdy po strasznym pogromie wojsk Kalinowskiego pod Batowem, powietrze zaczęło grasować po całej Polsce, a szczególniej w Krakowie, sprawowanie złych ludzi nabierało coraz większej śmiałości, banda złoczyńców podpaliła między innymi w r. 1652 miasto Częstochowę, która do szczętu prawie zgorzała (Histor. panowania Jana Kazimierza wyd. Raczyński). Potym znowu sama Jasna Góra znaczną szkodę odniosła; wszczęty bowiem z przypadku ogień do rozgrzewania zegara 10 lutego r. 1654 strawił zupełnie wielką wieżę drewnianą, wznoszącą się nad głównym kościołem. Gdy takie plagi, wśród groźnych okoliczności w jakich się Polska wówczas znajdowała, zatrważały umysły spokojnych dotąd mieszkańców Częstochowy i stróżów świątyni N. Maryi Panny na Jasnej Górze, przyszła na koniec owa stanowcza chwila, w której niebo miało doświadczyć cnoty kapłańskiej i stałości ich w dotrzymywaniu obowiązków względem Boga i ojczyzny. Musimy tu dodać z całą otwartością i dobitnie, że stan ówczesny całej Polski był opłakany. Wewnątrz niezgody, zdrady, rozstrój najzupełniejszy, upadek ducha powszechny. Kraj nasz zajęty przez nieprzyjaciół naprowadzonych przez zdrajców ojczyzny, o których Kordecki mówi "że jadem żmii zabić ojczyznę byli gotowi'' wojsko bez bitwy poddało się Szwedom i wespół z nimi plądrowało po kraju, król prawie przez wszystkich opuszczony musiał uchodzić na Śląsk; poburzone zamki, miasta do szczętu zrabowano i spalone, ludność przerażona, obezwładniona strachem, w głodzie i chłodzie kryła się po lasach. Kościoły sprofanowane, dymiły się pożarem święte przybytki, śladów wsi szukano w popiołach; po polach leżały trupy pomordowanych, z żadnej innej winy, tylko że byli Polakami, mówi Kordecki. Głód powszechny, pola odłogiem w całej Polsce leżały, morowa zaraza; najznakomitszy wojownik w Polsce, Stefan Czarniecki nie był w stanie obronić Krakowa, który opanowali Szwedzi z Węgrami. Car moskiewski opanował Wilno i całą Litwę rabował, pustoszył ogniem i mieczem, ludność wyprowadzał gwałtem do Moskwy. Zdawało się, że ostatnia godzina wybiła dla Polski, najcięższa w dziejach jej chwila, Potop, jak się wyraża w powieści swej Henryk Sienkiewicz. Równocześnie z Moskalami zalewa Polskę król szwedzki, zabiera obie stolice, Warszawę i Kraków, a z południa napada ją Rakoczy. Lecz nad Polską czuwa Marya. Gwiazda zbawienia zabłysła nad Częstochową... O tej nadprzyrodzonej pomocy, jaką okazała Matka Najśw. w napadzie Szwedów na Polskę posłuchajmy, co mówią dzieje. Przyczyna wojny Szwedów z Polakami W chwilach tych strasznych dumny Karol Gustaw z małego księcia Dwu-Mostów wolą Krystyny na tron szwedzki wyniesiony, oburzywszy się nierozważnem postępowaniem Jana Kazimierza względem siebie, postanowił najechać Polskę. Bolesna rzecz wyznać, że go podobno w tern przedsięwzięciu najwięcej utwierdził zdrajca własnej ojczyzny Hieronim Radziejowski, podkanclerzy koronny, może za srogo ukarany, może nawet niewinnie przez króla prześladowany, ale w każdym razie niegodny syn własnej matki bo w zaślepieniu, nienawiści, mszczący się na niej błędów i niesprawiedliwości osobistych sprowadził nieprzyjaciół. Od niego to dokładniej oświecony o słabości charakteru Jana Kazimierza, a co większa o rosnącym rozprężeniu publicznego porządku w narodzie polskim, śmiało, pogardzając wszelkimi układami, zagarnął bezbronną Wielkopolskę w lipcu 1655 r. Sprzyjało mu szczęście wojenne, torowały drogę zabiegi Radziejowskiego, a nadewszystko niedołęstwo rządu ówczesnego, i we dwa miesiące to jest przez sierpień i wrzesień przeleciawszy z nielicznem, ale wyćwiczonem wojskiem całą przestrzeń królestwa od Poznania do Warszawy, a stąd do gór Karpackich, zaledwo dzielnością, Czarnieckiego u bram Krakowa na chwilę wstrzymany został. Gdy jednak za poddaniem się wojska kwarcianego pod opiekę Szweda i ugodą z nim Janusza Radziwiłła i Gąsiewskiego, hetmana w Litwie, cały kraj schylił głowę przed najezdnikiem, musiał nawet Stefan Czarniecki, po poddaniu Krakowa być bezczynnym i stanął w Siewierzu w październiku 1655 r. jako miejscu według umowy wskazanem przez Szwedów. Przypatrzmy się co czynią zakonnicy na Jasnej Górze. Starania o zabezpieczenie Jasnej Góry Skoro się Jan Kazimierz upewnił, że najazd Szwedów był nieuchronny, rozpisał między innemi rozporządzeniami do wszystkich starostów królewskich, aby zamki swoje opatrzyli w działa (armaty), amunicję i żołnierzy dla obrony przeciw zbliżającym się nieprzyjaciołom. Podobne polecenie odebrał i klasztor Jasnogórski z tą przestrogą ze strony króla, że nieprzyjaciel zaprawiony na łupach, które powydzierał z kościołów niemieckich, przynęci się łatwo skarbami Częstochowy. Pobudzony tym listem prowincjał, O. Teofil Bronowski, pojechał sam do Warszawy do króla, celem wyjednania jakiejkolwiek pomocy dla opatrzenia twierdzy, a zarazem przełożenia o niedostateczności funduszów klasztornych na utrzymanie stosownej załogi w razie napaści nieprzyjaciół. Jan Kazimierz sam nieprzygotowany do obrony, krótką odpowiedzią zbył prowincjała, mówiąc: "róbcie co można, a jeżeli gwałtowne nastąpi oblężenie, będę się starał o posiłki dla was, (Akta prowin. T. III. str. 363). Z taką wiadomością powróciwszy, prowincjał z Warszawy, opowiedział przeorowi słowa królewskie, zalecając, żeby miał gotowe wozy i konie dla przewiezienia w razie niebezpieczeństwa na pewniejsze miejsce kielichów, złota, srebra i klejnotów kościelnych. Skoro też pogłoska się rozeszła, że Szwedzi Poznań i Kalisz opanowali i, zbliżali się do Wielunia, wszystkie drogie naczynia i sprzęty częścią przewieziono do lasów, częścią zatopiono w wodzie; jeden tylko obraz cudowny Bogarodzicy został na miejscu, jako największa tarcza klasztoru i jego mieszkańców. Zakonnicy tymczasem złożyli radę, po której prowincjał udał się zaraz na Śląsk dla starania o potrzeby wojskowe, zalecając przeorowi, że gdyby podczas jego nieobecności który z dowódców szwedzkich podstąpił pod twierdzę i chciał wchodzić w umowę odpowiadał mu, iż bez głównego przełożonego zakonu do żadnych układów przystąpić nie może. Prowincjał stanąwszy w Głogowskim klasztorze Paulinów, spiesznie się zajął zgromadzeniem zapasów wojennych dla Jasnej Góry. Zaraz też posłał zgodzonego przez siebie biegłego puszkarza do kierowania artylerią wałową, sześćdziesiąt muszkietów i prochu wiele, rzeczy zaś najdroższe zakopane do czasu we wsi klasztornej Konopiskach, zabrał z sobą na Śląsk do Nissy razem z rzeczami kasztelana Warszyckiego z Dankowa. Trudniej było coś po-stanowić względem zabezpieczenia Obrazu N. Maryi Panny. Prowincjał przypominając zniewagę mu wyrządzoną przez tylu nieprzyjaciół wiary katolickiej, chciał go wywieźć koniecznie, ale oj-cowie poczytując ten obraz cudowny za największą obronę nie chcieli się zgodzić na to. Prowincjał zatym widząc, że wielu z szlachty chroniących się do klasztoru przed nieprzyjacielem było tego zdania, zostawił obraz na swoim miejscu. Wywiezienie cudownego obrazu Gdy nagłe niebezpieczeństwo zagroziło Jasnej Górze, przybywszy powtórnie prowincjał do twierdzy, wywiózł obraz cudowny nocną porą do Konopisk, gdzie o mało co przez podjazd szwedzki nie został schwytany; deszcz nawalny ocalił go od pewnej niewoli i utraty najdroższego skarbu. W kilka dni nakoniec złożono szczęśliwie obraz w Lublińcu, na Śląsku w zamku u hra-biego Andrzeja Cellary pod dozorem O. Romualda, zakrystiana, a potym przewieziono do klasztoru Paulinów w Głogówku na Śląsku. Nazajutrz po wywiezieniu obrazu już Szwedzi byli pod murami Częstochowy. Mimo to, że Najśw. obraz Matki Boskiej opuścił Jasną Górę, Matka Boska jej nie opuściła i owszem p rzyci lodziła z pomocą tym, co bronić postanowili Jej świątyni. Rozkaz Gustawa zajęcia Częstochowy Utwierdzony nagłym powodzeniem Karol Gustaw w mniemaniu swoim, że jest panem Polski, obrócił się z,całymi siłami na zajęcie ziem pruskich dotąd jeszcze nie tkniętych. Głównym do-wódcą sił nieprzyjacielskich w Wielkopolsce uczyniony był stary wojownik Burhard Miller, jenerał lejtnant, któremu król szwedzki polecił razem zając Częstochowę i twierdzę Jasnogórską jako pograniczną ze Śląskiem, wojskiem obsadzić (Kobierzyeki. Obsidia Clari Montis Częst. pag. 16). Wchodziła w to bezwątpienia i myśl zbogacenia kasy wojennej zabraniem srebra i skarbów klasztornych, a przynajmniej sam dla siebie Miller skrycie żądał je 'zagrabić. Nie chcąc wszakże całej bezecności tego świętokradztwa na siebie przyjmować, wysłał przed sobą, albo raczej dał się uprzedzić dowodzącemu oddziałem 4.000 m., Janowi Wejhardowi, hrabiemu Wrzeszczowicowi, pod Millera rozkazami będącemu, który zająwszy Częstochowę chociażby skarby zdobył, musiałby z wyższym od siebie zdobyczą się podzielić. Kochowski bowiem pisze w Annalium Poloniae Climacteris II pars 1, pag. 7, że Miller wysłał go naprzód do Częstochowy. Był ten Wejhard rodem Czech, katolik, który w lipcu 1652 na sejmie warszawskim otrzymał od Rzeczypospolitej w dzierżawę żupy Wielickie, zobowiązawszy się do regularnej co kwartał opłaty królowi; ale źle się rządząc i na wystawne życie trwoniąc dochody z umówionych rat uiszczać się zaniedbał, przeto odebrano mu dzierżawę. Stąd urosły wzajemne pretensje, stąd nienawiść ku Polakom w lekkomyślnym człowieku. Ta go w końcu zaprowadziła do szeregów szwedzkich, gdzie jako człowiek dobrze znający Polskę, znalazł miłe przyjęcie i znaczne dowództwo. Zaufany Wrzeszczowic w dawne związki przyjaźni, które go łączyły z Paulinami w Częstochowie, kiedy jeszcze kopalnie Wielickie posiadał, pewien był, że mu nie trudno będzie złudzić dobrodusznych zakonników i opanować Jasną Górę. W nadziei więc nieomylnego powodzenia z Wielunia, gdzie dla pilnowania granic Śląskich stał ze swym wojskiem przybył nagłe Wejhard w nocy 8 listopada o godz. 10 pod samą Jasną Góre z 4000 Szwedów, budząc wielkim hukiem trąb i kotłów śpiących Paulinów. Przerażeni niespodziewanym i gwałtownym napadem mieszkańcy klasztoru odebrali wnet wezwanie życzliwymi słowami pokryte, ażeby załogę Wejliarda dobrowolnie bez zwłoki przyjęli jako przyjaznego sobie katolika, nie czekając póki Miller jenerał szwedzki, różnowierca, przemocą twierdzę i świątynię opanuje. Po tym oświadczeniu dalsze umawianie, przez wzgląd niby na spokojność zgromadzenia, napastnik do następnego dnia odłożył. Jakoż Paulini wybrawszy zaraz z pomiędzy siebie dwóch kapłanów, Benedykta Jaraszewskiego i Marcelina Tomickiego, wysłali ich o świcie do obozu hrabiego Wejharda. Stanąwszy przed nim ojcowie oświadczyli, że zgromadzenie zdziwione jest, jako pan katolicki do miejsca świętego, w którym tyle razy przedtym cześć Bogurodzicy oddawał, do zakonników, których dawniej wspierał, przybywa dziś zbrojno i w niezwykłej porze strasznym hałasem naruszając ciszę klasztoru, bramy jego otwierać sobie rozkazuje. Proszą tedy usilnie w imieniu braci i błagają na imię Najświętszej Panny, której to miejsce poświęcone, aby odstąpiwszy przedsięwzięcia swego, dozwolił żyć spokojnie i chwalić Boga tym, którzy dawniej doświadczali od niego tyle względów i opieki. (Kobierzycki p. 18. i Kordecki Gigant. Cracoviae 1655 p. 5). Odpowiedział na to Wrzeszczowic słodkimi wyrazami, że jako dawny przyjaciel przychodzi i powtarzając wczorajsze oświadczenie, dodał, że lepiej się jemu poddać niż heretykowi Millerowi, że na-koniec zgromadzenie skłaniając się do woli jego uniknie klęsk niechybnych a zarazem zachowa naczynia święte i skarby ko-ścielne, których całość zaręczał uroczyście. Chytre te namowy możeby uczyniły niejakie wrażenie na umysłach Paulinów, gdyby wczorajsza napaść nocna hrabiego nie wzbudzała ku niemu nieufności słusznej i gdyby nie była znana powszechnie zła wiara w obietnicach Szwedów. Za powrotem wysłanych braci od nieprzyjaciela wszyscy zakonnicy i ci wszyscy, co się schronili z okolic do murów Jasnej Góry przed napastnikami czekali niespokojnie skutków poselstwa ich. Wejhard się zawiódł w swych chytrych i zdradzieckich zamiarach, bo Bóg dał mnichom roztropność, która niweczyła wszystkie jego zamiary. Był właśnie w tym czasie przeorem O. Augustyn Kordecki, mąż wiekopomnej w dziejach naszych pamięci, którego Opatrzność wybrała wspólnie z Jerzym Lubomirskim i Stefanem Czarnieckim na wyrwanie z ostatniej toni ginącej ojczyzny. Mickiewicz (Lekcja IV. 1842) powiada: "W zaciszu klasztornem znajdował się mąż, jedyny w Polsce, co natenczas umiał wznieść się nad wszelkie rachuby polityczne i militarne i pozostać wiernym sprawie ojczyzny; była to dusza najmocniejsza i najczystsza z dusz polskich; w nią bijąc nieprzyjaciel wydobył na jaw, co stanowi ukrytą w narodzie potęgę. Walka pod murami Częstochowy wzniosła się tak wysoko, że cała Polska mogła ją widzieć i spostrzec w niej ideał narodowego oporu; - miarę ile każdy Polak powinienby zdołać. Poruszone tym sposobem tętno powszechnych uniesień, przejęło Polaków jednym uczuciem i zrobiło ich niezwyciężonymi.