01. OBRAZ MATKI BOSKIEJ CZĘSTOCHOWSKIEJ I HISTORJA JASNEJ GÓRY 02. OBRAZ CZĘSTOCHOWSKI W STAROŻYTNOŚCI I O TYM JAK DOSTAŁ SIĘ NA RUŚ 03. SPROWADZENIE OBRAZU I PAULINÓW NA JASNĄ GÓRĘ, NAPAD HUSYDÓW 04. PIELGRZYMKI KRÓLÓW POLSKICH NA JASNĄ GÓRĘ DO CZĘSTOCHOWY 05. WP£YW WIZERUNKU NAJŚW. MARYJI PANNY NA POLSKĘ W CUDOWNYM OBRAZIE 06. PIERWOTNY STAN KOŚCIOŁA NA JASNEJ GÓRZE I JEGO ROZBUDOWA 07. KAPLICA NMP, ZAKRYSTIA I SKARBIEC JASNOGÓRSKI 08. OBRONA JASNEJ GÓRY ZA PANOWANIA JANA KAZIMIERZA 09. PIERWSZY SZTURM SZWEDÓW NA CZĘSTOCHOW PO ZAWIESZENIU BRONI 10. CUDOWNE ZJAWISKA NA JASNEJ GÓRZE W CZASIE OBLĘŻENIA 11. CO TEŻ DZIAŁO SIĘ W KLASZTORZE W TYM OKRESIE 12. POżAR NA JASNEJ GÓRZE, ODBUDOWA, WIZYTY KRÓLÓW 13. KORONACJA CUDOWNEGO OBRAZU I BUDOWA WIELKIEGO OŁTARZA 14. KONFEDERACJA BARSKA & OŁTARZE NA WIELKIM KOŚCIELE 15. SKUTKI POWSTANIA 1863 R. DLA ZAKONU OO. PAULINÓW 16. JASNA GÓRA PO WYBUCHU WOJNY 17. JASNA GÓRA W WOLNEJ POLSCE 18. W LITERATURZE POLSKIEJ 19. PAULINI
Na podstawie dostępnej literatury oraz artykułów zamieszczonych na łamach częstochowskich dzienników powstał dział historii Jasnej Góry, w którym przedstawione zostały najważniejsze i najbardziej istotne wydarzenia. Kopiowanie, reprodukowanie oraz wykorzystywanie tekstów w całości (bądź ich fragmentów) w innych mediach, bez uprzedniej, pisemnej zgody jest surowo zabronione. Nie bierzemy odpowiedzialności za zamieszczone przez nas informacje oraz za decyzje i konsekwencje jakie Odwiedzjący podejmą na ich podstawie. Mamy nadzieję, że nasz serwis jest dobrym niezależnym źródłem wielu informacji i będzie stanowił kompendium wiedzy o Częstochowie dla wszystkich internautów. Ostatnia modyfikacja: 2018.02
Dnia 16 lipca 1690 r. w sam dzień uroczystości Szkaplerza N. Maryi Panny, kiedy już zaczęte nabożeństwo zgromadziło mnóstwo ludzi w świątyni Jasnogórskiej, nagle o siódmej godzinie rano ogień ukazuje się na dachu klasztornym między kominami kuchennymi. Na odgłos pożaru wybiegają wszyscy z kościoła na ratunek; lecz wiatr silny od północy roznosi gwałtownie iskry po dachach i w kilka chwil jednym płomieniem ogarnia szczyty klasztoru. Napróżno dzwon kościelny jęczącym głosem wzywa pomocy wszystkich; trudna pomoc, bo w kadziach stojących na poddaszu wody nie było, a jedna studnia nie mogła jej prędko dostarczyć. Rzuca się jednak lud z zapałem do gaszenia straszliwego ognia; biegną młodzi zakonnicy do wynoszenia swoich sprzętów z drugiego piętra klasztoru, gdy starsi ojcowie na rozkaz przeora idą do kaplicy w loretańskich litaniach błagać miłosierdzia Bożego. Lecz, gdy wkrótce gwałtowność płomieni pożarła górną część klasztoru, a iskry rozlatując się na około zapaliły środkową wieżę kościoła, Paulini zastraszeni grożącym już niebezpieczeństwem kaplicy nie ociągając się dłużej, najdroższy skarb swój, cudowny obraz Matki Boskiej, wyjmują z ołtarza i obwinąwszy go z uszanowaniem, wynoszą pogrążeni w ciężkim smutku wśród płaczącego ludu do kościoła św. Barbary. Zaledwie tam stanęli, a już ogień rozpostarł się po dachu wielkiego kościoła i wielka wieża, widzialna pobożnym pielgrzymom z daleka, gorzała potężnie. Pozostali więc zakonnicy z wiernymi sługami domu swego zdejmują z ołtarza Bogarodzicy kosztowne ozdoby, obnażają ściany i razem z innymi ofiarami skarbca składają w sklepionej zakrystii. Tymczasem pożar szerzył się coraz bardziej, bo wiatr skręciwszy się nagie od północy na południe, zaniósł go na pobliskie klasztorowi stodoły zbożem napełnione i browar, które zapalone z kolei, iskrami latającemi na wszystkie strony już poczęły zagrażać klasztorowi św. Barbary. Ostrożność tylko i gotowość wody tamtejszych braci nie dopuściła do nowej klęski. Lecz zato kościół wielki na Jasnej Górze palił się bez ratunku, a chociaż go dawano, w powszechnym zamieszaniu wszystko było bezskuteczne. Wkrótce wieża wielka i dwie bliższe wielkiego chóru kaplice, to jest: Denhofowska i św. Anioła, oraz przysionek kościoła strawione zostały. Lecz nie tu koniec był tej strasznej kieski. Mocne sklepienie zdawało się ubezpieczać wnętrze wielkiego kościoła od ognia; wszyscy tak byli pewni tego, że śmiało odradzali Paulinom wynoszenie sprzętów i obrazów z ołtarzy. Tymczasem ogień po zniszczeniu mniejszej wieży na kościele, dostawszy się do jej osady przytwierdzonej i związanej sztabami żelaznymi z wystawą zewnętrzną świątyni tak silnie działał, że popękał}- żelaza i cała posada tej wieży razem z wystawą runąwszy na sklepienie kościelne, przebiła je i organ razem z chórem dla muzyki i częścią stall pogruchotała. Tym sposobem ogień dostał się do środka kościoła i już wtenczas żadnego ratunku nie było. W pół godziny ołtarz wielki cały złocony i czterema obrazami ozdobiony, stalle pięknej rzeźby złocone tak że z 12 posągami proroków, inne obrazy na ścianach prezbiterjum pozawieszane, nakoniec dalsze ołtarze z bogatym ich ubraniem i pięknymi ozdobami: wszystko to w popiół obrócone zostało. Tak w ciągu niespełna trzech godzin starożytne siedlisko obrazu cudownego Bogarodzicy, przedmiot czci tylu narodów, tylu wielkimi pamiątkami sławie, zamieniło się w gruzy i zczerniałego zgliszcza widokiem przerażało tych, którzy tego dnia samego patrzyli na całą jego świetność i wspaniałość. Wszakże w pośród tak straszliwej klęski, ubłagany gorącymi modłami kapłanów i ludu Bóg ocalił najdroższe i najświętsze miejsce, kaplicę Matki Bożej. Już po stopieniu się nad nią miedzianego dachu od wielkiego żaru płomieni, upadło pokrycie z belkami, już okna nawet zostały strawione, a jednak ogień uszanował jej wnętrze i prócz okopcenia krawędzi złoconych na sklepieniu żadnego innego śladu nie zostawił. Również ocalał skarbiec, chociaż po zniszczeniu dachu sklepienie jego tak było zasypane popiołem i żarzystymi węglami, że mało co nie pękło od gorąca . Lecz co dziwniejsza, bibliotece nawet nic się nie stało, pomimo to, że zegar wielki z całym swoim ciężarem i dzwonem z wierzchołka palącej się wieży, spadł na sklepienie biblioteki, a jednak złamać go nie mógł. (Biblioteka znajdowała się tam, gdzie obecnie zaprojektowano muzeum). Ocalały też książki z wyjątkiem tych, które się w chórze i w celach znajdowały. Nazajutrz zaczęto zbierać gruzy i popioły, a takie ich było mnóstwo, że. wielka ilość ludzi dzień i noc pracując około oczyszczania i wywożenia, zaledwie po dziesięciu dniach sam kościół oswobodzić od nich zdołała. żaden człowiek w tym okropnym wypadku nie utracił życia. Przyczyną pożaru był źle opatrzony komin w piekarni klasztornej, skąd ogień zakradł się i tlał tak długo niespostrzeżenie na poddaszu aż stał się przyczyna całego nieszczęścia. (Akta prow. T. V. str. 437 do 444). Powrócenie cudownego obrazu W ciężkiej boleści pogrążeni z powodu tego nieszczęśliwego wypadku Paulini, zajęli się natychmiast powróceniem na Jasną Górę cudownego obrazu, który naprzód w dawnym refektarzu (pod salą rycerską) postawiony i ozdobiony został, obok niego zaś dwa ołtarze poboczne urządzono i tam się Msze św. tymczasem odprawiały, a potym po ugaszeniu zupełnym ognia nad kaplicą, i skarbcem przeniesiony był do zakrystji, gdzie mu lud przybywający cześć oddawał. Starania O. Tobiasza o odbudowę, O. Tobiasz Czechowicz, zniósłszy z pokorą i rezygnacją to ciężkie nieszczęście, którym podobało się Bogu dotknąć to miejsce, zajął się najgorliwiej odbudowaniem popalonych gmachów. Gdy na to jednak zasoby zgromadzenia wystarczyć nie mogły, prowincjał pisał do króla i biskupa krakowskiego, donosząc o klęsce, prosząc zarazem o pomoc. Obiecał ją Jan III w odpowiedzi swej z Warszawy pod dniem 27 lipca 1690 r., a Jan Małachowski, biskup krakowski przysłał na kilka miesięcy 3000 złotych. Oprócz tego rozesłani zostali Ojcowie po kweście po Polsce, Litwie, Rusi i Śląsku, z których powróciło wielu ze znacznymi ofiarami pobożnych. Ale najwięcej dopomógł niezmienny dobrodziej zakonu, Michał Warszycki, chorąży koronny, który na ręce prowincjała rychło pięć tysięcy złożył. Z tego wszystkiego w przeciągu czterech miesięcy nowy dach miedziany przykrył kaplicę N. Maryi Panny, a dachówka osłaniała skarbiec i kościół. Zakonnicy rozpuszczeni do innych klasztorów i rodzin swoich powracali, a na Wniebowzięcie N. Maryi Panny w kaplicy O. Dunin S. J. pierwszy raz po pożarze miał kazanie do ludu. Dopiero zaś na Narodzenie N. Maryi Panny zaczęto nabożeństwo tam od-odprawiać przed ołtarzem Pana Jezusa, a w zakrystji, przed cudownym obrazem Msze czytane się odprawiały. Przeniesienie do kaplicy cudownego obrazu Gdy przy takich zabiegach i pomocach przyszło wreszcie do przywrócenia dawnego stanu kaplicy, 1 listopada przeniesiono uroczyście na pierwotne miejsce obraz cudowny. Przewodniczył tej uroczystości biskup krakowski, Małachowski, a 12.000 ludu pobożnego napełniło niedawno zniszczoną świątynię. Zgromadziła się także w znacznej liczbie i szlachta z okolic bliższych, pa-miętna na opiekę, jaką im w niebezpieczeństwach krajowych to miejsce dawało. Między nią znajdowali się ze znakomitszych Michał Warszycki, chorąży koronny, Zygmunt Denhof, podkomorzy wieluński, Kazimierz i Jan z Kurozwęk Męcińsey, pierwszy starosta, drugi chorąży wieluński, osobliwsi czciciele Matki Boskiej Częstochowskiej. Uroczystość zakończona została nazajutrz aktem, który rozrzewnił lud zgromadzony. Prowincjał, przypisując ów pożar karze Boskiej za grzechy zakonników, zalecił wszystkim członkom zakonu Paulinów, ażeby upadłszy krzyżem przed obrazem Matki Bożej śpiewali psalm: Miserere mei Deus. Ze skruszonym sercem odbyli to kolejno ojcowie wśród tłumu zbudowanego, a potym wszyscy chórem odśpiewali hymn: Ciebie Boga chwalimy, dziękując Wszechmocnemu za podźwignięcie z upadku wspaniałej Jego świątyni. Pamiętna ona klęska Jasnej Góry tak dotkliwa była dla całego kraju, że wszyscy, na co mogli się zdobyć nieśli w ofierze, ażeby ją podnieść z ruin, albo też innych pobudzić do pomocy w tym celu. Między innymi należał do tego znakomity tego czasu wierszopis, Wespazjan Kochowski, który jeżeli nie pieniędzmi, to przynajmniej talentem swym chciał się przyczynie do chrześcijańskiego i narodowego dzieła. Już w trzy lata po nieszczęsnym wypadku napisał i wydrukował książeczkę pod tytułem: Rubus incombustus SS ma Virgo Deipara Maria, eterum in Monte Claro Częstochowiensi per fortuitum incenduim Anno Christi 1690 mensis Julii, die 16 igne I Jaesus - i pierwszy jej Egzemplarz zgromadzeniu przysłał razem z następującym listem do prowincjała, który się w aktach klasztornych zachował: Mnie Wielce Mości Księże Prowincjale Jasnogórski a Moi Wielce Mości Panie Przyjacielu. Kiedy W M M W Panowie nadrujnowaną przez ogień Jasnej Góry Bazylikę niemałą pracą i kosztem wielkim reparujecie: Więc też Ja poczuwając się miejscu Świętemu być obligowanym, ad opus concurro y czym mogę mój obowiązek przeciwko Matce Bożej wyświadczam. Wydawszy pewny script iusz facultate or-dinaria approbowany, ad perennem tanti casus memoriam on i sam siebie z nim ad pedes Matki Boskiej rzucam y pokornie lichy podarek przez ręce W M P. Sanctissimae Dei Genitrici y daje oddaye, żebyś go W M W P jako gospodarz miejsca świętego za wdzięczne przyjąć raczył, wielce upraszam. Miałem był sam cum hoc levidensi scripto na Jasnej Górze comparere, ale że mię już na szóstą niedzielę złe zdrowie lecto affixit, dlatego przez ręce syna mego, tę papierową ofertę Panu Bogu memu oddaję, który bardziej ad intentionem offerentis, quam quantita-tem oblati respicare solet. Przyjmijcież tedy W M M. Panowie tę lichą lucubracię za wdzięczne, a mnie przed Panem Bogiem nie raczcie grzesznego zapominać, gdyż się i ja na zawsze odżywam. Adm Reverende Paternitatis życzliwym y Uniżonym Sługą Kochowski Wespasian z Kochowa mp. W Goleniowach die 22 October. A. D. 1693. Nie prędko jednak przyszło do zupełnego odnowienia i przywrócenia do dawnej świetności wszystkich gmachów na Jasnej Górze. Odnowienie wielkiego kościoła Po odnowieniu zewnątrz i wewnątrz kościoła, sprowadzono tu i ugodzono do malowania sklepień wielkiej świątyni i kaplicy Karola Dankwarta, rodem Szweda z Nissy, katolika, który tej pracy ze sławą swojego pędzla dokonał w ciągu dwóch lat (1694 i 1695. Akta prow. T. V. str. 593). Poczym w końcu listopada 1695 r skończono nowy chór wyższy w kościele, w kaplicy zaś w lipcu dopiero 1696 r. ustawiono organ na dwanaście głosów. Nakoniec refektarz na nowo pomalowano; wszystko to ze składek- i ofiar różnych osób, a za gorliwym staraniem prowincjała. Dalsze wydarzenia na Jasnej Górze Gdy do takiego stanu odnowiono kościół na Jasnej Górze, przeniesiono też nocne nabożeństwa i dzienne, Msze i procesje do wielkiego kościoła, gdzie 20 lipca 1696 r., biskup krakowski. Małachowski konsekrował wielki ołtarz, położywszy tam relikwie św. Męczenników: Aniceta, Adrjana, Marcelego i Honoraty. Na kapitule r. 1697 postanowiono wystawić dla drukarni osobną budowę. Tak do końca wieku 17 dźwigała się ze zniszczenia swego Jasna Góra powoli, lecz gruntownie i wspaniale. Nie brakowało i w ten czas wydarzeń i smutniejszych jeszcze obrzędów. Do tych ostatnich należy pogrzeb w dniu 15 listopada 1694 r. zmarłego Zygmunta Denhofa. podskarbiego nadwornego litewskiego i syna jego jedynaka ośmioletniego, który z wielką uroczystością Paulini odprawili pomni na ciągłe jego dobrodziejstwa dla Jasnej Góry. Większym jeszcze smutkiem przejęte było zgromadzenie Paulinów, kiedy przyszła wiadomość o zgonie króla Jana 111 największego dobrodzieja ich zakonu, który w sam dzień Trójcy Przenajświętszej dnia 17 czerwca 1696 roku w Wilanowie umarł. Uciemiężanie Jasnej Góry przez wojska związkowych Wiadomo jakie niezgody i burze śmierć Jana III na Polskę sprowadziła. Związek, czyli konfederacja wojska bezpłatnego i o żołd się dopominającego może była najdotkliwszą dla porządku wewnętrznego kraju. Między innymi uległy ciężkim stacjom wojskowym i różnego rodzaju uciskom dobra klasztorne w r. 1696 Zrazu wprawdzie marszałek związku koronnego Baranowski, przekonany przez wysłanych do niego ojców o niesłuszności u-trzymywania wojska przez konwent, zgodził się na uwolnienie włościan klasztornych od stacji zimowych. Lecz potym zmuszony uporem swoich doradców musiał rad nie rad największych dopuścić się uciemiężeń. Skończyło się jednak na tym, że Paulini więcej niż 20.000 florenów na traktamenty i podarunki dla związkowych musieli wydać. W następnych latach nietylko podczas bezkrólewia, ale już nawet za panowania Augusta II w r. 1698 ciągnęły się dalej uciemiężenia, a lud wiejski nieszczęsny i od własnych rodaków nękany, tym boleśniej znosił swoje cierpienia. Królewicz Jakub Sobieski na Jasnej Górze W czasie niepomyślnych dla narodu zapasów o koronę polską, królewicz Jakub Sobieski przybył na Jasną Górę 26 czerwca 1697 r. właśnie w sam dzień wyznaczony na elekcję króla, chcąc tu czekać na jej wynik w pośród przyjaznych sobie obywateli województwa krakowskiego. Przyjęty przez wszystkich Paulinów ze czcią oddawaną królom, wywdzięczył się też za gościnę hojnymi darami; ofiarował bowiem Matce Bożej prócz innych drobniejszych wotów, nader piękny krzyż wysadzany drogocennymi perłami, a na aparata kościelne oddał swoją własną szatę ze szkarłatnego aksamitu złotem przetykanego, którego łokieć płacono po 24 czerwone złote (dukaty). We dwie niedziele po przybyciu królewicza, który w zupełnej ufności bez straży przybył na Jasną Górę, zjawiło się w Częstochowie 150 piechoty węgierskiej, zostającej na żołdzie jego. Ofiarował królewicz tych żołnierzy prowincjałowi na załogę do twierdzy, zapewniając, że ze skarbu swego opłacać ich będzie. Lecz prowincjał ani mógł, ani chciał przyjąć tę ofiarę, dość zresztą w mniemaniu jego podejrzaną, wymawiając się wyraźnym rozkazem prymasa nieprzyjmowania w tym zamieszaniu Rzeczypospolitej nikogo z panów krajowych i zagranicznych żadnej straży do klasztoru, zwłaszcza, że miejscowa sto z górą żołnierza licząca dostateczną była dla obrony świętego miejsca. Po tym odmówieniu królewicz za pozwoleniem prowincjała Węgrów do Kłobucka, potem na załogę do zamku w Brodach odesłał. Sam też wkrótce ciężkim losem prześladowany i od tronu ojcowskiego odrzucony po czterotygodniowym pobycie na Jasnej Górze, odjechał. (Akta prow. T. V. str. 677.) Co się działo na Jasnej Górze za czasów Augusta II Po Janie III na tron polski został wyniesiony August II, król saski. Ten po wyborze swoim wjeżdżając do Polski, miał zamiar w Częstochowie na Jasnej Górze uczynić wyznanie wiary, gdyż był protestantem. Odradzano mu jednak, zwłaszcza, że przed wstąpieniem do Polski dopełnić tego za granicami był obowiązany. Radzi byli temu zakonnicy, czując, że nie mogliby tak wiele kosztów ponieść na przyjęcie nowego króla po klęskach i szkodach, jakie niedawno ponieśli. Król nie odwiedził także Jasnej Góry po swej koronacji. Przybył tylko nuncjusz nowy, arcybiskup tebajski, Davia. Rok 1697 pamiętnym był również dla zgromadzenia Paulinów na Jasnej Górze pogrzebem Warszyckiego, wojewody sandomierskiego, który jadąc na sejm elekcyjny do Warszawy, dnia 10 maja życia dokonał. Ciało jego złożono do grobu familijnego, jako jednego z dobrodziejów Jasnej Góry. Lecz wkrótce i drugi smutny obrządek dopełniony tu został. Albert Denhof zaledwie objął rządy diecezji krakowskiej, śmierć zabrała go 16 marca 1702 r. w 54 roku życia i grób rodziny jego imienia słynnego w dziejach polskich, pod kaplicą św. Pawła I Pustelnika na wielkim kościele się znajdujący, zawarł i te zwłoki biskupa obok przodków jego. Pogrzeb odbył się 5 kwietnia, a głaz marmurowy z napisem ułożonym przez jednego z zakonników pokrył grobowiec. Najazd szwedzki Chociaż pierwsze lata panowania Augusta II zdawały się zapowiadać Polsce dłuższy pokój, nowy najazd Szwedów zagroził r. 1702 miejscu świętemu. Szwedzi, którzy zwani byli piratami Europy, nie jak prawo narodów każe, lecz jak rozbójnicy morscy bez wypowiedzenia wojny nagle Avpadali do Polski i rabowali. Tak się zdarzyło w roku. 1702. Karol XII wpadł do Polski (mówi współczesna kronika), łasił się jak lis, wścibił się do jamy jak jeż. a rzeczywiście obdzierał i niszczył kraj polski. Po zwycięstwie Szwedów nad wojskiem polskim i saskim pod Kliszowem, zajęty został Kraków 10 sierpnia 1702 r. Przestrzeżony przeor od kardynała Radziejowskiego o grożącym niebezpieczeństwie, 9 maja zwoławszy ojców definitorów złożył walną naradę o zaopa-trzeniu w żywność i amunicję twierdzy na przypadek oblężenia i o powiększeniu załogi. Zajęto się też bez zwłoki wykonaniem postanowienia tak, że w chwili opanowania przez Szwedów Kra-kowa, straż klasztorna powiększona została 120 żołnierzami pieszymi starosty wieluńskiego, Męcińskiego i 100 kasztelana krakowskiego, dobrze wyćwiczonymi na żołdzie konwentu. Dodał do tego ze swej strony miecznik koronny Warszycki 8 armat swoich przysłanych z Pilicy 3 lipca, co wszystko postawiło Jasną Górę na stopie obrony. (Akta prow. Tom V str. 846). Zaraz też, bo 12 sierpnia 8000 Szwedów pod dowództwem jenerała Guldenstierna, zniszczywszy rabunkiem i kontrybucjami Wielkopolskę, przyszło do miasta Częstochowy. Tu rozłożywszy się, w okolicach Jasnej Góry takie uciemiężenia zaczął wszędzie czynić nieprzyjaciel gwałtownym wybieraniem żywności i wypasaniem zbóż, że samemu klasztorowi szkody blisko na 10.000 złotych uczynił po folwarkach. Wszakże po dziesięciu dniach pobytu 22 sierpnia ruszył się ku Krakowowi. Lecz poprzedzającej nocy dla zniechęcenia Szwedów od przedłużenia pobytu ich pod Częstochową wystrzelono z działa na wiatr prochem, co bezpiecznie obozujących nieprzyjaciół zatrwożyło i o co nazajutrz dopominali się tłumaczenia od przeora. (Akta prowin. str. 847). Nie wczesny ten wystrzał mocno obraził Szwedów i do zemsty pobudził. Jakoż wkrótce okazały się skutki tego: gdy bowiem odchodzącym z pod Częstochowy Szwedom wpadł nieszczęśliwie w ręce jadący z Jasnej Góry z listami do Sapichy podskarbiego litewskiego O. Egidjusz Paulin, niewprzód uwolniony został, aż klasztor nie wyliczył im tysiąca imperiałów, za niedostarczenie jakoby nakazanego przez nich chleba dla wojska. (Nieszpork. Odrobiny str. 449.) Powtórne to najechanie przez Szwedów pod dowództwem Karola XII chociaż inne pozory miało, uciemiężeniem jednak swoim i wszystkimi następstwami wojny" obarczyło kraj, tak jak pierwsze. Spadły one całym brzemieniem na okolicę Częstochowy, a twierdza otaczająca przybytek Boga-rodzicy Maryi, jeżeli nie tak gwałtownym jak pierwsza napaść, to częstszym i nie mniej groźnym zamachom nieprzyjaciół opierać się musiała. Lecz duch Kordeckiego na długi czas zagrzał piersi pobożnych jej stróżów i utwierdził w sercach zakonnych mocne przekonanie o ich wysokich i świętych obowiązkach. O. Izydor Krasuski, prowincjał Paulinów, godnym był następcą pamiętnego poprzednika swego. Miał on wytrzymać groźne burze, które wstrząsając ziemią polską na początku 18 wieku, oparły się o świątynię Jasnej Góry. I wytrzymał ze stałością i przezornością godną pamięci potomnych. We dwa lata po pierwszym zjawieniu się Szwedów pod Częstochową znowu w styczniu r. 1704 podstąpili oni znienacka w celu opanowania twierdzy. Powodem tego był następujący wypadek. Dnia 5 stycznia przez nieostrożność jednego z puszkarzy zapaliła się część mała prochu w składzie na Jasnej Górze; szczęściem skończyło się na małej szkodzie i stracie jednego człowieka. Lecz jenerał szwedzki Rheinscliild, stojący w Wieluniu otrzymał fałszywą wiadomość, że wybuch był gwałtowny i że część warowni wysadzoną została w powietrze. Tak przekonany, zebrawszy na prędce do 6 tysięcy wojska ruszył nagle z Wielunia pod Jasną Górę dla opanowania nadwyrężonej twierdzy. Stanąwszy jednak we wsi klasztornej Kocin, wysłał oficera ażeby wprowadzony do twierdzy, przekonał się o jej stanie i domagał się kontrybucji i prowiantów. Prowincjał odmówił przyjęcia Szweda, a listami prosił jenerała, żeby się wstrzymał od ucisku wieśniaków. Zrazu Rheinschild dobrze przyjął posłanego z listem zakonnika i wszystko obiecał, ale niczego nie dotrzymał; gdy mu zaś drugi list przyniesiono , odrzucił z gniewem prośby prowincjała i rzekł: "niech mi się nikt z was już więcej nie pokazuje, - nie chcieliście przyjąć jednego z moich oficerów do klasztoru, wkrótce wszystkich będziecie musieli wpuścić". Po takim oświadczeniu widząc prowincjał, że zaraz może przyjść do kroków wojennych, całą swą usilność zwrócił na ostateczne przygotowanie się do obrony. Zaczął więc najpierw od nabożeństwa, od wezwania pomocy Boga, bez której dzieło ludzkie nie może być dokonanym. Odprawiono "solenną wotywę z wystawieniem N. Sakramentu i odśpiewano suplikacje. Kapłani i lud obecny padał na twarz ze łzami przed obrazem Maryi, błagając znowu Jej orędownictwa w nowym niebezpieczeństwie. Po odprawieniu tych modłów serdecznych prowincjał zajął się urządzeniem straży klasztoru i warowni. Dozór nad bastjonem wschodnio-południowym powierzył O. Stanisławowi Radoszewskiemu, nad bastjonem wschodnio-północnym O. Ambrożemu Świniarskiemu; bastjon północno-zachodni O. Dionizemu Gotlickiemu, a zachodnio-południowy O. Klemensowi Czekanowskiemu. Wszyscy mieli równą liczbę zakonników i ludzi, wszyscy równą władzę i obowiązki. Młodzi zakonnicy pozostali mieli strzedz od ognia dachów klasztoru i kościoła; słabsi zaś i starcy przeznaczeni do chóru i modlitwy. Wszakże te przygotowania zbytecznymi się stały wtenczas, bo dowódca Szwedów, czy to lękając się mocnego puklerza Maryi, czy też nie chcąc wojsk swoich wystawić na stratę, od murów klasztoru odstąpił, a zaniechawszy dalszego ataku z całą siłą ku Krakowowi tegoż dnia wyruszył, zostawiwszy mały oddział wojska pod dowództwem pułkownika Horna. Piątego lutego z tą samą główną siłą do 5 tysięcy wynoszącą powrócił jenerał Rheinschild. Zdaje się, że wtenczas niewątpliwie było zamiarem jego próbować szczęścia i zmusić zakonników do przyjęcia załogi szwedzkiej; ściśle bowiem natychmiast opasał ze wszystkich stron twierdzę, rozłożywszy najbliższe posterunki o strzał karabinowy od murów, dla wzbronienia przystępu komukolwiek do klasztoru. Poczym kazawszy mnóstwo drabin sporządzić jak do szturmu, ujętego człowieka, mieszkańca Częstochowy, dawnego żołnierza sam ściśle badał o wszystkich szczegółach warowni. Słowem wszystkie pozory okazywały chęć opanowania siłą warowni Jasnogórskiej przez wodza szwedzkiego. Tymczasem jakimś szczęśliwym trafem, pomimo czujności nieprzyjaciół oddana była odpowiedź kardynała Radziejowskiego, na list pisany do niego z prośbą o ubłaganie Karola XII, żeby to miejsce święte zostawić chciał w spokoju. Kardynał już wtedy wahający się w zdaniach swych politycznych, tak pisał do prowincjała: Adm. Rnde in Christo pater! Uważam z listu WM Pana metum, nec vanum, z zbliżenia się P. Reynschilta ku Częstochowie, ale y ja prawem requisitionem WM Pana solicitudine mea posyłając na dowód excerpt z Responsu do mnie pisanego. Zrozumiesz WM Pan ex contentis, że była intencja, króla szwedzkiego, jeszcze iey fundus hucusque superest, chcieć deocupare to miejsce, motivo sumptue offensae, żeście W Moście przed półtora laty do Dywizyey Guldenszterna dwa razy strzelili. Lubo tedy onmiemodium deklaruje seeuritatem, jednak spuszczać się na to nie trzeba, zachowując wszelką ostrożność bez gravarysy i irritamentów. Contrybucyie Reinsziltowi oddać, omnem civilitatem z nim zachować i choćby sami szukali zaczepki ile być może unikać, we dwóch, albo we czterech, jeżeliby chcieli pójść wewnątrz curiositatis gratia nie bronić, z pilnością jednak y uwagą, ne sit error ex non prospecto astu. Reyszyld to pewna, że chybaby chciał industria non viribus tego dokazać, nie mając czym cale dobywać, bo nie ma więcej nad kilkaset piechoty i działek kilka. Choćby tedy irritati nic teraz nie uczynili, jednak tractu temporis mogłoby to zaszkodzić Waszmościom. Super onmia zaś zalecam, żeby tam żadnego Sasa nie było, bo byście nieomylnie Szwedów sprowadzili, za com ja sam ręczył, że tam jeden z nich nie będzie, na których tak są Szwedzi zawzięci, że ich eliasz in Sanctuario szukać gotowi. Jeżelibyście Waszmość mogli mieć polskich od kogo pro praesidio ludzi, firmare siebie i to miejsce możecie, ale na przyjęcie Sasów, choćby był ordynans czyi, cale go nie słuchać. Co wszystko chciej WM Pan pro prudantia sua jako naylepii dirigero, a ja satisfacio affektowi memu, którym feror ku temu miejscu, pisząc się Adm. Rnd Paternitatis Yestrae . Amantissimus in Christo M. Cardinalis Radziejowski Primas Przyłączony do tego wyciąg z listu hrabiego. Piper do kardynała 24 stycznia tegoż roku pisanego zawierał oświadczenie jego, że jakkolwiek słuszną ma urazę Imć król szwedzki do Paulinów za ich postępowanie przeszłoroczne z jenerałem Guldenstern, nie chce jednak szkodzić Rzeczypospolitej. że polecenia dane jenerałowi Reinszildowi ściągają się tylko do tego, żeby na poruszenie Sasów baczność dawał, i żeby, jeśli dla powściągnienia ich zamiarów znajdzie potrzebę, miejsce to swoją załogą umocnił. Jeżeli zaś nie, żeby je zostawił nietykalne. Nakoniec w razie konieczności zajęcia twierdzy wykonał to bez żadnych za-targów, a tymbardziej kroków wojennych. (Akta prow. Tom. VI. str. 76). Odetchnęli zakonnicy przeczytawszy te listy, nie zmniejszyli jednak środków ostrożności, bo postępowanie wodza szwedzkiego nie okazywało wcale "chęci przyjaznych. Wszystkie bowiem zboża, bydło i zapasy żywnościowe folwarków i wsi klasztornych gwałtem pozabierane zostały; pozostałemu zaś w kla-sztorze św. Barbary O. Marjanowi Wąsowiczowi bez względu na jego wiek sędziwy ciągle wyrządzano obelgi, a raz nawet kazano klęczącemu obnażyć szyję, do której przyłożono miecz, grożąc ścięciem. Ale że się chętnie na męczennika poddawał, prześladowca schował miecz, mówiąc: nie będziesz męczennikiem, bo chcesz nim być koniecznie! Wszystkie te udręczenia skończyły się niespodzianie po czternastodniowyni ścisłym oblężeniu klasztoru. W nocy dnia 16 lutego wódz szwedzki zwinąwszy obozy, ruszył z całymi wojskami swymi ku Krakowowi, chcąc tam Augusta II zmusić do walki. Przez całą wiosnę i lato 1704 r. nieustanne zapasy i gonitwy między Szwedami i Sasami trapiły nieszczęśliwą Polskę we wszyst-kich prawie okolicach jej między Warszawą, Poznaniem, Krakowem i Lwowem. Każde z tych miast głównych królestwa na-przemian od nich zdobywane i niszczone, traciło do ostatka dawną zamożność i świetność.. Po Litwie również srodze grasował Moskal i nie było już bezpiecznego przytułku na ziemi polskiej. Częstochowa jednakże od miesiąca marca zostawała w spokoju. Przybycie Augusta II na Jasną Górę Kończyła się kampania Karola XII w Polsce w tym roku niepomyślnemi dla Augusta II wypadkami. Zdetronizowany przez swojego zwycięzcę, opuszczony od wielu dawnych stronników pomimo dzielnej obrony swojej, musiał zostawić stolicę w ręku szwedzkim. Ścigany z wojskiem swoim, dowodzonym przez feldmarszałka Schulemberga, król szwedzki w pochodzie do Saksonii, rozłączył się w Uniejowie 24 października z główną siłą swoją, celem rozerwania uwagi na dwie strony i udał się w 2000 koni w kierunku Krakowa. Tam dążąc przybył niespodzianie dnia 6 listopada August II na Jasną Górę, poprzedzony na kilka dni przed tym od Horacjusza Filipa Spada, nuncjusza papieskiego w Polsce. Spotkał króla nieprzygotowany do przyjęcia prowincjał na czele zgromadzenia z krzyżem w ręku za ostatnią bramą twierdzy i kilka słów zaledwie na powitanie wyrzekł, na co mu podkanclerzy koronny odpowiedział. Gdy się król posunął między bramy, a towarzyszący mu major Nasserns nie chciał wnijść do twierdzy, zamknięto wrota i król mając obok siebie podkanclerzego i kilku panów, gdy zsiadł z konia nie miał nawet komu oddać go cło trzymania, ale sam prowadził. Przed kościołem spotkał go nuncjusz i razem z monarchą przy odgłosie organów i hymnu "Ciebie Boże chwalimy" uroczyście wszedł do świątyni. Foczym wprowadzony do kaplicy słuchał Mszy przez swego kapelana śpiewanej. Wojsko saskie rozłożyło się tymczasem obozem około klasztoru. Po obiedzie król zwiedził wszystkie warownie i uzbrojenie ich przeglądał. Nazajutrz 7 listopada po Mszy Św., pożegnawszy zakonników, razem z nuncjuszem król opuścił Jasną Górę. Krzywdy wyrządzone przez jen. Stromberga Następnego roku 1705 jenerał Stromberg, w pięć tysięcy Szwedów otoczył Jasną Górę, domagając się od zakonników złożenia tak wielkiej sumy pieniędzy, jakiej nietylko klasztor tylu przeciwnościami skołatany, ale i całe dobra do niego należące, wyliczyć nie były w stanie. Napróżno O. Krasuski wymawiał się niemożnością wypłacenia żądanej sumy, bo Stromberg najprzód wieś Lgotę następnie folwark Lisiniec, a wreszcie wieś Często-chówkę kazał zapalić, sądząc, że dla nader bliskiego położenia jej od zabudowań klasztornych, łatwo się pożar przeniesie i całą twierdzę w perzynę zamieni. Niemałe wówczas oblężonym groziło niebezpieczeństwo, gdy nietylko iskry, ale i całe głównie na dachy kościoła i klasztoru, oraz obok prochów na wałach znajdujących się, padać zaczęły; lecz widoczna opieka Boga Rodzicy znów ich ocaliła, tak iż najmniejszej szkody w klasztorze nie doznali. Takie niepowodzenie swoje widząc Stromberg, odstąpił od dalszego dobywania twierdzy, uprowadzając O. Zacharjasza Olbrychtowiczar, sędziwego kapłana z klasztoru św. Zygmunta w Częstochowie, którego na wolność wypuścił dopiero za złożeniem okupu. Baliński pisze, że wymógł 30 imperjałów i baryłkę wina. Niechętnym okiem spoglądał król szwedzki na takie postępowanie Stromberga i wkrótce też w Szwecji pozbawić go kazał godności jeneralskiej. Przywilej na drukarnię Znękany wielu przeciwnościami O. prowincjał Krasuski umarł w Krakowie na Skałce 19 czerwca 1706 r. Znamienity ów kapłan pomnożył zasługi swe w zakonie wyjednaniem u Augusta II przywileju na drukarnię, wydanego w £obzowie 2 czerwca 1706 r. Zakład ten istniał przed r. 1635 na. Jasnej Górze, nie miał jednak dotąd upoważnienia królewskiego. Mocą zaś zezwolenia królewskiego zabronionym było, aby żaden z drukarzy i księgarzy w granicach Królestwa Polskiego będących me odważył się przedrukowywać dzieł z pod prasy drukarni Jasnej Góry wyszłych pod karą skonfiskowania przedruku. Następcą O. Krasuskiego został obrany O. Konstanty Moszyński dbający o dobra zakonu i umiejący dźwigać ciężar przyszłych nieszczęść , jakimi Częstochowa dotkniętą została. Jak tylko prowincjał objął rządy, zaraz w r. 1708 morowa zaraza po całej Polsce rozlana, nawiedziła i wieś Częstochówkę, w której z górą 70 osób umarło. O. Moszyński zarządził najskuteczniejsza środki ostrożności, aby zaraza nie przeniosła się do garnizonu, znajdującego się w klasztorze; w Częstochówce zaś dotknięte chorobą domy, w których zarażeni umarli, wraz z sprzętami spalone były, a. przez to reszta mieszkańców ocaloną została. Król Stanisław Leszczyński Po zrzeczeniu się przez Augusta II korony polskiej traktatem Altransztadzkim, chociaż Stanisław Leszczyński, nowo obrany król polski, pod opieką Karola XII, objął rządy kraju po wyjechaniu do Saksonii swojego współzawodnika, nie wszyscy jednak chcieli się poddać mu w kraju. August II silnych jeszcze miał stronników między szlachtą, której wielka część uważała go za prawego monarchę. Do tej opinii i klasztor Jasnogórski zdawał się przychylać, co się widocznie pokazuje z życzliwości jaką mu okazywał Ludwik Pociej, hetman wielki litewski i Jakub Rybiński podkomorzy chełmiński, najgorliwsi stronnicy i obrońcy Augusta, którzy nawet dobra klasztorne od stacji i kontrybucji wojskowych ocalili. Nie uniknął ich jednak w roku 1709, kiedy Szwedzi znowu bliżej Częstochowy krążyć zaczęli. Wstawiał się o to jednak król Stanisław na prośbę prowincjała, który mu w podarunku przysłał obrazek N. Maryi Panny na miedzi malowany, listem swym do jenerała Schultza, dowodzącego Szwedami w Wielkopolsce, w czerwcu roku tegoż ze Szczuczyna pisanym. Ciągłe pochody wojsk różnych skłoniły prowincjała tymczasem do zajęcia się gorliwie naprawą wałów i warowni Jasnogórskiej. Usypany więc został nowy wał od zachodu za przekopem, nowe ostrokoły otoczyły twierdzę i nowe kosze zrobione zostały do stajen. Ostrożności te potrzebne były zwłaszcza, że Szwedzi odgrażali się przyjść do klasztoru, dla szukania rzeczy ukrytych tam przez stronników króla Augusta. Ale prócz rzeczy, wiele też i szlachty przybywało na Jasną Górę, opuszczając powoli dwór Stanisława w Warszawie, gdy ten po oddaleniu się Karola XII na Ukrainę i klęsce jego pod Połtawą, coraz więcej chwiał się na swym tronie. Wszakże prowincjał nie sądził rzeczą bezpieczną przyjąć do klasztoru księżnej Dolskiej, marszałkowej litewskiej, pomimo listu za nią przez króla Stanisława pisanego (Akta prow. T. VI. p. 245). Powodem tego było jak się zdaje, że ta księżna unikała niewiadomo z jakiej przyczyny wojsk rosyjskich, posiłkujących partię króla Augusta, prowincjał zaś nie chciał się narażać na nowe niebezpieczeństwa. Tymczasem wymagania szwedzkie coraz uciążliwsze się stawały; zażądano 50.000 funtów sucharów, pięćdziesiąt beczek soli i td. Ażeby się obronić od takich niepodobnych cło spełnienia wymagań, opłacali się Paulini pułkownikowi Bastwitz i jenerałowi Schultzowi kilku beczkami wina i kilku tysiącami tynfów. Ale i to nie pomogło, owszem uwięziono prowizora klasztoru i gro-żono większymi klęskami. Niebezpieczeństwo coraz bliższe się zdawało, bo we wrześniu jenerał Krassau z wojskiem szwedzkim, przy którym znajdował się i król Stanisław, skierował swój pochód od Koniecpola do Częstochowy. Prowincjał zatym sprowadziwszy dużo broni i amunicji ze Śląska natychmiast wydal wszelkie rozporządzenia do obrony i ponaznaczał dowódców wa-rowni z pomiędzy zakonników, dodawszy im niektórych ze szlachty znajdującej się wtedy na Jasnej Górze. Nadszedł wreszcie 7 września 1709 r. jenerał Krassau z korpusem Szwedów i oddziałem partyzanta Szmigielskiego, a z nimi razem król Stanisław Leszczyński z dworem swoim i rozłożył się we wsiach należących do konwentu, a mianowicie: w Białej, Ostrowach, Kocinie i tp. Nazajutrz zaczęły przybywać na Jasną Górę dla nabożeństwa różne osoby dotąd trzymające stronę Stanisława. Przezorny prowincjał wymawiał się przed nimi, jak mu jest przykro, że nie może osobiście złożyć hołdu swego królowi, choć tak blisko przebywającemu, a to z obawy aby nie uległ losowi, jakiego już prowizor klasztorny doświadczył. Chciało też wielu i ze Szwedów zwiedzić kościół i kaplicę, ale ich nie wpuszczono. Spokojnie się wszakże zachowały wojska w czasie sześciotygodniowego tylko pobytu w okolicach Częstochowy; zabierali wprawdzie Szwedzi bydło po wsiach, ale i z tego część pod samą Częstochówką potrafiono odebrać na rozkaz prowincjała. Nie udało się wszakże uwolnić uwięzionego prowizora, pomimo podwójnych poselstw i listów prowincjalskich do króla Stanisława; bo jenerał Krassau przyrzekając królowi, że go oswobodzi, nigdy tego nie dotrzymał. Najważniejszym wypadkiem jaki wówczas zaszedł pod Jasną Górą, było niespodziane wzięcie pod ścisłą straż dnia 11 września Szmigielskiego z tajemnych dla ogółu przyczyn; a istotnie dlatego, że będąc niegdyś zapalonym stronnikiem Augusta II podobno do niego znowu chciał powrócić. (Akta prow. VI. str. 267). Pogłoska o powrocie Augusta do Polski i przybliżaniu się wojska rosyjskiego w te strony zmusiła Szwedów do zwinięcia obozu i udania się w dniu 12 września do Wielunia. Niedługo po-tym i reszta oddziałów szwedzkich znikła z tych stron i Jasna Góra aż do naszych czasów od najazdów ich uwolnioną została. Trwał jednak niepokój w kraju i dla wielu klasztor Jasnej Góry stawał się bezpiecznym przytułkiem. Kto przybywał na Jasną Górę w tych czasach? We wrześniu przyjechał jeszcze na Jasną Górę ze Śląska Chryzostom Odrowąż Pieniążek, wojewoda sieradzki i tu przebywając ofiarował do kaplicy cudownej lampę srebrną, ozdobioną herbem jego, ważącą 70 funtów. Przybycie innej osoby było jeszcze ważniejsze dla Jasnej Góry; przybył tu bowiem wkrótce Konstanty Rafał, hrabia na £abiszynie Latalski, który razem z krewnym swoim porzuciwszy wyznanie kalwińskie za natchnieniem Mirzewskiego, kanonika gnieźnieńskiego, tu chciał odrzeczenia swego dopełnić, co też dopełnił wobec prowincjała przed ołtarzem Bogarodzicy. (Akta prow. VI. str. 250). Na dłuższy czas przybył Stanisław Szembek, prymas i arcybiskup gnieźnieński i zabawił tu od 17 października tegoż 1709, r. do 30 stycznia następnego roku. Dnia 8 listopada z rana przyjechał do klasztoru ochmistrz carewicza Aleksego, syna Piotra W. z wielu urzędnikami rosyjskimi donosząc o rychłym przybyciu jego celem zwiedzenia świątyń Jasnogórskich i oddania czci obrazowi cudownemu Bogarodzicy. Jakoż tego samego dnia około godziny 7-ej po południu przybył carewicz w towarzystwie księżnej Menszykow do bram twierdzy, o czym uprzedzony prowincjał, rozstawiwszy na przejściu załogę pod bramą, wyszedł z całym konwentem naprzeciw księcia i przy odgłosie dział witał go mową łacińską. Nic na to nie odpowiedziano, ale carewicz z księżną i całym dworem natychmiast udał się do kaplicy N. Maryi Panny, gdzie wszyscy głębokimi pokłonami cześć Bogarodzicy oddawali, a tymczasem znajdujący się w orszaku carewicza kapłani grecko-wschodniego obrządku z djakiem zaczęli po rusku śpiewać modły. Ale nim to wszystko się odbyło, oświadczył carewicz prowincjałowi, ażeby kazał obraz cudowny zdjąć z ołtarza, dlatego, że chce mu oddać cześć pocałowaniem. Gdy na to żądanie przedstawił mu prowincjał, iż obyczaj w tej kaplicy od wieków przez monarchów przyjęty był ten, że klęcząc tylko hołd obrazowi oddawali, carewicz odrzekł, że nie znajduje, aby było ubliżeniem obrazowi świętemu odjęcie go od ołtarza w celu jedynie pobożnego ucałowania. Lecz prowincjał O. Konstanty Moszyński tłumaczył się trudnością ruszenia z miejsca obrazu, który był tak mocno przytwierdzony, że na to trzeba by nie jednej godziny, aby go oderwać. Carewicz tak był przejęty chęcią ucałowania obrazu Bogarodzicy, że pragnął choć po drabinie zbliżyć się do niego, ale i od tego odwiódł go prowincjał, przedkładając, że tego nigdy tutaj nie robiono i poczytanoby za ubliżenie miejscu świętemu. Na tym już poprzestał carewicz, a gdy wychodził z kaplicy, spotkał go przed zakrystją prymas Szembek i krótkimi słowy go powitał, poczym prowincjał z całym konwentem odprowadził go do bram twierdzy, a on udał się na noc do miasta Częstochowy. Na drugi dzień znowu carewicz udając się z wojskiem do Krakowa, wstąpił na Jasną Górę. Krótko jednak bawił i prędko za wojskiem pospieszył. (Akta prow. Tom VI. str. 267). Sejm uchwala uwolnienie dóbr klasztoru od hiberny Gdy August II przy końcu roku 1709 napowrót objął tron polski, którego wyrzec się musiał przez Karola XII, wyjechał w lutym' do Warszawy prowincjał Moszyński, celem ubłagania na zbliżającym się sejmie u króla i stanów jakiegokolwiek wynagrodzenia za poniesione straty przez konwent Jasnogórski, oraz wyjednania obrony od ucisków przez różne wojska, w okolicach Częstochowy popełnianych. Król pamiętając na wierność Paulinów niezmienną ku sobie podczas tej wojny, dał publiczne na zamku warszawskim 15 lutego posłuchanie prowincjałowi, przy-jąwszy od niego łaskawie duży obraz łokciowej wysokości Matki Boskiej Częstochowskiej na miedzi malowany, który zaraz kazał powiesić w swoim pokoju sypialnym. Po długich usiłowaniach z pomocą prymasa, udało się na koniec prowincjałowi wyjednać ustawę sejmową dla Jasnej Góry w tym brzmieniu: "Jasna Góra Częstochowska że nietylko klasztorem, ale i fortecą jest tak potrzebną i pod protekcją Najśw. Matki niezwyciężoną dotychczas była i jest, i ponieważ Ojcowie tameczni przez dziesięcioletnią wojnę szwedzką dotrzymując wierności swojej Nam i Rzeczypospolitej na utrzymanie garnizonu tamecznego, nietylko skarb kościelny wyprzedać ale i długi niemałe zaciąg-nąć musieli, tedy sumę trzydziestu tysięcy złotych z ekstraordynaryjnych prowentów na reparację bastjonów, do zapłacenia za lat da Bóg dwie naznaczamy. A teraz subveniende temu miejscu świętemu, dla dalszego utrzymania jego za zgodą wszech stanów, na teraźniejszym walnym zjeździe zgromadzonych dobromonych wszystkim ogółem cło klasztoru Jasnogórskiego należącym, od wszystkich in genere et specie podatków ordynaryjnych i ekstra-ordynaryjnych od poborów pospolitego ruszenia, stawienia żołnierza łanowego i wszelkich innych ciężarów do 20 lat po sobie idących, plenam indulgemus libertatem. Aczkolwiek zaś dobra pomienione tak w archidjecezji Gnieźnieńskiej jako i w Krakowskiej leżące tak wielu konstytucji sejmowych, osobliwie anni 1676 pod żadne assygnacje hybernowe, stanowiska, przechody i inne ciężary żołnierskie niepodpadają, iż jednak przeciwko tak wyraźnym prawom premuntur et infestantur, tedy stosując się ad mentem Legum publicarum, dobra pomienione ze wszystkich taryf wyjmujemy, i żeby były immunia, libera et exempta mieć chcemy, i jeżeliby kiedykolwiek jakowe assygnacje hybernowe wyszły, żadnego waloru mieć nie będą mogły, i sami contravenien-tes sucumbent winom surowym w prawie opisanym. O co forum w trybunale koronnym, ińter causas militares naznaczajmy. Cui instrumento nemo civium contradiit. (Cb. Vol. Leg. VI. fol. 190. Poparcie konfeder. Sancłem. titulo: Jasna Góra Częstochowska). Prócz tego stany Wielkiego Księstwa Litewskiego, może idąc za natchnieniem Ludwika Pocieja, hetmana W. Lit. osobliwego opiekuna Paulinów, który nawet około tego czasu (1711), klasztor im we Włodawie, dziedzictwie swoim fundował, ofiarowały na utrzymanie straży w twierdzy Jasnogórskiej i inne potrzeby 12.000 złotych polskich. Król zaś ze swej strony na posłuchaniu pożegnalnym dał prowincjałowi reskrypt swój do urzędników nad żupami wielickimi, żeby niezwłocznie sól co kwartał dawnymi przywilejami zapewniona dla konwent a Jasnogórskiego, tak zaległa jako i należna obecnie w zupełności bezpłatnie wydaną była. Pomimo jednak tych upewnień na piśmie, dobra klasztorne ciągłe uciemiężenie od wojsk obcych ponosiły. Bronił je jak mógł przebywający znowu dość długo na Jasnej Górze prymas Szem-bek, wszakże szkody w kontrybucjach prócz wybieranej żywności do 50.000 złotych wynosiły. Sasi r. 1711 w czerwcu, rozłożywszy się obozem między Częstochową a nowicjatem św. Barbary spaśli i stratowali mnóstwo łąk i zboża. W rok potym Grudziński, uganiając się za obcymi wojskami ze swoim oddziałem z Wołochów, Kozaków, Tatarów prócz dragonów złożonym, znacznie także do ucisku wieśniaków się przyczynił. Rozbił go potym Bożechowski, starosta owrucki i sto Tatarów wziąwszy do niewoli, ofiarował ich na roboty koło twierdzy, ale prowincjał ich nie przyjął. Również ucisku doświadczało miasto Częstochowa, opłacając się-ciągle różnego rodzaju wojskom; a gdy zmuszone było raz pożyczyć 100 talarów bitych u żyda na zaspokojenie takich potrzeb, ratusz mu w dzierżawę oddało, gdyż żaden żyd podług przywilejów nie miał prawa w tym mieście przebywać. (Akta prow. VL str. 335). Jednakże za usilnym staraniem prowincjałów klasztor wyjednywał przynajmniej listy ochrony od dowódców wojsk zajmujących stanowiska w tej stronie, zasadzając się na postanowieniu walnej rady warszawskiej, uwalniającym dobra Jasnogórskiego klasztoru od poborów i dostarczania żywności dla wojska. Starania prow. Moszyńskiego o podtrzymanie klasztoru W tych czasach wojny i pomimo ciągłych zamieszek przez dziesięć lat kraj zaburzających, przełożeni OO. Paulinów potrafili z ofiar pobożnych zaopatrzyć nadwerężone warownie twierdzy i powiększać mury klasztorne. Od kwietnia r. 1711 aż do końca tegoż roku, prowincjał Moszyński z pomocą starościny ostrzeszowskiej Leszczyńskiej, dziedziczki dóbr Kruszyny i innych właścicieli, całą twierdzę nowym ostrokołem otoczył, w warowni zewnętrznej Remelin zwanej ścianę jedną z muru na nowo od zachodu wyprowadził i przekopy od wejścia znacznie rozszerzy]. On też korzystając z jakiej takiej spokojności w r. 1712 ściany klasztoru od wschodu nad mieszkaniem O. Jenerała od pożaru jeszcze 1690 r. w opuszczeniu stojące podźwignął i na nowo z dwoma wieżami wymurował. Nie brakło też opiekunów i dobrodziejów, którzy w różny sposób starali się ochraniać i wspierać Jasną Górę. Prymas Szembek pisał w r. 1712 cło króla Augusta, prosząc o zalecenie wypłaty, zapewnionej Paulinom w sumie 30.000 zł. p. dla odnowienia baistjonów. Biskup płocki, Załuski również popierał to przedstawienie. Nie prędko jednak skutek, tych próśb nastąpił, bo skarb publiczny był wyczerpany, lecz podskarbi litewski Kociełł starał się uiszczać z zapewnionej klasztorowi sumy, płacąc pewnymi ratami. Szlachta województwa sieradzkiego z żarliwości pobożnej dla miejsca świętego po dwa dukaty z dymu wyznaczyła złożyć ofiary. Nakoniec sprowadzono 1713 r. do twierdzy 5 armatek spiżowych, które Jan z Iwanowic Odrowąż Pieniążek, wojewoda sieradzki i żona jego testamentem jeszcze w r. 1710 przekazali na obronę Jasnej Góry. Przy tym wszystkim ofiary ludu pobożnego, w miarę nieszczęść publicznych coraz więcej uciekającego się o ratunek do nieba i pod opiekę Bogarodzicy pomnożyły wyczerpane dochody klasztoru. Między możnymi zaś, największe dowody szczodrobliwości swojej okazali w tym przeciągu czasu Konstanty Brzostowski w r. 1711 biskup wileński i hetman wielki koronny w r. 1716. Inni też znakomici pielgrzymi oddający cześć Maryi zawsze jakąś pamiątkę zostawili. Dwóch dostojników kościelnych na Jasnej Górze W jesieni r. 1713 spotkali się z sobą w klasztorze na Jasnej Górze kardynał Benedykt Odescalchi, arcybiskup medjolański, powracający do Włoch z nuncjatury polskiej i nowo mianowany nuncjuszem w Polsce, jadący z Rzymu Hieronim Grimaldi, arcybiskup Edessy. Pierwszy z nich do kilkunastu dni pobyt swój przeciągnąwszy, przyrzekł Paulinom wyjednać u Stolicy Apostolskiej ukoronowanie Obrazu N. Maryi Panny Częstochowskiej. O tym powiemy w dalszej historii. Do zwiedzających w tym czasie dla nabożeństwa Jasną Górę należeli także Józef Potocki, wojewoda kijowski i jenerał Szmigielski, obaj znakomici dowódzcy wojskowi. W roku 1715 gościł tu dni kilka królewicz Konstanty Sobieski w przejeździe ze Śląska dla odwiedzenia brata królewicza Jakuba; pierwszego zaś czerwca zjechał na Jasną Górę dla ćwiczeń pobożnych i zło żenią votów swoich, książę Najburski, elektor, trewirski i biskup wrocławski. Inne wypadki, które zaszły w tym czasie Do kronik klasztoru Jasnej Góry w ciągu trzydziestoletnie go prawie czasu, należy jeszcze kilka zdarzeń mniejszej wagi na pozór, które jednak nową klęskę by sprowadziły na nią, gdyby opatrzność Boża nie czuwała nad miejscem tak powszechnie szanowanem. Roku 1710 dnia 9 października, ogień wszczęty na starym dachu kuchennym od zachodu mało się nie zamienił w powszechny pożar. Przytomność prowincjała i prędki ratunek ze strony mieszkańców Częstochówki odwróciły po dwugodzinnych usiłowaniach nieszczęście podobne temu, które zamieniło w popiół klasztor i kościół w roku 1690. Niedługo potem, bo w r. 1715, czternastego czerwca, w pośród burzy piorun uderzył w wielką wieżę kościoła, skąd przez zakrystję dostał się do kaplicy N. Maryi Panny i tam osmaliwszy sukno pokrywające ołtarz główny i ogłuszywszy jednego z modlących się, wpadł w ziemię. Druga iskra tegoż piorunu wpadła jednocześnie do celi jednego z zakonników, którego przy oknie na modlitwie zastawszy, raniła lekko w rękę. Skończyło się wszystko na wielkim przerażeniu obecnych. Błogosławiona Orędowniczka Jasnej Góry ocaliła ją od dalszego niebezpieczeństwa. Również w roku 1717 dnia. 14 czerwca, podobny wypadek się zdarzył, ale i wtenczas piorun, uderzywszy w wielką wieżę bez mocnego huku, lekkie tylko ślady w kaplicy po sobie zostawił.