01. OBRAZ MATKI BOSKIEJ CZĘSTOCHOWSKIEJ I HISTORJA JASNEJ GÓRY 02. OBRAZ CZĘSTOCHOWSKI W STAROŻYTNOŚCI I O TYM JAK DOSTAŁ SIĘ NA RUŚ 03. SPROWADZENIE OBRAZU I PAULINÓW NA JASNĄ GÓRĘ, NAPAD HUSYDÓW 04. PIELGRZYMKI KRÓLÓW POLSKICH NA JASNĄ GÓRĘ DO CZĘSTOCHOWY 05. WP£YW WIZERUNKU NAJŚW. MARYJI PANNY NA POLSKĘ W CUDOWNYM OBRAZIE 06. PIERWOTNY STAN KOŚCIOŁA NA JASNEJ GÓRZE I JEGO ROZBUDOWA 07. KAPLICA NMP, ZAKRYSTIA I SKARBIEC JASNOGÓRSKI 08. OBRONA JASNEJ GÓRY ZA PANOWANIA JANA KAZIMIERZA 09. PIERWSZY SZTURM SZWEDÓW NA CZĘSTOCHOW PO ZAWIESZENIU BRONI 10. CUDOWNE ZJAWISKA NA JASNEJ GÓRZE W CZASIE OBLĘŻENIA 11. CO TEŻ DZIAŁO SIĘ W KLASZTORZE W TYM OKRESIE 12. POżAR NA JASNEJ GÓRZE, ODBUDOWA, WIZYTY KRÓLÓW 13. KORONACJA CUDOWNEGO OBRAZU I BUDOWA WIELKIEGO OŁTARZA 14. KONFEDERACJA BARSKA & OŁTARZE NA WIELKIM KOŚCIELE 15. SKUTKI POWSTANIA 1863 R. DLA ZAKONU OO. PAULINÓW 16. JASNA GÓRA PO WYBUCHU WOJNY 17. JASNA GÓRA W WOLNEJ POLSCE 18. W LITERATURZE POLSKIEJ 19. PAULINI
Na podstawie dostępnej literatury oraz artykułów zamieszczonych na łamach częstochowskich dzienników powstał dział historii Jasnej Góry, w którym przedstawione zostały najważniejsze i najbardziej istotne wydarzenia. Kopiowanie, reprodukowanie oraz wykorzystywanie tekstów w całości (bądź ich fragmentów) w innych mediach, bez uprzedniej, pisemnej zgody jest surowo zabronione. Nie bierzemy odpowiedzialności za zamieszczone przez nas informacje oraz za decyzje i konsekwencje jakie Odwiedzjący podejmą na ich podstawie. Mamy nadzieję, że nasz serwis jest dobrym niezależnym źródłem wielu informacji i będzie stanowił kompendium wiedzy o Częstochowie dla wszystkich internautów. Ostatnia modyfikacja: 2018.02
Aby dać wiadomość o początkowym stanie kościoła i klasztoru na Jasnej Górze do czasu odprowadzenia obrazu cudownego z Krakowa przez króla Władysława Jagiełłę po zniewadze Husytów spojonego i ozdobionego przytaczamy tu opis, który był sporządzony podczas wizyty pasterskiej dokonanej przez księcia biskupa krakowskiego, kardynała Jerzego Radziwiłła w r. 1593 i zostawiony na Jasnej Górze: "Klasztor z jednej strony od miasta Starej Częstochowy murowany i gontami pokryty. Wieża od fundamentu aż do wierzchu pierwszego piętra murowana, wyższe kondygnacje z drzewa, szczyt także gontami pokryty. W kościele ołtarz wielki murowany, w którym umieszczone są jeden nad drugim obrazy Najśw. Panny, Trójcy Przenajśw., Krzyża Św., Św. św. Piotra i Pawła i Wszystkich Świętych; z obu stron kościoła ołtarzy mniejszych osiem. W kaplicy dla obrazu Najśw. Panny ołtarz: murowany i wizerunkami cudów oraz obrazami św. Barbary i św. Katarzyny przyozdobiony; na ścianach .kaplicy porozwieszane wota srebrne, okazujące dobrodziejstwa za wstawieniem się N. Maryi Panny otrzymane. Sklepienie kaplicy malowane, po bokach kraty, dwa małe ołtarze a przed samą kratą chór zakonny, w którym odmawiają officium de Beata; nad chórem pomieszkania zakonne. Zakrystia mała i ciemna, a z boku nieco wyżej murowany mały skarbczyk dla składania ofiar i przywilejów miejscu temu służących". To wszystko pomimo położenia swego przy granicy i niczym nie bronionego, nie było niczym obwarowane, ani ogrodzone. Dopiero Zygmunt III, zwiedzając Jasną Górę zdaje się, że zachęcił Paulinów, a może i sam się przyczynił do ogrodzenia murem wszystkich zabudowań klasztornych, wieńczących wierzchołek góry, dla zabezpieczenia obrazu cudownego i skarbów przy nim nagromadzonych, a może też dla utworzenia na przyszłość jakiegoś punktu obrony od granic południowo-zachodnich królestwa. Zesłał więc król z Warszawy 1620 r. nadwornego budowniczego swego do Częstochowy, który zrobił plan na otoczenie murem całego terytorium klasztoru i na wymurowanie samego klasztoru. Zaczęli przyprowadzać do skutku tak ułożoną robotę i już w r. 1624 klasztor i kościół Jasnogórski otoczone były mocnym murem, zamknięte od strony miasta Częstochowy bramą, bez wałów jednak i przekopów. Murowanie dalszych ścian klasztoru i przyozdabianie świątyni dokonywało się pod rządem i za staraniem ówczesnego przeora O. Mikołaja Królika (Akta Klasztorne) Tegoż przeora staraniem na wstawienie się Zygmunta III sprowadzone zostały z Rzymu w r. 1624 relikwie Świętych, dla których wzniósł kaplicę murowaną przy wielkim kościele, a nad nią uzyskawszy od tegoż papieża władzę utworzenia Arcybractwa S.S. Aniołów Stróżów wystawił z drzewa kaplicę gorszą; na co wszystko zaszła admisja biskupa krakowskiego Szyszkowskiego. Władysław IV niemniej od Ojca okazał się dla Paulinów na Jasnej Górze przychylnym i nie dał się przewyższyć w pobożności do Matki Najśw., w obrazie cudownym na Jasnej Górze. Z jego to natchnienia, za życia ojcowskiego, kiedy po zwycięstwie Chocimskim składał tu jako polski królewicz dzięki Najwyższemu za pogrom Turków, budowniczy królewski około roku 1621, jakeśmy wyżej nadmienili nakreślił plan pierwszych warowni Jasnej Góry. Po obmurowaniu pierwiastkowym klasztoru za Zygmunta III, wzniosły się one w następnych latach za hojnym wsparciem z własnych funduszów Władysława, już zapewne po wstąpieniu jego na tron, a to podobno z ostrożności przed zawierzeniami na Śląsku tak blisko się znajdującym. Jakkolwiek nie były dostatecznymi do zupełnego obronienia tego miejsca, bo składały się tylko z czterech na-rożników i muru okolonego: jednak to małe obwarowanie stało się początkiem, późniejszej twierdzy, która tylu wojskom nieprzyjacielskim zdołała się oprzeć, tylu wielkich wypadków stało się widownią. Władysław będąc jeszcze królewiczem, kiedy r. 1624 wyprawiony został przez ojca swego Zygmunta III dla zwiedzenia obcych krajów, i oddania czci Boga Rodzicy w Domu Jej Loretańskim, przybył na Jasną Górę z Warszawy dnia 21 maja około południa w towarzystwie przydanych ma od króla panów Alberta Stanisława Radziwiłła kanclerza wielkiego księstwa litewskiego, który był przewodnikiem podróży, Stefana Paca pisarza litewskiego, i £ukasza żółkiewskiego, starosty Kałuszyńskiego, oraz dworzan własnych: Adama Kazanowskiego, Gerarda Denhofa, Samuela Rylskiego i Mikołaja Pigłowskiego. Krótko ale w gorących modłach błagał' tu przed świętym obrazem o łaskę i orędownictwo. Dla siebie w zamierzonej wędrówce u Królowej nieba i Opiekunki tych, co się ze szczerym sercem i pełną wiarą do Niej udawali, a po odprawionym nabożeństwie i spowiedzi nazajutrz pośpieszył do Nissy na Śląsku, dla spotkania się z arcy-księciem austriackim, Karolem (Wassemberg: Gestorum glorio-sissimi ac invictissimi Vladislai IV Poloniae et Sueciae reg. Pars I lib. III pag. 138. Gedani 1649). Po zwiedzeniu krajów, gdy bawiąc w Wiedniu mocno zasłabł, po odzyskaniu sił powrócił drogą do Warszawy na Częstochowę, ażeby podziękować Bogu przed ołtarzem Najśw. Maryi Panny za szczęśliwie odbytą podróż i ocalone zdrowie. Zbliżając się do Jasnej Góry kończył drogę pieszo. Wstąpiwszy na tron, zaraz na sejmie koronacyjnym w Krakowie 23 lutego r. 1633 potwierdził konfirmowane przez ojca wszystkie dawne przywileje Paulinom; zaś wracając do Warszawy z Krakowa, przybył powtórnie na Jasną Górę dnia 6 kwietnia tegoż roku i jako król przyjęty został przez całe Zgromadzenie Paulinów najuroczyściej. Oddawszy natychmiast cześć Najświętszej Pannie w obrazie cudownym, oglądał król Władysław nazajutrz kościół nowo przyozdobiony przez-przełożonych funduszem z licznych ofiar zebranym. Już nie było owego murowanego wielkiego ołtarza z r. 1593, ale sprowadzeni ze stolicy snycerze wystawili inny z drzewa i kosztowną rzeźbą, oraz sutą pozłotą całkowicie ozdobili. Po bokach prezbiterium przybyły wspaniałe stalle, także pięknej snycerskiej roboty wyzłacane i gustem kościelnym owego wieku różnobarwnie pomalowane. Nad nimi po jednej stronie stało dwanaście posągów proroków z drzewa rżniętych i pozłacanych, a z drugiej znowu dwanaście także królów starego testamentu. Na samych zaś stalach rzeźba przedstawiała na jednych wizerunki czterech ewangelistów i czterech patryarchów starego zakonu, a na drugich czterech doktorów i trzech Królów świętych. Ściany świątyni okryte były trzema rzędami obrazów, pierwszy z nich wyobrażał dobrodziejstwa za przyczyną N. Maryi Panny ludziom świadczone, drugi czyli średni lepszego pędzla nad inne wystawiał dzieje ewangeliczne cudownych czynów i nauk Chrystusa, w trzecim i najwyższym rzędzie okazane były wszystkie tajemnice życia Bogarodzicy. Taką już oglądał świątynię Władysław IV na Jasnej Górze, a oddawszy cześć relikwiom Świętych w dolnej kaplicy murowanej przy kościele, odwiedził też drewnianą, którą nad nią wystawiono pod wezwaniem Aniołów Stróżów. Wyszedłszy z kościoła, obejrzał też cały klasztor i opasujące go mury, a na koniec przypatrywał się wielkiemu obrazowi, zajmującemu całą ścianę zewnętrzną kościoła, który przedstawiał wszystkie wypadki życia św. Pawła I pustelnika, zakonodawcy Paulinów. (Acta provinciae i krótkie podanie hist. obr. 1830 na str. 16-17). Wspaniały i pobożny król opuszczając Jasną Górę, 'zostawił podwójną pamiątkę tej swojej bytności. Na ołtarzu bowiem przed cudownym obrazem Maryi, przy ostatnich do Niej modłach, złożył wyjeżdżając złoty łańcuch diamentami wysadzany z zawieszonym nań wizerunkiem własnym, jako wotum swojego tu nabożeństwa, a zgromadzonym koło siebie zakonnikom przyrzekł zaraz wyznaczyć fundusz na dokończenie murów samego klasztoru. Gdy go zaś wyjeżdżającego rozczuleni Paulini żegnali, życząc mu szczęśliwych powodzeń w ciągu panowania i nadchodzącej wojny, Władysław rzekł te pamiętne słowa: "Wiedzcież Ojcowie moi, że lubo nagłe sprawy państwa i grożące krajowi niebezpieczeństwa wywołują mnie stąd, nigdy się jednak od tej mojej Opiekunki świętej nie odda-lam. W Warszawie i w Krakowie, czyli też w obozach przebywam, zawsze tu do Niej myślą się i sercem obracam i przed tym najcudowniejszym obrazem wspólnie z wami w modłach mych i litaniach się korzę, błagając o przyczynienie się Jej za nami do Boga. Gdziekolwiek będę się znajdował tu zawsze obecnym być nie przestanę. (Mensa Nazaraea p. 47. Kiedrzyński. Nieszporkowicz str. 57). Z akt prowincji Polskiej Ks. Paulinów. Dla lepszego poznania czasów tamtejszych. Opis przyjęcia Władysława IV na Jasnej Górze w r. 1633 Prowincjał Paulinów O. Bartłomiej Bolesławski otrzymawszy w Warszawie od samego króla przyrzeczenie, że powracając z Krakowa odwiedzi Jasną Górę, zajął się zaraz w początku roku 1633 przygotowaniem do przyjęcia monarchy, Sprowadzono zatym wcześnie z Krakowa srebra kościelne i kosztowności, które tam były złożone podczas bezkrólewia z obawy rozruchów w kraju i ozdobiono nimi ołtarz cudownego obrazu w kaplicy N. Maryi Panny, wyłożono też część posadzki tamże aż do kraty marmurem, w wielkim zaś kościele pomalowane wokoło na ścianach obrazy z życia św. Pawła Pustelnika zostały wyzłocone. Zaledwie te wszystkie przygotowania skończono, w przewodnią niedzielę przybył posłaniec do prowincjała ód p. Anny Ligenziny, starościny olsztyńskiej, wdowy, prosząc o wskazanie miejsca do złożenia różnych produktów na stół królewski, które z polecenia N. Pana starościna obowiązana była ze swego starostwa dostar-czyć podług dawnego zwyczaju. Po czym przybyli włościjanie, cieśle z Olsztyna, 'zajęli się wybudowaniem na jednym z dziedzińców klasztornych kuchni osobnej królewskiej, zwiezieniem drew,, przygotowaniem wody itd. We wtorek przybył do klasztoru stanowniczy królewski dla zajęcia mieszkań dla króla i dworu, który w te słowa mówił do prowincjała: "Król Imć Pan nasz Miłościwy łaskę swoją królewską waszmości memu miłościwemu Prałatowi i wszystkiemu Waszmościów świątobliwemu zgromadzeniu ofiaruje, a podaje do wiadomości Waszmości, memu miłościwemu Panu, iż chce na tym świętym miejscu Panu Bogu i Najśw. Pannie śluby swoje oddać i nabożeństwa zażyć. żąda tedy abyś mu Waszmość stania w klasztorze według zwyczaju pozwolił". Wysłuchawszy tego prowincjał i wdzięcznie takowe oświadczenie przyjąwszy, zaraz panu stanowniczemu pokazał izby na mieszkanie dla wysokich gości przeznaczone. Naprzód dla Króla cele prowincjalskie na pierwszym piętrze. Księciu Kazimierzowi, bratu królewskiemu obok nich, gdzie okna wychodzą na Częstochówkę, na górze nad tymi celami, które król zajął przeznaczono mieszkanie dla królewicza Aleksandra, a nad pokojami księcia Kazimierza dla księcia Karola Ferdynanda, biskupa wrocławskiego. Królewnę zaś Annę-Katarzynę razem z księżną bawarską pomieszczono w izbach janitorium znajdujących się, których okna są na dziedziniec klasztorny. Damy i służące dworskie zamieszkać miały nowicjat i przyległe kościołowi budowle a dworzanie króla Imci i królewiczów zwyczajne cele murowane zakonników,, którzy się na ten czas wynieśli do cel drewnianych. Zaspokojony tern rozporządzeniem prowincjała stanowniczy odjechał, na jego miejsce tegoż dnia przybył Stanisław Przerębski, marszałek nadworny koronny i stanąwszy nad stajniami klasztornemi zaraz: obejrzał wskazane dla dworu pomieszkania, które mu się podobały. We środę dnia 6 kwietnia przyjechał ks. Jan Lipski, referendarz koronny, opat Wąchocki, zapowiadając rychłe przybycie-króla, który w Olsztynie miał nocleg. żądał zaraz od prowincjała, żeby mu pokazał mowę na powitanie króla napisaną, którą przeczytawszy, ułożył stosowną odpowiedź... Na koniec tego dnia o godzinie 2 po południu ukazał się powóz królewski z miasta od Częstochowy, zbliżający się w licznym i świetnym orszaku do Jasnej Góry. Natychmiast całe zgromadzenie zakonne stanęło u drzwi kościelnych z krzyżem, gotowe do przyjęcia monarchy, który skoro wysiadł z karety zaraz marszałek W. Koronny £ukasz z Bnina Opaliński i marszałek nadworny Przerębski dopełniając obowiązków urzędu swojego, laski do góry podniósłszy uszykowali obecnych w koło na powitanie króla w takim porządku, że prowincjał stał na przeciw wysiadającego z powozu. Z prawej strony N. Pana byli marszałkowie, z lewej Lipski referendarz koronny, a za nim nieco dalej królewna infantka z księżniczką Bawarską i całym dworem swoim. Prowincjał, ucałowawszy podaną sobie rękę przez króla odstąpił na kilka kroków i stosowną mową go przyjął. Za skończeniem nachylił się król do Lipskiego referendarza, nauczając go co ma odpowiedzieć w imieniu jego Lipski wypełniając dany mu rozkaz, oświadczył naprzód łaskę królewską całemu zgromadzeniu, a potem zwiastował chęć jaką ma król Imć naśladowania przodków swoich w pobożności do tego świętego miejsca i obdarzenia go hojnością swą i ofiarami, skąd pragnie dowieść, że nietylko jest dziedzicem krwi ich, ale cnót wszelkich i wspaniałomyślności. Gdy to się skończyło, prowincjał był znowu przypuszczony do ucałowania ręki Króla Imci, który chciał wszystkim zakonnikom tegoż zaszczytu dozwolić, lecz ci jakoś sobie nie umieli dać rady i obeszło się bez tego. Szedł więc miłościwy Pan przez wielki kościół przy odgłosie dział i śpiewie hymnu "Ciebie Boga chwalimy" aż do stopni marmurowych wielkiego ołtarza i na nich ukląkłszy krótko się modlił; tymczasem zaś prowincjał podał księdzu referendarzowi kropielnicę z wodą święconą, którą on króla i wszystkich obecnych pokropił. Udał się potem Władysław IV z całym swoim dworem do kaplicy Najświętszej Maryi Panny, gdzie na samym wnijściu przywoławszy do siebie prowincjała, pytał go, dlaczego by nowej dotąd nie wymurowano, kiedy słyszał, że jest już zbudowaną. Gdy na to prowincjał z uniżonością odpowiedział, "że nie mogli na to jeszcze znaleźć w konwencie stu tysięcy złotych", król uśmiechnął się i późniejszy czas naznaczył do pomówienia o tej rzeczy. O czem król nie zapomniał, lecz przed wyjazdem z Jasnej Góry pod koniec Mszy jak opisuje naoczny świadek rozkazał przez Krzysztofa Głębickiego, starostę gnieźnieńskiego przywołać do siebie prowincjała dla powiedzenia jakich łask wymaga od króla. Przybył więc prowincjał w towarzystwie O.O. Kacpra Aleksandrowicza, przeora częstochowskiego i Melchiora Lisowicza definitora i następnych łask trzech zażądał od N. króla: 1) aby raczył oznaczyć granice od starostwa krzepickiego, gdyż o nie przeszło lat 30 ciągle prowadził spór za Zygmunta III Mikołaj Wolski, marszałek w. koronny z klasztorem częstochowskim, a śmierć zaś Zygmunta III przeszkodziła ostatecznemu rozwiązaniu tej długoletniej sprzeczki. Na to król taką udzielił radę prowincjałowi, ażeby ze strony klasztoru wyznaczył dwie osoby i król również ze swej strony wybierze dwie inne, potym wyznaczy dzień, w którym te cztery osoby zjadą na miejsce sporu, obydwie strony wysłuchają i wiernie przedstawią królowi w jaki sposób ten cały spór najzgodniej załatwionym być może. 2) Upraszał prowincjał o wolne wydawanie soli dla klasztoru częstochowskiego z żup wielickich i 3) o wy-znaczenie jakiejkolwiek pensji, aby mógł pobudować sobie potrzebne zabudowania klasztorne. Król zadość uczynił tym wszystkim żądaniom prowincjała. Po odbytej audiencji król Mość rozkazał zamknąć kościół i zszedłszy potym do kościoła oglądał naprzód wszelkie kosztowności i ubiory w zakrystii; nareszcie udał się do wnętrza kościoła dla widzenia wszystkich obrazów, przedstawiających cuda N. P. Maryi Częstochowskiej, których znaczenie sam prowincjał tłumaczył: Po wyjściu z kościoła oglądał wały klasztorne a wróciwszy nazad rozkazał wszystkim zakonnikom odśpiewać nieszpory i litanię do Najśw. Maryi Panny. Poczym król z całym dworem opuścił klasztor i we wsi £ojkach przenocował. Nazajutrz zaś Krzepice zwiedziwszy, trzeciego dnia przybył do Kruszyny, gdzie szumnie od wojewody sieradzkiego przyjęty został. W czasie pobytu tegoż roku Władysław IV nazajutrz po przybyciu na Jasną Górę, przywołał prowincjała do pokoju królewny i tamże oddał posąg srebrny N. Maryi Panny z oświadczeniem, iż od lat przeszło dziesięciu przez królową Konstancję, małżonkę Zygmunta III na cześć P. Maryi Jasnogórskiej był przygotowany i byłaby oddawna sama królowa tego dopełniła, gdyby śmierć i inne okoliczności nie były temu przeszkodziły. Król pamiętny na jej ostatnią wolę tenże posąg Matce Boskiej na ofiarę teraz oddaje i na ręce prowincjała go składa. Dotrzymał pobożny i hojny król za powrotem do stolicy przyrzeczenia pensji na budowę klasztoru i zaraz ją z dochodów ekonomii sandomierskiej wyznaczył. Wsparty takim datkiem prowincjał Paulinów, O. Kłodawski, rozpoczął murowanie ścian w tej części gmachu klasztornego, która dotąd drewnianą była. Pamięć tego monarchy i dostojnika zakonu uwieńczyła się założeniem apteki 1639, która tak potrzebną była w miejscu, gdzie nietylko zakonnicy ale mnóstwo pielgrzymów nieraz jej pomocy potrzebować mogło. Nabożeństwo Władysława IV i wiara w opiekę i pomoc Bogarodzicy łaskami w obrazie Jasnogórskim słynącej były zupełne i niezachwiane. Zostały tego dowody i dotąd przechowywane świadectwa. Kiedy podczas podróży swej w Prusach polskich celem przygotowania środków do wyparcia stamtąd Szwedów w zimie r. 1634 na 1635 odbytej zachorował ciężko na kamień w Tczewie, a lekarce nie poznawszy choroby po raz pierwszy się objawiającej wahali się w sposobie ratowania, król dręczony boleśnie szukał ulgi w modłach do obranej przez siebie Opiekunki i doświadczywszy skutku próśb swoich, przysłał na Jasną Górę wotum z takim napisem: Bogu najdobrotliwszemu, najwyższemu: wielkiej Matce zawsze Pannie, chorych Uzdrowieniu, Władysław IV Polski i Szwedzki król w ciężkich bardzo kamienia bólach, pomocy Jej doznawszy za wotum w Warszawie R. P. 1635 dnia 6 stycznia uczynione. W późniejszym czasie małżeństwo siostry królewskiej, Anny Katarzyny Konstancji z Filipem Wilhelmem księciem Najburskim, synem palatyna Renu, podało nową sposobność Władysławowi IV zwiedzenia Częstochowy. Oto przeprowadzał on z królową Cecylią Renatą, królewiczami Janem Kazimierzem i Karolem Ferdynandem, biskupem wrocławskim i płockim, w gronie świetnego dworu, szwagra i siostrę swoją r. 1642 i tu przez trzy dni w początkach lipca nabożeństwu do N. Maryi się oddawał. Posłuchajmy obecnego świadka, jednego z zakonników, który w kronice zakonu swego zapisał wszystkie okoliczności tego pobytu Władysława IV i całej jego rodziny w klasztorze Często-chowskim (Akta ab anno Domini 1641): Roku 1642 dnia 7 lipca Król Imć z królową Cecylią Renatą, Filipem księciem Najburskim palatynem Renu i żoną jego Anną Katarzyną, królewną polską, królewiczami Janem Kazimierzem i Karolem Ferdynandem, biskupem płockim i wrocławskim przybył o 4 godzinie po południu na Jasną Górę gościńcem warszawskim. Znajdowali ,się w orszaku jego: Piotr Gembicki, nominat biskup krakowski, kanclerz koronny; Andrzej Leszczyński, biskup kamieniecki; Jan Gembicki sekretarz pieczęci większej, proboszcz miechowski; Kacper Denhof, wojewoda sieradzki, ochmistrz królowej; Jerzy Ossoliński, podkanclerzy koronny i wielu innych. Król u drzwi kościelnych z karety wysiadł i w krześle dla słabości nóg był niesiony do przedsionka. Wten czas zagrzmiały działa za murami cmentarza stojące, a prowincjał Gołdonowski mową łacińską powitał króla, który słuchał jej pilnie i z wielką łaskawością przez kanclerza wielkiego odpowiedział. Poczym prowincjał ze starszymi braćmi do ucałowania ręki królewskiej był przypuszczony, a zaintonowawszy Te Deum procesjonalnie wprowadził monarchę do kościoła, gdzie kanclerz koronny wodą święconą go pokropił. Następnie król do kraty marmurowej, nowy chór mniejszy od większego oddzielającej przyniesiony, podniósł się z krzesła i pieszo postąpił aż do niższych stopni wielkiego ołtarza, gdzie wtenczas cudowny, obraz Matki Boskiej złożony podczas restauracji kaplicy N. Panny i tam uklęknąwszy z tymi, co go otaczali, modlił się aż póki nie skończono Te Deum. Poczym muzycy kościelni zagrali pieśń Vivat Vladislaus, której muzyka ułożoną była przez pierwszego kapelmistrza królewskiego. Gdy to się wszystko skończyło Najjaśniejsi Państwo udali się do mieszkań swoich, t. j. król z kró-lową do mieszkania przeora na pierwszym piętrze nad kuchnią i janitorjum. Naj. królowa z małżonkiem swym zajęła cele prowincjałskie, królewiezowie stanęli w celach innych ojców, orszak zaś królewski obojej płci i senatorowie wzięli dla siebie dwie sypialnie murowane zakonników, wyższą i niższą. Dnia 8 lipca o dziewiątej rano Najjaśn. Państwo przybyli do wielkiego ołtarza, gdzie ukląkłszy słuchali Mszy św. śpiewanej przez biskupa nominata krakowskiego, a po jej skończeniu przystępowali z otaczającymi osobami do Komunii św. podczas której muzycy królewscy śpiewali litanię o Najśw. Pannie. Zaraz potem biskup kamieniecki wyszedł z sumą, wśród której po podniesieniu oddalił się król do swoich pokojów. Tegoż dnia o godzinie trzeciej po południu przyszli N. N. Państwo do kościoła, król zażądał aby zaśpiewano kurs o N. Pannie, co też zakonnicy natychmiast wykonali: sam król siedząc w ławkach wtórował razem z braćmi swymi i po nieszporach z całym orszakiem wrócił do mieszkania. Lecz o siódmej wieczorem trzeci raz przybył Władysław z królewiczami do kościoła i uklęknąwszy przed obrazem Matki Boskiej, pobożnie się modlił, poczem na żądanie króla Ojcowie chórem zaśpiewali litanję do Najśw. Panny i hymn "O gloriosa Mater!", któremu sam król wtórował z braćmi swymi. Odchodzących kanclerz w, koronny wodą święconą pokropił. - Trzeciego dnia, to jest 9 lipca o godzinie 8 rano królewicz Jan Kazimierz z księciem Najburskim i żoną jego oglądali przedniejsze aparata kościelne w zakrystii i nad nią złożone. O 9 rano Najj. Pan z braćmi przyszedł do kościoła i uklęknąwszy przed obrazem Najśw. Panny słuchał Mszy czytanej przez spowiednika swego, Stanisława Pstrokońskiego. S. Jesu, podczas której zakonnicy na wezwanie królewskie śpiewali chórem litanię o Najśw. Pannie. Po południu o 3 godzinie odprawił nieszpory O. Teofil Bronowski, przeor krakowski w obecności królewskiej. Wieczorem o godzinie 7 znowu przybyli do kościoła N. Państwo i ukląkłwszy na stopniach wielkiego ołtarza przed obrazem N. Maryi Panny wspólnie z całym zgromadzeniem zakonnym śpiewali litanię o Najśw. Pannie: Stella Coeli, Ave Maria, O Gloriosa, tak pobożnie i tak rzewnie, że aż do łez byli poruszeni. O. Adam Zawada, wikary prowincji, przewodniczył śpiewowi. Przy końcu tego nabożeństwa król przywołał do siebie prowincjała i żądał, aby on sam, a nie kto inny, zawiesił na obrazie Matki Boskiej ofiary królewskie, co też prowincjał przy pomocy innych zakonników skwapliwie i z pokorą wykonał. Ofiarował król sygnet z djamentem szacowanym 12.000 zip.; królowa kanak djamentami w złoto oprawionymi sadzonymi, królewna księżna Najburska kanak mniejszej wielkością również djamentami okryty. Małżonek jej dał także kanak djamentowy i łańcuch złoty sztucznie robiony; książę Karol ofiarował lampę srebrną gałkami złotymi otoczoną średniej wielkości, a królewicz Jan Kazimierz pewną jałmużnę w złocie zostawił. Po złożeniu tych ofiar Najjaśniejsi goście do mieszkań swych wrócili a nominat biskup krakowski pokropił ich święconą wodą. Nazajutrz 10 lipca, królestwo gotowali się w drogę do Warszawy, ale królewna tak usilnie ze łzami zaczęła błagać oboje królestwo, ażeby z nią do Krakowa jechali i żeby tam pożegnanie na-stąpiło, że król chcąc nie chcąc zezwolić na to musiał. żołnierz szwedzki w owym czasie zajmował okolice Śląska przyległe Częstochowie: upominał więc król zakonników, ażeby się mieli na baczności i ostrożności ze skarbem klasztornym, albo żeby go lepiej tajemniczo stąd w dalsze i bezpieczniejsze miejsce przenieśli. Napominania te N. Pan kilka razy powtórzył, a nawet siadając do powozu. O godzinie 8 rano zażądał król żeby odśpiewano chórem litanie i hymny o Najśw. Pannie przed Wielkim ołtarzem: co gdy się odbywało, król z królową, księstwem Najburskim, braćmi swymi i całym orszakiem, przybywszy do kościoła i uklęknąwszy, głosami swymi ojcom Paulinom śpiewać pomagali nader pobożnie. Tymczasem kanclerz wielki koronny czytał Mszę Św., a po skończeniu jej tenże nominat biskup krakowski pontyfikalnie ubrany błogosławił króla i wszystkich towarzyszących mu, którzy klęczeli przed obrazem cudownym, oraz wodą święconą pokropił. Całe potym duchowieństwo towarzyszyło królowi wychodzącemu z kościoła, śpiewając O Gloriosa Domina! aż do powozu stojącego tuż przy drzwiach kościelnych. Tu stanąwszy mo-narcha podał swą rękę do pocałowania prowincjałowi i przedniejszym ojcom, poczym pożegnał zgromadzenie zakonne, polecając, siebie i podróż swoją, oraz całe państwo modlitwom OO. Pauli-nów przed cudownym obrazem. Tak więc o godzinie 10 z rana dopiero król udał się do Krakowa. Dwaj dworzanie królewscy rozdzielili ubogim hojną ręką królewską jałmużnę za pomyślność podróży N. Państwa. Lecz nie dla miejscowych tylko ubogich król szczodrobliwość swą okazał; nadto bowiem dla tych co się od Szwedów ze Śląska w te strony schronili tak świeckich, jako i du-chownych dowody miłosierdzia swego zostawił, oddając dla nich na ręce przeora. Jasnej Góry 8000 złotych polskich. Tąż litością potym zdjęty po przybyciu do Krakowa 4000 złp. dla chroniących się ze Śląska rozdzielić kazał". Opowiadanie to maluje nam ducha czasu w kraju i charakter króla dotąd jeszcze niedokładnie oceniony w dziejach naszych,. a razem ułatwia czytelnikowi wytłumaczenie i pojęcie owej dzielności, z jaką potym obrona Częstochowy przez garstkę pobożnych oblężeńców dokonaną została, jak o tym niżej powiemy: Władysław IV był wielkim i niezwyciężonym wodzem i żołnierzem jak wiadomo, ale też był dobrym gospodarzem Polski. On to wzmocnił Częstochowę, a zarazem w porcie Puckim wygod-niejsze stanowisko dla okrętów wojennych, sporządzić kazał oraz na półwyspie Helu dwie twierdze Kazimierzów i Władysławów założył. Podobnie jak Władysław IV królowa Cecylia była nadzwyczaj pobożną niewiastą. Obdarzywszy kraj pożądanym przez: cały naród potomkiem rodu Jagiellonów, wylewając łzy wdzięczności przed obrazem Matki Boskiej na Jasnej Górze, złożyła tu prócz innych ofiar najbogatsze szaty swoje na ornaty i ozdobę świętego ołtarza. (Nieszporkowicz Odrobiny str. 57). Już kiedy po raz pierwszy zwiedzała Jasną Górę tyle okazała do miejsca tego pobożności, że z największym upodobaniem słuchała prowincjała ówczesnego Paulinów O. Gołdonowskiego, opowiadającego jej historię cudownego obrazu; gdy zaś oświadczyła chęć posiadania najdokładniejszej historii o starożytnym jego początku; czcigodny kapłan przygotowaną już do druku książkę własnej pracy jej dedykował. Śmierć tej zacnej i dobrej królowej ciężkim razem uderzyła serce Władysława IV. Przybył on tu raz jeszcze 1644 r., udając się za jej zwłokami na pogrzeb do Krakowa, i szukając pociechy po stracie nieodżałowanej małżonki. Poprzedził monarchę przyjazd czteroletniego syna jego Zygmunta Kazimierza w dniu 1 czerwca tegoż roku w towarzystwie przewodnika swego Andrzeja Leszczyńskiego, biskupa kamienieckiego, oraz stolnika i kraj czego koronnych. Królewskie to dziecię, anielskiej postaci i najlepszego serca, nadzieja chwiejącej się Polski przyjęte zostało u drzwi wielkiego kościoła przez całe zgromadzenie Paulinów, na którego czele był witający jenerał zakonu, który miał mowę po polsku, przypominając osieroconemu dziecku cnoty straconej matki i pobożność jej do Jasnej Góry. Odpowiedział na nią biskup kamieniecki, a wejście całego orszaku do świątyni, głosy zakonników, śpiewających wspaniały hymn Ambroziański "Ciebie Boga chwalimy" wzniosły się do Boga Matki Najśw. za tą latoroślą szczepu Jagiełłowego, którą w sercach swych cały naród pielęgnował. Co-dzień potem wśród zwykłego nabożeństwa w kaplicy Matki Boskiej mały królewicz, złożywszy drobne rączki razem z innymi gorąco się modlił i co większa, sam z własnego poruszenia jak współcześni świadczą po dwa razy bez upomnienia ochmistrzyni swojej, lub otaczających go panów na twarz upadając przed cudownym obrazem N. Maryi Panny lud obecny radością i zbudowaniem napełniał. Jakąż przyszłość wróżyli wszyscy obecni, a szczególnie dobrzy ojcowie! Jakąż pomyślność przewidywali dla wszystkich? Niestety, Opatrzność w niezbadanych swoich wyrokach postanowiła inaczej, a zapewne mądrzej od ludzkich życzeń. Zygmunt Kazimierz zgasł w cztery lata potem, mając zaledwie ósmy rok życia ze smutkiem ojca, który wkrótce po nim poszedł z powszechnym żalem całego narodu. Zdaję się jakby Bóg za przyczyną Bogarodzicy, dla której Polacy tyle czci na Jasnej Górze razem z królami okazywali nie chciał zwalić tak ciężkiego brzemienia klęsk jakie miały obarczyć Polskę, na głowę słabego i niewinnego dziecięcia, zdaje się jakby przeznaczając na ten cel doświadczonego już męża w osobie Jana Kazimierza, chciał jeszcze raz ocalić Polskę od przyszłej zguby, dając im surową naukę wprowadzenia ich na inną lepszą drogę. W siedem dni po królewiczu t. j. 8 czerwca 1644 przybył i sam ojciec jego Władysław IV do klasztoru na Jasną Górę. Było to w wigilię uroczystości Męczenników S. S. Pryma i Felicjana, będącą zarazem rocznicą urodzin króla, który właśnie tego samego dnia t. j. 9 czerwca 1595 r. światło dzienne zobaczył. W roku 1625 za bytności Władysława w Rzymie papież Urban VIII, chcąc sprawić radość królewiczowi, kazał wyjąć relikwie tych- świętych, spoczywających w kościele św. Stefana, należącym od Grzegorza XIII papieża do Paulinów węgierskich dla dania cząstki takowych królewiczowi polskiemu. Daleko przed starą Częstochową spotkał króla, jadącego w orszaku Jerzego Ossolińskiego, kanclerza W. koronnego, Stanisława Alberta Radziwiłła kanclerza W. ks. Litewskiego i Adama Kazanowskiego, marszałka nadwornego koron., biskup krakowski Gembiocki i stosowną do smutnych okoliczności mową powitał, u stóp zaś samej Jasnej Góry przyjął króla panegirycznym przemówieniem jenerał zakonu i po stosownej odpowiedzi Ossolińskiego, kanclerza w imieniu królewskim na czele zgromadzenia po południu już wprowadził do kościoła. Król uklęknąwszy w kaplicy przed ołtarzem Matki Boskiej długo się modlił, a potym udawszy się do mieszkania swojego w klasztorze dla posiłku i odpoczynku po podróży, znowu na nieszpory do kaplicy powrócił i po nich razem z całym dworem zakonnikom, śpiewającym litanię do Najśw. Panny własnym głosem wtórował. Następnego dnia podobnemu się nabożeństwu oddawał; kiedy zaś nadszedł dzień urodzin, odbył z rana spowiedź ze zbudowaniem wiernych i komunię przyjął; poczym biskup krakowski, skończywszy Mszę św. w kaplicy stanął w rogu ołtarza N. Maryi Panny w pontyfikalnym ubiorze z pastorałem w ręku i uroczystymi, a zarazem czułymi słowy pozdrowił monarchę, winszując mu, że w tak świętym przybytku i tak chwalebnie zaczął pięćdziesiąty rok życia poświęconego krajowi i chrześcijaństwu. Mile przyjął tak zasłużonego senatora i pasterza życzenia Władysław i resztę dnia spędził na pobożnych rozmyślaniach, dawszy posłuchanie odjeżdżającemu biskupowi oraz jenerałowi Paulinów. Nazajutrz to jest trzeciego dnia po przybyciu nastąpił zaraz po Mszy św. wyjazd króla, który już podobno wtenczas ostatni raz pożegnał drogą dla siebie Jasną Górę. (W dziełku Dies Natalis £obżyńskiego znajdują się szczegóły uroczystości urodzin .Władysława IV na Jasnej Górze. (9 czerwca 1644r.). Przyjęcie pani de Guebriant Gdy król Władysław w powtórne związki małżeńskie wstępował r. 1646 z Mar ją Ludwiką Gonzaga, ochmistrzyni jej i po-słowa wielka, pani de Guebriant, która ją odprowadzała do Polski w imieniu Ludwika XIV, króla francuskiego i królowej regentki, powracając do kraju swego, osądziła za rzecz niezbędną dla /uzupełnienia podróży swej tak ważnej i tak zajmującej Francję, zwiedzić Częstochowę. Widok też Jasnej Góry niemałe zrobił na niej wrażenie i towarzyszących jej Francuzach, którego opis miło nam 3 wieki potym żyjącym czytać w relacji tej sławnej podróży wydanej wówczas przez Jana Laboureur jednego z członków poselstwa. 15 kwietnia r. 1646 z rana pani de Guebriant wyjechała z Kruszyny w dalszą drogę chcąc być na Mszy w Częstochowie. Wszyscy Francuzi, składający poselstwo, którym się Jasna Góra na widoku Częstochowy położona i pięknie wśród równin wznosząca się, wydala jak wzgórze Montmartre pod Paryżem: chcąc oddać cześć świętemu miejscu wysiedli z powozu między miastem a klasztorem, który na wystrzał armatni oddalony jest od niego. W bramie zakonnicy reguły św. Pawła z krzyżem i wodą święconą spotkali marszałkowa, do której przeor w krótkich, ale treściwych słowach przemówił po łacinie obiecując jej nagrodę od Królowej nieba za to, że Polakom tak cnotliwą królowę ziemską przywiozła i ofiarując za nią samą modły swoje gorące. Po stosownej odpowiedzi przez Labourera w imieniu Marszałkowej, przeor podał jej wodę święconą, a potym zaprowadził do chóru, gdzie na przygotowanym klęczniku pomodliwszy się, przeszła następnie do kaplicy Matki Bożej. (Chór przed wielkim ołtarzem), Tam przed cudownym ołtarzem słuchała Mszy, którą miał ks. Fleuri, doktór Sorbony, koznodzieja i spowiednik królowej polskiej, przeprowadzający panią de Guebriant aż cło Krakowa. Po obiedzie w pokojach królewskich, gdzie dano mieszkanie, pokazano marszałkowej i towarzyszącym jej Francuzom skarbiec klasztorny, który nadzwyczaj zadziwił Francuzów wielkością swoich bogactw. "Jest tu bardzo wiele, powiada Lalboureur, kap i ornatów ze złotogłowia a tak perłami i drogimi kamieniami naszytych, że ich używać do ołtarza niepodobne. Jest przeszło dwieście kielichów po większej części szczerozłotych, a siedem z nich okrytych perłami i kamieniami nieoszacowanej roboty i ceny i wiele krzyżów również drogich. Ponieważ zaś zwyczajem jest szlachty polskiej, okładać przy odwiedzaniu tego miejsca zawsze jakąś pamiątkę swojej pobożności: zakonnicy przeto mają w tym skarbcu szkatułki napełnione złotymi łańcuchami, pierścieniami i różnego ro-dzaju klejnotami. Między ornatami zastanowił Francuzów jeden bardzo dawny, który jak im powiadano miał być dany przez Władysława Opolskiego, fundatora tutejszego klasztoru, z herbem szytym na polu czerwono srebrzystem, na którem były trzy róże czerwone, a obok nich siedem kaczek; Zakonnicy zapewniali, że to był herb Opolczyka. Marszałkowa nie mając nic innego na doręczu, ofiarowała od siebie wielki medal złoty nieboszczyka króla swego Ludwika XII ale z Krakowa przez powracającego tędy do Warszawy księdza Fleuri przysłała w darze obraz srebrzysty. Nazajutrz po Mszy św. pani de Guebriant kazawszy się wpisać do księgi bractwa Św. Anioła Stróża, gdzie i towarzyszący jej nie tylko swoje, ale i przyjaciół imiona pokładli, złożyła potym w ręce zakonników pewną kwotę pieniędzy na nowenny za królestwo Imć francuskie, za króla i królową polską, za męża swego zeszłego marszałka de Guebriant i za wiele innych osób. Wreszcie tego wszystkiego dopełniwszy, opuściła z całym swoim orszakiem Jasną Górę, udając się na żarki do Krakowa. Prostujemy jego opis w ten sposób: Na wspomnianym ornacie przez Francuza na tarczy, na trzy części podzielonej w poprzek .na polu czerwonym, srebrem przetykanym są cztery kaczki, po-środku trzy róże czerwone, a w dolnej części znowu trzy kaczki. Pobyt ostatni króla Władysława na Jasnej Górze, wotum i śmierć w Mereczu, jednak jeszcze raz przybył król Władysław IV na Jasną Górę w lipcu 1646 r. jadąc na koronację królowej do Krakowa (Pamiętnik Albrechta Stanisława ks. Radziwiłła Tom II str. 205).. Wtenczas to, chociaż słaby na nogi, spostrzegłszy o 3 mile kościół , Jasnogórski przesiadł się z powozu na konia i otoczony orszakiem. wojska uprzedził królową swym przybyciem na Jasną Górę o pól godziny. Powitani królestwo mową prowincjała przez dwa dni oddawali się nabożeństwu, a 5 lipca o 7 rano opuścili klasztor. Tu podczas swej bytności kazał król poświecić biskupowi Chełmiń-skiemu chorągiew nową dla pułku z nim przybyłego. W styczniu 1648 r. kiedy gwałtowniejsze oznaki choroby mającej wkrótce-przyprawić o śmierć tego monarchę okazały się w Warszawie,, Władysław widząc że zwątpili o nim lekarze, udał się o ratunek do Tej, którą zawsze czcił jako opiekunkę swoją i całego narodu,, do N. Maryi Panny. Gdy zaś gorącą zaniósłszy modlitwę do św. Obrazu Jej, doznał natychmiast ulgi, chcąc pamiątkę wdzięczności i hołdu zostawić, wysłał z Warszawy dworzanina swego, Stanisława Skarszewskiego do Częstochowy z poleceniem co do nabożeństwa dziękczynnego i złożenia srebrnego wotum. (Nieszporkowicz. Odrób. Stołu król. str. 316). Było to niejako ostatnie pożegnanie na ziemi z tym świętym miejscem tego pamiętnego z wielu względów dla Polski króla i ostatnim kresem pokoju i pomyślności jakich dotąd Jasna Góra doznawała. Władysław IV dokonał żywota w Mereczu dnia 20 maja 1648 r., a z nim skończyła się można powiedzieć potęga Polski na morzu i lądzie.