01. OBRAZ MATKI BOSKIEJ CZĘSTOCHOWSKIEJ I HISTORJA JASNEJ GÓRY 02. OBRAZ CZĘSTOCHOWSKI W STAROŻYTNOŚCI I O TYM JAK DOSTAŁ SIĘ NA RUŚ 03. SPROWADZENIE OBRAZU I PAULINÓW NA JASNĄ GÓRĘ, NAPAD HUSYDÓW 04. PIELGRZYMKI KRÓLÓW POLSKICH NA JASNĄ GÓRĘ DO CZĘSTOCHOWY 05. WP£YW WIZERUNKU NAJŚW. MARYJI PANNY NA POLSKĘ W CUDOWNYM OBRAZIE 06. PIERWOTNY STAN KOŚCIOŁA NA JASNEJ GÓRZE I JEGO ROZBUDOWA 07. KAPLICA NMP, ZAKRYSTIA I SKARBIEC JASNOGÓRSKI 08. OBRONA JASNEJ GÓRY ZA PANOWANIA JANA KAZIMIERZA 09. PIERWSZY SZTURM SZWEDÓW NA CZĘSTOCHOW PO ZAWIESZENIU BRONI 10. CUDOWNE ZJAWISKA NA JASNEJ GÓRZE W CZASIE OBLĘŻENIA 11. CO TEŻ DZIAŁO SIĘ W KLASZTORZE W TYM OKRESIE 12. POżAR NA JASNEJ GÓRZE, ODBUDOWA, WIZYTY KRÓLÓW 13. KORONACJA CUDOWNEGO OBRAZU I BUDOWA WIELKIEGO OŁTARZA 14. KONFEDERACJA BARSKA & OŁTARZE NA WIELKIM KOŚCIELE 15. SKUTKI POWSTANIA 1863 R. DLA ZAKONU OO. PAULINÓW 16. JASNA GÓRA PO WYBUCHU WOJNY 17. JASNA GÓRA W WOLNEJ POLSCE 18. W LITERATURZE POLSKIEJ 19. PAULINI
Na podstawie dostępnej literatury oraz artykułów zamieszczonych na łamach częstochowskich dzienników powstał dział historii Jasnej Góry, w którym przedstawione zostały najważniejsze i najbardziej istotne wydarzenia. Kopiowanie, reprodukowanie oraz wykorzystywanie tekstów w całości (bądź ich fragmentów) w innych mediach, bez uprzedniej, pisemnej zgody jest surowo zabronione. Nie bierzemy odpowiedzialności za zamieszczone przez nas informacje oraz za decyzje i konsekwencje jakie Odwiedzjący podejmą na ich podstawie. Mamy nadzieję, że nasz serwis jest dobrym niezależnym źródłem wielu informacji i będzie stanowił kompendium wiedzy o Częstochowie dla wszystkich internautów. Ostatnia modyfikacja: 2018.02
Kościół jasnogórski obejmuje długości 75 metrów, wysokości 38 m, a 27 m szerokości. (Ks. Ulaniecki oblicza na 112 łokci długości, 36 szerokości, a wysokości 54). Ma ołtarzy 12, nie licząc znajdujących się w kaplicach: Ołtarz wielki fundacji Chomentowskiego. Ponad pięknym tabernakulum wznosi się posąg Wniebowzięcia N. Maryi Panny. Po bokach stoi czterech Apostołów^ a u góry Trójca św. i wiele innych figur. Idąc od wielkiego ołtarza mamy po lewej stronie: 1) Ołtarz św. Anny. W górze N. Panienka wśród grona aniołów, w środku św. Anna z Dzieciątkiem Jezus, a niżej był obraz, przedstawiający św. Wincentego Ferraliusza, wskrzeszającego pokrajane dziecię. 2) Ołtarz św. £ukasza (obecnie św. Józefa). W górze dziewice błagają św. £ukasza, aby im święte oblicze Matki Bożej odmalował. W środku obraz przedstawia św. £ukasza malującego oblicze Maryi, lecz kiedy go na blacie cyprysowym namalować nie może, wpada w zachwycenie i wychodząc z takowego, spostrzega już obraz, co dziś jest na Jasnej Górze, całkowicie ukończony. Pod św. £ukaszem był trzeci obraz św. Judy Tadeusza Apostola. 3) Ołtarz św. Franciszka Ksawerego. Pod statuą był obraz św. Dydaka namazującego choremu ranę oliwą z przed ołtarza Matki Boskiej. Dziś widzimy tylko figurę św. Franciszka. 4) Ołtarz Trzech Króli pokłon składających Dzieciątku Jezus. Pod dużym obrazem Trzech Króli mamy obraz mniejszy św. Kajetana. 5) Ołtarz ma obraz św. Kazimierza królewicza, główny, a u góry głowę św. Jana Chrzciciela, u dołu zaś św. Kunegundy, żony króla Bolesława Wstydliwego. Przejdźmy teraz na stronę Ewangelii: 1) Wprost św. Kazimierza jest ołtarz św. Magdaleny. Święta przedstawiona w zachwyceniu na białym marmurze w płaskorzeźbie, około niej widzimy narzędzia jej pokuty. - Pan Jezus się jej przedstawia. (Obecnie wstawiono obraz św. Zyty.) W górze św. Florian. Przy tym ołtarzu wchód do janitorium, czyli krużganków (obecnie rozszerzonej kaplicy). Nad drzwiami duża płaskorzeźba wyobraża scenę z życia św. Pawła I pustelnika i św. Antoniego Opata. 2) Ołtarz Narodzenia Chrystusa Pana. Nad obrazem, przedstawiającym Narodzenie Pana Jezusa, unoszą się anielskie chóry, wyciosane z kamienia. U dołu zaś obraz przedstawia św. Cecylię, grającą na organach. Na filarach dwa posągi: Arcykapłana Aarona i Izajasza Proroka. U spodu obraz św. Cecylii patronki muzyków i śpiewaków. 3) Ołtarz św. Augustyna. Przed świętym anioł trzyma gorejące serce, symbol miłości. Niżej przedstawiona św. Monika w szacie zakonnej. Na filarach ołtarza kamienne posągi: z lewej strony św. Ambrożego, a z prawej św. Grzegorza Papieża. Św. Monika Matka św. Augustyna. 4) Ołtarz św. Stanisława Biskupa Krakowskiego. Postać świętego wykuta w kamieniu przedstawia wskrzeszenie Piotrowiny. Niżej znajduje się obraz św. Franciszka Serafickiego, który, modląc się, otrzymał blizny Pana Jezusa na znak wielkiej łaski. Obecnie tylko stoi figura św. Stanisława. 5) Ołtarz św. Jana Nepomucena, patrona dobrej sławy. Sukienki i biret okrywające postać świętego - srebrne. U dołu obraz św. Tekli Panny i Męczenniczki. 6) Przeszedłszy do drugiej bocznej nawy, widzimy obok prezbiterium ołtarz Matki Bożej Różańcowej. W górze Bóg Ojciec trzyma świat, maleńka Maryja w koronie trzyma różaniec, z prawej strony św. Józef. Zaślubiny. Na filarach figury arcykapłana Aarona i Dawida króla. U dołu obraz przedstawia św. Jacka, unoszącego Przenajświętszy Sakrament i statuę Matki Boskiej podczas napadu Tatarów. Obecnie św. Jacek usunięty. Cała świątynia wspaniale się przedstawia. Wielki ołtarz jako też ołtarz z obrazem cudownym w kaplicy najzupełniej wedle dawnych zwyczajów ku stronie wschodniej są zwrócone. Prócz O. Moszyńskiego i innych przełożonych klasztoru Jasnej Góry, wiele się przyczynił do ozdoby miejsca świętego O. Ksawery Rotter. O figurze P. Jezusa Ukrzyżowanego O. Ksawery Rotter w pięć lat po marmoryzowaniu wielkiego kościoła sprawił dla przyozdobienia ołtarza Ukrzyżowanego Chrystusa Pana, który jest na wstępie do kaplicy N. Maryi Panny, blachę srebrną, przedstawiającą całą Mękę Pańską. Tę blachę srebrną wykonał doskonały złotnik warszawski Szabel, w r. 1765. Było w zwyczaju, że ostatni wtorek przed popielcem, w refektarzu urządzano ucztę dla zakonników i nowicjuszów. Gdy przed paruset laty uczta przeciągnęła się dłużej i nikt nie zauważył uderzenia 12 godziny, o północy rozległ się po sali głos "silentium" (uciszcie się). Myślano, że to powiedział któryś ż Ojców. Lecz, gdy po wyjściu Ojców z sali klerycy bawili się dalej, głos ten dał się słyszeć powtórnie. Wszyscy byli tym niezmiernie zdziwieni, gdyż głos wychodził z tej części sali, gdzie nie było nikogo, a tylko była postać Pana Jezusa na Krzyżu. Klerycy jednak nie opuszczali jeszcze sali. Wtedy gromowym głosem rozlega się po sali "silentium" po raz trzeci. Zatrwożeni wszyscy oglądają się i widzą, że usta Pana Jezusa na krzyżu przedtem zamknięte, poruszają się. Padają tedy na kolana i dziękują Bogu za tak cudowne ostrzeżenie. Usta Pana Jezusa w figurze, przedtem zamknięte, pozostały uchylone. Figurę tę jako cudowną z nabożeństwem przeniesiono do kaplicy Matki Boskiej, gdzie i dziś się znajduje. Będącą zaś na tym ołtarzu figurę Pana Jezusa Nazareńskiego przeniesiono na ołtarz do chórku, gdzie śpiewają się godzinki. Musimy tu dodać, że figura Ukrzyżowanego Pana Jezusa znajdowała się w dawnym refektarzu, który się znajdował bliżej kaplicy, gdzie obecnie znajduje się sala bractw kościelnych. Przed ołtarzem Ukrzyżowanego Pana Jezusa zwiesza się srebrna lampa, dar księcia Lubomirskiego. Obok ołtarza wisiało breve papieża Piusa VI, mocą którego ołtarz ten został uprzywilejowany odpustem za dusze wiernych zmarłych. Co piątek śpiewa się przed tym ołtarzem wotywę o Męce Pańskiej z odpustem dla każdego wiernego słuchającego jej 15 lat. Kaplica Matki Boskiej Do kaplicy Matki Boskiej prowadzą z kościoła jeszcze drugie drzwi, znajdujące się w lewej ścianie prezbiterium. Tymi drzwiami wschodzimy do przedsionka, z którego idą schody na górne korytarze i chóry, jedne drzwi do zakrystii, a drugie do kaplicy Matki Boskiej. Wchodząc do kaplicy Matki Boskiej uprzytomnij sobie, Czytelniku, ważność i świętość tego Cudownego Przybytku. Iluż to królów, uczonych i prostaczków, bogatych i biednych, z bliska i z daleka przybywało, by złożyć tutaj hołd Królowej Niebios. Ileż to cudów sprawionych zostało za przyczyną Matki Boskiej w Częstochowskim Obrazie w ciągu pięciowiekowego jego istnienia u nas. Kaplicę Matki Boskiej możemy podzielić podobnie, jak i wielki kościół, na dwie części: mniejsza, mieszcząca w sobie Cudowny Obraz, wzniesiona została przez Władysława Jagiełłę, króla pol-skiego; większa zaś, oddzielona żelazną kratą, wybudowana była znacznie później, bo dopiero w 1644 r. z fundacji £ubieńskich. Długość kaplicy wynosi 50 łokci, szerokość 30, a wysokość 40.. Wnętrze mniejszej części kaplicy cudownym prawie sposobem, pozostało prawie nienaruszone podczas wielokrotnych pożarów Jasnej Góry. Sklepienie starożytnym swym kształtem świadczy o pięciowiekowym istnieniu. Ołtarz, który obecnie widzimy, fundował Jerzy Ossoliński, kanclerz koronny, przeznaczając nań 100.000 złp., jakkolwiek skarbiec klasztorny 1900 grzywien srebra dla ozdób dołożył. Czarne części hebanowe wykonane zostały w Warszawie, srebrne zaś w Gdańsku. Zasłania się Obraz Cudowny srebrna, tablicą, mającą na sobie wyobrażenie Trójcy Przenajświętszej. Jest to wotum Działyńskich, sprawione w 1675 r.. Dawniej obraz był zasłaniany firankami. Ołtarz zdobiło 6 srebrnych aniołów, zwierciadła, kosztowne buławy, oraz srebrne antependium i herb Ossolińskiego "Topór" i wiele innych wotów. Na miejsce pięknych zwierciadeł, które usunięto i wsadzono aniołów z wyższych części ołtarza, były posągi duże św. Pawia i Św. Antoniego. Posągi te zabrano r. 1812. Za nie przysłał król saski a książę warszawski zwierciadła. Siedem lamp srebrnych przed ołtarzem w kaplicy wiszących stanowią dary różnych osób, składane tutaj w różnych czasach. Jedną z tych lamp ofiarował król Jan Sobieski 1669 r. Ściany dawniej były pokryte wspaniałymi aksamitami genueńskimi z XVI wieku (Velours de Genes), ofiarowanymi przez Jakuba Sobieskiego, królewicza. Później zawieszono na ścianach ofiarowaną przez pobożną duszę z Wołynia materię, brokat złocony lyoński, nowoczesny wyrób. Obie te materie zniszczone znajdują się obecnie w muzeum klasztornym. Obecnie pokrywa ściany zwyczajna malatura pokojowa. Na ścianach porozwieszane jest mnóstwo wotów. Wyżej po prawej stronie widzimy dwa obrazy: Najśw. Rodziny i Św. Józefa pracującego jako cieśla. Odnowione w 1872 r. przez Mateusza Mączyńskiego, ucznia b. Szkoły Sztuk Pięknych w Warszawie. Tę część kaplicy oddziela krata żelazna, pięknie wyrobiona, około 8 łokci wysoka. Nad bramą umieszczono siedem lichtarzy, w środku zaś kraty dwóch aniołów trzyma Najsłodsze Imię Jezus. Krata wykonana była w Gdańsku. Nad kratą na ścianie znajduje się duży obraz, przedstawiający odstąpienie Szwedów z pod Jasnej Góry w 1655 r., a wyżej drugi w półkolu, wyobrażający Maryję z Dzieciątkiem Jezus, a pod stopami Maryi strącona bestia siedmiogłowa. Obok prorok Izajasz powtarza niejako: Jakżeś spadł z nieba, Lucyferze! Obrazy te odnowił w 1872 r. Mateusz Mączyński. Druga część kaplicy podzielona jest filarami na trzy nawy. Środkowa znacznie wyższa, bogato ozdobiona prześlicznymi gipsowymi sztukami, między którymi znajduje się wiele obrazów fresco treści symbolicznej, wyjętej z Pisma Św., a także liczne wizerunki świętych patronów i obrazy Matki Najśw.; te ostatnie dzieła artystów francuskiej szkoły. W górze kaplicy z trzech stron jej porobiono piękne galerie. W galerii naprzeciw Cudownego Obrazu umieszczono chór dla śpiewaków i organy. Nad lewą nawą znajduje się chór zakonny, a w nim piękne stalle. Nad lewą nawą mieszczą się małe organy, używane podczas śpiewania Godzinek i ołtarz z Panem Jezusem Nazareńskim. Oprócz ołtarza z Cudownym Obrazem znajdują się jeszcze 4 ołtarze: 1) Już opisany wyżej w prawej nawie ołtarz Ukrzyżowanego Pana Jezusa. 2) w lewej nawie ołtarz Matki Boskiej Bolesnej. Rzeźba przedstawia Matkę Boską, trzymającą na swoim łonie zdjęte z krzyża ciało Jezusa Chrystusa. Inne dwa boczne ołtarze przy filarach zostały w 1726 r. zbudowane staraniem prowincjała O. Konstantyna Moszyńskiego. Piękne olejne obrazy znajdujące się w tych ołtarzach przedstawiają: z prawej strony Narodzenie, z lewej Ofiarowanie Matki Boskiej Obrazy te to kopie włoskich mistrzów; zaliczyć je można do najlepszych obrazów, znajdujących się na Jasnej Górze. W kaplicy Matki Boskiej znajduje się pięć czarnych marmurowych nagrobków. 1) W prawej nawie obok ołtarza Pana Jezusa, znajduje się czarny marmurowy pomnik Stanisława z Warszyc Warszyckiego. Mąż ten położył wiele zasług dla kraju, szczególniej podczas wojen szwedzkich. Służył za pięciu królów polskich. Umarł 25 stycznia 1681 r. 2) Po drugiej stronie ołtarza Pana Jezusa na bocznej ścianie znajduje się pomnik Heleny z książąt Wiśniowieckich kasztelanowej krakowskiej. 3) Na tej samej ścianie nieco dalej widzimy pomnik Jana Klemensa hrabiego z Ruszczyć Bronickiego. Młode lata przepędził zagranicą szukając tam nauki i doświadczenia. Gdy Szwedzi napadli kraj, uważał za niegodne prawego obywatela pozostawanie dłużej zagranicą, pośpiesza więc na pomoc i życie kładzie w o-fierze 1657 r., mając lat 58. 4) W lewej nawie obok ołtarza Matki Boskiej znajdujemy pomnik Stanisława Józefa Krajewskiego, prezydenta trybunału. W przeciągu 60-letniego swego życia odznaczył się na wielu wysokich duchownych i państwowych stanowiskach. 5) Piąty pomnik, obecnie konfesjonałem zasłonięty, wzniesiony był przez matkę dla dwudziestoletniego syna Zygmunta Grudzińskiego. Przedwczesny zgon wiele obiecującego młodzieńca żałosnym był dla bliskich - przez utratę wiernego przyjaciela, a dla kraju - przez stratę dzielnego już żołnierza. Umarł w 1660 r. O Mikołaju Potockim i jego zapisie na Jasną Górę Z tego wszystkiego cośmy dotąd powiedzieli o dziejach Jasnej Góry, łatwo zrozumieć, jakiego znaczenia miejsce to nabyło w ciągu wietku w kraju, którego jeżeli nie jedyną, to podobno naj-ważniejszą było twierdzą. Ale też wyznać trzeba, że na to znaczenie składała, się naj-gorliwiej cała prawie ludność Polski, idąc w zawody z rządem Rzeczypospolitej. Wszyscy hojnymi ofiarami wspierali i wzbogacali ołtarze Bogarodzicy. Do ostatniego rodzaju ofiar na schyłku panowania Augusta III w Polsce, należy dar owego smutnej pamięci Mikołaja Potockiego, starosty kaniowskiego, który głośnymi czynami samowoli swej stał się z czasem przedmiotem tylu podań, smutnym bohaterem tylu powieści. Niewiadomo z jakiego powodu przyszło mu na myśl wysypać ze skarbów swych 200.000 zip. na ołtarz Bogarodzicy na Jasnej Górze. Pewnego dnia w paź-dzierniku r. 1760 prowincjał Kiełczewski odbiera list przez pocztę następujący: ,,Najprzewielebniejszy w Bogu mości księże prowincjale, mój wielce Mości Panie y Bracie". Wzbudzony Boskim instynktem, abym sumę 200.000 złp. konwentowi Częstochowskiemu ofiarował, do W M C Pana lubo nieznajomy czynie adres, upraszając tej sumie na dobrach jakich niezawodnych we własnym kraju opatrzyć raczył. Mnie informować chciał, jako obligację za mnie do woli Boskiej żyjącego, a po śmierci za duszę, konwent ten przyjąć zechce i jak ten interes ze mną konkludować będziesz dysponowany. Tej rezolucji jak najprędzej wyglądać będę; a jako życzę sobie, aby ten interes nikomu nie był wiadomy, to WMM Pana o sekret nietylko upraszam, ale też na charakter kapłański obowiązuję, będąc z winnym uszanowaniem WMM Pana życzliwym bratem y uniżonym sługą Mikołaj Potocki. w Buczaczu, 26. X. 1760 r. Na tak pomyślną wiadomość, zebrał co prędzej prowincjał znakomitszych ojców na naradę i po dłuższym zastanowieniu się nad propozycją starosty, postanowił bez względu na złe drogi w tej porze roku i niewygodę wyruszyć na Podole. Nie wiemy, czy były mu wiadome wszystkie gwałty i samowole tego dziwacznego potentata. Gorliwy jednak o korzyść zgromadzenia, wziąwszy z sobą prokuratora Causarum, poleciwszy się opiece N. Maryi Panny, udał się 11 listopada w podróż. Stanąwszy w klasztorze Paulinów w Niżniowie już na Podolu, napisał list do Potockiego, donosząc, że sam przyjeżdża dla przyjęcia zapisu i warunków jego. Po otrzymaniu uprzejmej odpowiedzi, zawarta została w Horodynce między nim a fundatorem umowa, mocą której po wyliczeniu pieniędzy, następujące prowincjał przyjął w imieniu zgromadzenia obowiązki względem starosty: Naprzód za życia fundatora klasztor ma odprawiać co tydzień trzy Msze na jego intencję, a czwartą podług wskazanej osobno woli; powtóre, cztery razy na rok solenne wotywy; po zejściu zaś będą odprawiać trzy Msze co tydzień za jego duszę, a czwartą podług oddzielnej intencji, prócz tego zaś wiecznymi czasy obowiązują się Paulini co rok cztery anniwersarze odprawiać, a nadto 7000 Mszy w ogóle w następnych latach odprawiać. Przyznajemy że starosta kaniowski chciał, żeby mu sowicie Paulini odpłacili jego ofiarę, albo też musiało być sumienie obarczone tego srogiego dziwaka i gorąco pragnął bezprawia swoje, których się dopuszczał, zatrzeć cudzymi modłami. Prowincjał po załatwieniu tej sprawy wrócił szczęśliwie 29 grudnia na Jasną Górę obciążony tak znakomitym skarbem w złocie wyliczonym, które wpośród powszechnego skażenia wówczas monety krajowej rzadkim było zjawiskiem, i zarazem nowymi obowiązkami dla zakonu. Suma ta ulokowana w następnym roku w banku wiedeńskim, długo przynosiła klasztorowi po 6 procent od sta. Z takich to darów nieraz powtarzających się zakon na Jasnej Górze przyszedł do wielkiej zamożności, której też używał ciągle na utrzymanie powagi i wspaniałości miejsca świętego, na ulgę cierpiącej ludności i niejednokrotnie na obronę kraju. Dochody klasztoru na Jasnej Górze w r. 1762 na kapitule elekcyjnej prowincji od przeora złożone wynosiły w tym czasie 1.097.832 złp. z czego po potrąceniu rozchodów, w kasie pozostało 24.153 zł. Taki był stan i znaczenie Jasnej Góry, kiedy August III umarł spokojnie daleko od kraju w Dreźnie 5 października 1762 r., pozostawiając Polskę na pastwę nieprzyjaciół. Z tego opisu domyślić się możecie, czym jest Jasna Góra. Nie bierzcie tego opisu za zupełny opis tego miejsca świętego, lecz za pobudkę wzniesienia serc ku Matce Boskiej, od której tyle łask i dobrodziejstw doznaliśmy. Przedmiot ten nazbyt jest wielki, abym go opisać umiał. Niech to, com napisał da możność lepszego poznania tej drogiej perły ziemi naszej, niech wzmocni się wiara nasza w pomoc i opiekę Bogarodzicy, nadzieja się pogłębi, a miłość do Niej jako Matki Boga i ludzi coraz więcej się rozpala, aby Jasna Góra po wszystkie wieki była nam ostoją w pielgrzym-stwie naszego życia. Krótkie Opisanie Praw i Przywilejów Konwentowi Jasnej Góry Częstochowskiey nadanych, od Początku XX. Paulinów z Węgier do Polski sprowadzonych. Mieysce Jasnej Góry Częstochowskiey przed rokiem 1382 udało nazwisko Antiqus Mons Częstochoviensis ab antiqua Częstochowa, na którym mieyscu był Kościół Parochialny pod rządem Plebana Świeckiego. Gdy zaś £adysław Xiąże Opolski, Wieluński, Kujawski y Dobrzyński (etc). Obraz Matki Boskiey z Zamku Bełzkiego w tym Kościele z przyczyn Cudów, (w Księdze Odrobiny Stołu Królewskiego) wyrażonych złożyć, Zakonników S. Pawła pierwszego pustelnika na to mieysce z Węgier sprowadzić umyślił, wziął na to od Biskupa Krakowskiego konsens, y na Fundamencie tegoż konsensu, nastąpiła pomienionego Kościoła Parochialnego przez Xiędza Plebana Cessya y Rezygnacya dla Zakonu OO. Paulinów sub Datt: Actum in dicta Ecclesia Antiqua Częstochowa die 22. Junij sub An. 1382. Fundacyą y nadanie Dóbr Klasztorowi OO. Paulinów wyrażają trzy Przywileie Pierwszy £adysława Xiążęcia Opolskiego Fundatora, Częstochovia, in Yigilia B. Laurentij Martyris in puncto tenoris. "Nos igitur Yolentes" dictum Monasterium Beatae Virginis uberioribus fruetibus - Villas Nostras Antiquam Częstochowa u Kawodrza, una cum Ferrificio a Piscina, nec non Allodium nostrum contiguo adiacens eidem Monasterio: cuius quidem Allodij limites feu granities ii c. cum omnibus dietamm Villarum Fereficij ii Allodij utilitatibus ii c. damus, incorporamus. Damus insuper ii perpetuo donamus dieto Monasterio ii Fratribus Decimas Pecuniales Teloniorum Nostrorum in Ostrzeszów Częstochow Civi-tatibus ii c. Item Decimas Frumentalis in Villis Nostris Gajeńczyca, Dworszowice, Dupioe ,Kruplin, ii in antiqua Brzeźnica, Districtus BrzeznicensiiS. Item Decimas Frumentorum u Braseorum provenientium de Molendinis Nostris constructis ii construendis pertinentium ad Civitates nostras Częstochow ii Sar Item Decimas Mellis Villar: nostrar: Przemiłowice, Przewodyszowiće, Bobrowniki, Nadalice, Kosthanczyn, Biskupice, Districtus Olszty-nensis, Bobrowniki ii Kamień Districtus Vielunen: per praefatos Fratres perpetuis temporibus possidendi c. uc. Drugi Władysława Króla Polskiego, Cracoviae in Die B. Mat-hiae Apostoli in puncto tenoris. "Quod sineero zelo Devotionis, ii intuitu prosustentatione Religiosorum ac devotorum nostrorum Fratrum S. Pauli pr: Er: Ipsis Fratribus ac Monasterio praedicto Yillas nostras intrascriptas Antiquam Częstochow, Kawodrza Grabówka, Szarleika, Lgota, ii cum omnibus utilitatibus, u c. appropriamus ii incorpora-mus u c. Trzeci przez tegoż Króla Władysława Siradia Fevia secunda proxima post Dominicam Ramis Palmarum in puncto tenoris. "lpsis u eorum Monasterio ii Conventui Villam nostram Kaleja in Terra Cracov: ii c. cum omnibus utilitatibus ii c. ineorporamus. appropriamus ii c. Ale prócz Wsiow y Gruntów żadnych dziesięcin nieodbierali, usque ad in corporationem Starostwa Brzeź-nickiego. Gdy to mieysce Święte Cudami słynęło, y nazwisko Ja-sney Góry Częstochowskiey wzięło, Hussytowie nowey z Czech w Roku 1430 wypadszy, chciwością zdobyczy z Offiar przymnażających się poduszczeni, nietylko co było bogatego zrabowali, ale y Zakonników pozabijali. Na ostatek y obraz Matki Boskiey niedo-puszezającey się wywieść świętokradzcom, bezbożnie ranili. Oczym Historia pod Tytułem Odrobiny naucza. Zabiegając przeto XX. Paulini na przyszłe czasy podobnym naiazdom, wsparci od innych Konwentów naszych z Węgier, Czech, Morawy y Kroacyi, rzucili Wałów fundamenta około Klasztoru, y one staraniem własnym z uymą należytych proporcyj swoich murem wznieśli, żołnierzem, amunicyami potrzebnymi ile mogli własności wystarczyć opatrzyli, y tę Municyą czyli raczey (jak ma w Przywileiach nazwisko) Monasterium milite Praesidiario instructum przez wszystkie woyny grasujące od Roku 1652 przez czas długi obronę mieysca własnym kosztem utrzymując z pożytkiem Rzeczypospolitey y Nayiaśnieyszych Królów Polskich, y z sławą publiczną wytrzymali, y obronili; jako świadczą Konstytucye. Konstytueya: "że to mieysce Święte pod te czasy bardzo Rzeczypospolitey potrzebne, y osobliwszym od różnych nieprzyjaciół zaszczytem będące Zakonnicy tameczni hucusą; proprio sumptu trzymali, y po dziśdzień trzymając. O królu Stanisławie Poniatowskim Król Stanisław Poniatowski, syn Stanisława, kasztelana krakowskiego i Konstancji księżniczki Czartoryskiej, urodzony w Wołszynie litewskim, dnia 17 stycznia 1732 r., obrany królem 7 września 1764 r. abdykował w Grodnie 25 listopada 1795 r. Umarł w Piotrogrodzie 12 lutego 1798 r. Król ten był wymówmy, słaby, marnotrawmy, uczonych lubił, grą i pijaństwem się brzydził; w wielki czwartek odbywał umywanie nóg starcom w kaplicy, którzy po dukacie jałmużny królewskiej dostawali; wystawił kościół św. Karola Boromeusza na Powązkach (1790) i obszerny klasztor dla Sakramentek na miejsce starego, wybudowanego. Na pamiątkę odsieczy wiedeńskiej na Nowym Mieście w Warszawie. Roku 1755, dnia 8 maja ustanowił order św. Stanisława, którego pierwszymi kawalerami byli książe prymas £ubieński, książę biskup Mlodziejowski, podkanelerzy koronny, Michał książę Poniatowski i t. d. Jak Stanisław Poniatowski zachował się względem Jasnej Góry? Nie moje, ale przytaczam zdanie postronnego męża światłego O. Wacława Kapucyna, który te słowa napisał o Stanisławie Auguście: "Jak we wszystkich swoich czynnościach, tak w stosunku do Jasnej Góry ten król przez Rosjan narzucony Polsce, najsmutniejsze zostawił wspomnienie. Gdy wszyscy królowie polscy korzyli się przed majestatem Matki Boskiej na Jasnej Górze i w dowód swej czci i pobożności, składali hojne dary w ofierze, Stanisław August chociaż nieopodal Częstochowy przejeżdżał, nigdy tu nie postał. A czyż jakąbądź złożył tu ofiarę! Owszem w nik-czemny sposób ograbił Jasną Górę. Pisząc o Stanisławie Auguście nie wspominają o tym, chociaż mogli wiedzieć, jak naprzykład Kalinka i Przyborowski w Biesiadzie Literackiej, wypisując niedokładnie o wypadkach w onym czasie na Jasnej Górze z Balińskiego (książka zbiorowa, ofiarowana Wójcickiemu str, 376). Wypada więc opowiedzieć o tym jako przedwstęp do zaszłych tu wypadków za konfederacji Barskiej, tymbardziej, że Stanisław August mszcząc się z tego powodu na Paulinach, nakazał był poddać Jasną Górę Rosjanom wbrew powszechnemu żądaniu. żeby takową zajęło wojsko polskie i odebrać Paulinom starostwa kłobuckie i brzeźnickie. Rzecz tak się miała: zamożny szlachcic Anastazy Wargawski, wstąpiwszy do zakonu Paulinów, przez intrygi z przeora krakowskiego zostawszy r. 1762 prowincjałem, charakteru ambitnego, skręciwszy zakonowi 60.000 złp., zechciał zostać opatem dożywotnim na Jasnej Górze i o to starał się tajemnie przez pośrednictwo Młodziejowskiego, podkanclerzego. Gdy Paulini się o tym dowiedzieli, Jenerał zakonu, przybywszy na Jasną Górę;, suspendował Wargawskiego i przeniósł go do klasztoru Maria Thal na Węgrzech. Tymczasem Stanisław August, dowiedziawszy się o tym, tegoż O. Wargawskiego r. 1764 dnia 29 grudnia zamianował komendantem fortecy Jasnej Góry. Przerażeni Paulini prosili Stanisława Augusta o odmianę tego postanowienia, gdyż przybywszy na Jasną Górę, Wargawski będzie niezawodnie starał się przeprowadzić swą myśl przekształcenia urzą-dzeń zakonnych i zostanie niezależnym od władzy generała dożywotnim opatem. Stanisław August, przyjąwszy uprzejmie generała zakonu, chętnie do prośby Paulinów przychylał się, ale postawił jako warunek pożyczenie dla mennicy złota i srebra ze skarbca Jasnej Góry, przyrzekając najsolenniej, że wszystko w ciągu najdalej 9 miesięcy zwróci w nowej monecie. Gdy nie było innego sposobu pozbycia się Wargawskiego, trzeba było przystać na ten warunek. I tak r. 1765 dnia 15 czerwca wzięto dla króla ze skarbca: w. złocie dukatów 645 i numizmatów złotych wartości 500 dukatów (weidle dowolnego ocenienia królewskiego). Poza tym wielką ilość różnych wotów złotych i srebrnych, oraz w gotowych pieniądzach 15.000 złp. i dawnej monety antiquarum currentium 2.000 zł. (Akta prow. pol. T. XI). Wszystko to zostało zabrane i odwiezione Stanisławowi Augustowi. Nie dosyć tego jednak było dla jego żarłoczności i łakomstwa. Jakoż tego samego roku w sierpniu zmuszeni zostali do nowych ofiar, a to w ten sposób, że wyznaczony zamiast Wargawskiego świecki komendant Wybranowski począł tak dokuczać Paulinom, że musieli ze skargą na niego udać się do króla. Król oświadczył, że Wybranowski nie będzie im żadnej przykrości wyrządzać, ale znowu pod warunkiem - sine qua non - żeby mu jeszcze dali kruszcu ze skarbca. Jakoż przyciśnięci Paulini znowu wydali srebra stopionego na zł. 22.910 groszy 5, czyli na wagę grzywien kolońskich 470, łut 1. Złota zaś za 34.990 gr. 25 na wagę kolońską grzywien 13. A nadto zabrano depozyt złożony w klasztorze głogowskim, wynoszący złota i srebra za zł. 2224 i drugi depozyt, złożony w klasztorze brdowskim, za zł. 41.513 gr. 20. Wedle obliczenia ogólnego służalców królewskich wzięto ze skarbca Jasnogórskiego zł. 208.575 gr. 15. Król na to ciał rewers i stolnik koronny, Moszyński, miał wypłacać Paulinom z tego procent jeden. Nadto brat króla Kazimierz Poniatowski kazał sobie jeszcze złożyć 5.000 dukatów niby jako pożyczkę - na wieczne nieod-danie. Polecono Paulinom, żeby biust Stanisława Augusta postawiono nad bramą wchodową - co też uczyniono. Nadto Paulini ofiarowali królowi 2 obrazy N. Maryi Panny Częstochowskiej na 60 dukatów ocenione, oraz miecz starodawny, wysadzany djamentami. Książę Józef Sułkowski na gruncie w Nowiem Jeruzalem, należącem do warszawskiego klasztoru Paulinów, osadził żydów odjąwszy klasztorowa prawem kaduka własny jego folwar-czek. Paulini żalili się królowi o swoje krzywdy. Król obiecał, że sprawiedliwość będzie wymierzona i usunie komendanta świeckiego Wybranowskiego z Jasnej Góry, ale zażądał r. 1767 więcej złota i srebra ze skarbca Jasnogórskiego, a także, żeby się Paulini zgodzili na powrót ks. Wargawskiego na Jasną Górę. Wskutek tego żądania zebrali się Paulini na ogólną naradę i jednomyślnie oświadczyli się przeciw żądaniu króla. Gdy zaś komendant Wybranowski z poduszczenia króla znowu zaczął dokuczać Paulinom, ci udali się do biskupa krakowskiego Sołtyka, co mają czynić. Biskup Sołtyk z Salezym Potockim, wojewodą kijowskim, podczas trwającego wówczas sejmu radomskiego postanowili wziąć Paulinów w obronę z zasady, że wszystkie dawne konstytucje sejmowe, a także sejmu koronacyjnego z 1764 r. zapewniały Paulinom na Jasnej Górze zupełny spokój i zabezpieczały ich od jakichbądź ucisków. Gdy się o tym król dowiedział, zapalił się gniewem przeciw Paulinom i postanowił ich wyrugować z Jasnej Góry a oddać klasztor Kapucynom, lab Bernardynom; jednocześnie przesłał do Rzymu oszczercze skargi na Paulinów i wyjednał 1767 r. 20 listopada pozwolenie powrotu na Jasną Górę Wargawskiemu. Paulini wtenczas przez różne instancje starali się umitygować króla, który skorzystał z tego i położył warunki takie: 1) żeby mu zwrócili kwit na pożyczone 208.545 zł. i takową sumę darowali mu, 2) żeby jeszcze dali mu ze skarbca złota i srebra, 3) żeby to wszystko zachowali w tajemnicy - nawet przed nuncjaturą i Rzymem. Musieli przystać i wysłany na Jasną Górę faktor pozabierał ze skarbca kosztowności na 41.056 zł., zapakował do okseftu i zawiózł królowi. Zabrał wtedy kielichy złote, lampę wielką, a nade wszystko bardzo szacowne srebrne lawatorium, zdobyte pod Chocimem na Turkach przez Sobieskiego. Nie wiadomo, co by jeszcze był wymyślił na udręczenie Paulinów ten król bez czci i wiary, gdyby nie nastąpiła konfederacja Barska i zajęcie przez Kazimierza Pułaskiego twierdzy Jasnogórskiej. Konfederacja Barska Konfederacja Barska, czysto polska, zawiązała się 1 marca 1768 r. w zamku Barskim. Marszałkiem generalnym został wtedy wybrany Michał Krasiński, podkomorzy różański, a marszałkiem związku wojska koronnego Józef Pułaski, pisarz koronny, starosta warecki, który 5 marca tegoż miesiąca wydał uniwersał. Konfederacja Barska powstała istotnie w tych samych po trzebach, jak Tyszowiecka i Tarnogrodzka, tymże samym polskim narodowym sposobem. Kiedy się konfederacja Tyszowiecka rozpoczęła z powodu najazdu nieprzyjacielskiego na kraj, wtedy naród, wojsko i król natychmiast się zjednoczyli i utworzyła się generalna, narodowa, a tym samym zwycięska konfederacja. Tym-czasem konfederacja Barska miała przeciwko sobie wojska rosyjskie, które kraj rabowały bezkarnie, wojska królewskie i lud ruski, podburzony przez Katarzynę II. Nieprzyjaciel zrozumiał, czego król polski i ziomek odgadnąć nie chciał, że w konfederacji Barskiej było zarzewie potęgi i odrodzenia się Polski w duchu Bożym, w duchu jej posłannictwa, bowiem punkta i obowiązki konfederacji takie były: 1) Wiary św. katolickiej, Ezymiskiej życiem i krwią obligowany był każdy bronić. 2) żadnych gwałtów, rabunków, między katolikami żydami, ani osobiście ani przez subordynowe osoby nie powinien czynić. 3) Komendy każdy powinien słuchać i wiernie rozkazy spełniać, choćby też z narażeniem życia, oraz karze za występki ściągającej się podlegać. Taż sama komenda najsurowiej zakazuje, aby w obozie żadnej kobiety nie było. 4) Chorągiew katolików skonfederowanych jedna najpryncypalniejsza Pan Jezus Ukrzyżowany na lamie srebrnej lub złotej; druga Najśw. Matki Bożej na takimże dnie. Inne zaś pod znakiem Krzyża św. być mają. Których to chorągwi, osobliwie najpryncypalniejszych dwóch trup po trupie padając, wydrzeć nieprzyjacielowi wiary św. nie damy. 5) Hasło zaś generalne ma być Jezus i Maryja. 6) żadnej korespondencji ani porozumienia czynić nie będą z nieprzyjaciółmi wiary Św., tudzież z katolikami nieskonfederowanymi. 7) Każdy zaprzysiężony rycerz nie powinien mieć nic więcej, jak konia tylko, pistolety, pałasz dobry, proporzec i pocztowego z całym moderunkieni, czapka podług dawnego modelu. Wierzch pensowy, oraz znak Krzyża św. na boku lewym, który nie pierwej jednak przypiąć ma, aż na jeneralnym zjeździe, lecz gotowe z sobą mieć powinni. Czapki tatarskie wysokie, mundur zielony cały, lub granatowy, żadnego ekwipażu lub wozu prócz komendantów samych. 8) Chorągiew stokonna ma być złożoną z samych rycerzy zaprzysiężonych oprócz szeregowych, u których ma być czterech oficerów t. j. rotmistrz, porucznik, chorąży i strażnik, także dobosz i trębacz być mają. 9) Płaca nasza Jezus Chrystus i Opatrzność Jego najświętsza; który zaś będzie w sytuacji do wsparcia i dopomożenia drugiemu jest obligowany. 10) Furaż największy i prowiant ma być wybierany tylko tam, gdzie jeneralna komenda brać każe. 11) Komendant jeneralny szczególnie sercami i afektami ma być wybierany, a zaś inni oficerowie przez tych, którzy chorągwie pod ten znak prowadzili, ciż komendanci mają poprzysiądz na wierność miłość i posłuszeństwo) jeneralnemu komendantowi, takoż oficerowie poprzysiądz podobnie powinni. 12) żadnego futra, kalwina, schyzmatyka i t. d. do tej konfederacji nie przyjmą. 13) Każdy sprzysiężony i skonfede-rowany w czystości żyć sumienia, jak najusilniej starać się powinien, wszystkie dzieła w każdym razie od Boga zaczynać i z Bogiem kończyć. 14) Każdy do tego związku należący, obowiązany jest innych zachęcać i pobudzać. 15) Na zdrajców kara śmierci. 16) Pieczęć na piersiach orła Pan Jezus Ukrzyżowany i pałasze z napisem "zwyciężyć lub umrzeć". Rota przysięgi r. 1768 "My prawowierni chrześcijanie katolicy rzymscy, naród polski, wierny Bogu i Kościołowi, królom i kochanej ojczyźnie, uważając koniec nieszczęśliwy, z tych strasznych środków buntownie przeciwko wszystkiemu prawu przedsięwzięty, na powszechną zgubę wiary szerzącą się oziębłość i obojętność, tudzież taką w obywatelach bezwzględną bojaźń i pomieszanie, a. to najnieszczę-śliwsze, że żadnej dotkliwości nie czując, dobrowolnie nachylają owe niezwyczajne głowy wolnego narodu pod jarzmo niewolnicze schyzmatyków, lutrów, kalwinów etc, którym krwią najdroższą Chrystusa i własną naszą kupione, bezpiecznie przed narodami nosili, niedbając na Tureckie, Tatarskie, Szwedów, Kozaków hufce, które jak cień jedna od zaciągającego słońca, tak one od znaku Krzyża św. negdy przy niewinnym nikły orężu. Ale jest Bóg w Jeruzalem, jest jeszcze prorok, który wróży pomyślność, jeżeli żyć i umierać przy boku Jego w wierze św. katolickiej bę-dziemy, umocni siły nasze i wzbudzi w nas krew rycerską, będzie sam wodzem i przywódcą i potęgą; niech nas utrzymuje jego wszechmocna moc i siła; niech nas posili moc Syna Przenajświęt-szego, niech nas zagrzeje duch Jego miłości. Czyńmy już więc w Imię Trójcy Przenajświętszej, Boga Ojca, i Syna i Ducha św. Osobistą i powszechną tarczą będzie nam Marya." Konferencja ta rozpoczęła się głównie w południowej Rusi około żytomierza i Baru. Tu było. jej główne ognisko i tu działał szlachetny Kazimierz Pułaski, który do końca swego życia był prawym rycerzem Rzeczypospolitej. Ta konfederacka wojna, święta watka za wiarę i ojczyznę okazała światu całemu ideały nasze, za które walczyli konfederaci. Niestety król, zostający pod wpływem obcych i nieprzyjaciół, powstał przeciw niej z osobistą zawziętością. Jedni z przywiązania do króla, drudzy z bojaźni domowej wojny, inni z egoizmu i przestrachu, który dusze polskie już ogarnął ulękli się i nie podali ręki i serca tym, co śmiało występowali przeciw wrogom wiary i ojczyzny. Wojska polskie i rosyjskie t. j. carowej Katarzyny II i króla Stanisława Poniatowskiego konfederację w samym zaraz początku zniszczyły około żytomierza, Baru i Berdyczowa. Konferencja zatym, która powstała w celu wypędzenia Rosjan z Ukrainy, nieszczęśliwie zgasła. Wódz jej Pułaski z iskry pozostałej rozpłomienił ją w Wielkopolsce i około Krakowa. Konfederację zwyciężoną na Rusi ożywił, wskrzesił i byłby bliskim zwycięstwa, gdyby król do niej przystał. O walkach bohaterskich konfederatów pod Barem i Berdyczowem i innych miejscowościach powiem tylko, że po strasznych klęskach, na nowo z Jasnej Góry zaświeciła. Powodem zajęcia Jasnej Góry było to, że oficer rosyjski 28 września 1768 r. z 48 kozakami, przybywszy do miasta Częstochowy, oświadczył Paulinom jako z polecenia jenerała Apraksina ma tam założyć magazyn wojskowy. Niedługo jednak ustąpić musiał na rozkaz z Warszawy, dokąd udali się Paulini z przedstawieniem, że pobyt tu Rosjan może ściągnąć konfederatów. Nieradzi byli z tego Rosjanie, gdyż mszcząc się pochwycili zdradziecko bodącego w Wiewiórce w sprawach klasztornych przeora Jasnej Góry i nie puścili, aż im wypłacił 300 dukatów. Owe założenie magazynów w Częstochowie było tylko pretekstem, gdyż dla zabezpieczenia tegoż magazynu musiałoby osiąść tu niemało wojska rosyjskiego, które niezawodnie kusiłoby się zająć twierdzę Jasnogórską. Uważali to konfederaci i uprzedzając Rosjan, postanowili sami zająć twierdzę Jasnogórską. W tyra celu zjawił się w dniu 8 lutego 1769 r. w Nowej Częstochowie "jeden z najdzielniejszych związkowych". (Balicki str. 334 w książce Wójcickiego) Ignacy Skarbek Malczewski, starosta spławski i marszałek konfederacji województwa poznańskiego i kaliskiego z 3000 wojska, i zręcznym podejściem zajął twierdzę i zmusił załogę wraz z komendantem Wybranowskim do przysięgi na konfederacje, a zamiast Wybrańskiego komendantem mianował Konarskiego. Paulini zdawało się byli z tego niekontenci, lecz może tylko napozór z obawy króla, w duchu zaś sprzyjali konfederatom. Wkrótce, bo 11 lutego, dowiedziawszy się Malczewski, że Rosjanie posuwają się od Wielunia' ruszył z wojskiem naprzeciw zbliżającego się w wielkiej liczbie nieprzyjaciela, z którym stoczył bój na drodze do Kłobucka przy kościele św. Jana. Walka trwała od godziny 10 rano do 4 popołudniu. Poległo konfederatów 25, a Rosjan 290 i dowódca, pułkownik Bock. Malczewski unikając dalszej walki, z powodu nadciągających posiłków nieprzyjacielskich, powrócił wieczorem na Jasną Górę, a na noc udał się do Mstowa. Przybyli Rosjanie pod dowództwem pułkownika Biało-kęckiego (zapewne Polaka zmoskwiczonego) żądali, żeby Paulini wydali mu przez Malczewskiego naznaczonego komendanta, Konarskiego. Paulini oparli się temu i tylko polecili Wybranowskie-mu aby napowrót objął komendę twierdzy. W takim stanie zostawała Jasna Góra do 25 czerwca tegoż roku. W tym czasie Kazimierz Pułaski postanowił zająć twierdzę częstochowską i dobrze ją osadziwszy, zająć tam zabezpieczone obronne schronienie, stamtąd wychodzić do walczenia z nieprzyjacielem. Wysłał więc Trzebińskiego pułk. konfederacji z oddziałem 40 pancernych. Trzebiński przybywszy 25 czerwca 1769 r. do Nowej Częstochowy (Częstochówki) przyszedł razem z rotmistrzem do kościoła pod pozorem nabożeństwa a po tym za pomocą Otwinowskich i innych niespodziewanie aresztowawszy Wybranowskie-go, na komendanta przywrócił Konarskiego. Gdy jednak Konarski uprzykrzył się Paulinom, Trzebiński, nie chcąc źle usposabiać Paulinów do konfederacji, po odbytej naradzie z przybyłymi na Jasną Górę Szulmirskim, marszałkiem konfederacji łęczyckiej i Dobrachowskim, konsyljarzeni, usunął Konarskiego, a zamianował z ramienia Konfederacji Wielogłowskiego, po którym nastąpił młody Walewski, jeden z najdzielniejszych przywódców konfederacji. Po przybyciu do Częstochowy, Kazimierz Pułaski, obejrzawszy twierdzę, poczynił znaczne jej ulepszenia, a później wskutek wskazówek biegłych w sztuce fortyfikacji Francuzów Choisi i Vio-limende tak wzmocnił takową, że chociaż nie wielka, mogła uważana być za niezdobytą. Miał w niej około 500 wojska, a 1300 w okolicy rozłożonego na każde skinienie jego gotowego do bitwy. Bosja-nie wiedząc o silnej tej pozycji i o dzielności Pułaskiego, długo nie śmieli próbować jej zdobycia, tymbardziej, że mniejsze forteczki, jak Lanckorona i Bobrka oparły się ich atakom. Był jednak w wojsku rosyjskim Drewicz, wpierw służący w wojsku pruskim, uważany za zdolnego dowódcę - ten łakomy na skarbiec częstochowski, podjął się zdobycia Jasnej Góry, obiecując Wejmarowi głównodowodzącemu wojska rosyjskiego w Polsce, że w trzy godziny dostanie ten "kurnik" tak bowiem pogardliwie zwał twierdzę Jasnogórską. Ściągnięto więc ze wszystkich stron oddziały rosyjskie i powierzono nad nimi dowództwo Drewieczowi, wyprawiając go do Częstochowy. Oto ten Drewicz największe okrucieństwa na Polakach popełniał. Znaczne to były siły i ciągle w pomoc przysyłano księciu Galicyna, Szwałowa, a nawet Suwarów tu się zjawił. Prusacy za pieniądze dostarczali Drewiezowi z arsenału wrocławskiego armat i rynsztunku wojennego, prochu, kul, bomb i zdolnych puszkarzy na desłali. A co osobliwsza sprowadził Drewicz z Berlina nawet złotników i jubilerów do taksowania klejnotów i sreber częstochowskich, jakby je już miał w ręku (Kitowicz str. 197 wydanie poznańskie). Przybywszy do Częstochowy w zarozumiałości swej wezwał Pułaskiego do niezwłocznego poddania się, obiecując mu za to łaskę cesarzowej i rosyjskie generalstwo, w przeciwnym razie grożąc, że gdy szturmem zdobędzie twierdzę, bez żadnego miłosierdzia męczyć go będzie. Bo rzeczywiście, okrutnik ten każdego konfederata, który mu wpadł w ręce, odzierał żywcem ze skóry, żołnierzy zaś sprzedawał Prusakom do ich wojska. Pułaski zaraz odpisał, że jeżeli jeszcze kogo z takimi propozycjami przyśle, natychmiast go powiesi, ale później począł, zdawało się, skłaniać się do poddania i w tym celu wyprowadziwszy z fortecy oddział 200 piechoty, kazał broń złożyć i odstąpić na stronę. Drewicz sądząc, że Pułaski przerażony mnogością wojska rosyjskiego (do 5000 liczącego szczupłej sile swojej nieufając, w samej rzeczy, upadłszy na duchu, chce się poddać, poprowadził wojsko swoje do twierdzy, jakby w tryumfie z rozpuszczonymi chorągwiami, odgłosem bębnów, ale zaledwie się na odległość strzału flinty zbliżył, Pułaski piechocie swojej kazał nagle porwać za broń i strzelać, a jednocześnie z ukrytych w bramie dział dano ognia. Przywitani w ten sposób Rosjanie, zostawiwszy mnóstwo poległych na placu w największym nieładzie pierzchnęli. Pułaski z wypadłą z fortecy kawalerią nie zważając na wielką liczbę przeciwników popędził odważnie za nimi i gnał ich o milę aż do Rędzin- straciwszy w tej potyczce dwóch konfederatów i dwóch rannych. Stało się to w ostatnim dniu grudnia 1770 roku. Oblężenie Jasnej Góry przez Drewicza trwało od 1 do 15 stycznia 1771 r. Drewicz z pierwszej bitwy miarkując, że tak łatwo, jak się spodziewał, nie zdobędzie Jasnej Góry, próbował podejściem tego dokonać. W tym celu przez sekretnie przesłany list do Paulinów, namawiał ich, aby mu dopomogli do wzięcia fortecy, obiecując im wielkie nagrody; w przeciwnym razie grożąc spaleniem ich dóbr i po zdobyciu fortecy wycięciem w pień wszystkich. Znalazł tam nadto w fortecy szpiega, który doniósł Drewiczowi o stanie fortecy. Ale list ten przesłany w puszce blaszanej w maźnicy dziegciowej u prowizora, jadącego na wieś odkryto. I drugi raz jedną dziewczynę na szpiegowanie posłał na Jasną górę. Nic mu się jednak nie udało - czujność bowiem w fortecy była wielka. 1 stycznia 1771 r. nie czekając, lecz uprzedzając spodziewany napad Pułaski z podjazdem wyszedł naprzeciw Rosjanom do wsi Kamień o ćwierć mili i przez 7 godzin potykał się z nimi, poczym odstąpił do twierdzy z niewielką stratą, podczas gdy kosynierzy wielu bardzo nieprzyjaciół, nieumiejących się przeciw kosom bronić, pościnali i wielu poranili (150 było rannych, wielką im w koniach klęskę zadając). Po odstąpieniu Pułaskiego, ruszyli Rosjanie pod klasztor św. Barbary, spodziewając się, że strzały z twierdzy ich niedosięgną. Gdy jednak ciągnęli z bastjonu tak byli celnie rażeni, iż widząc trupa mostem położonego, jazda, co koń może wyskoczyć, umykała za mury św. Barbary, a piechota w bok pomknąwszy w nagłym strachu, rzucając się do Warty w natłoku tonęła, nim na drugą stronę dostać się mogła. Ochłonąwszy ze strachu nieprzyjaciel chyłkiem posuwał się do św. Barbary, a w ślad za nim niezmierną moc podwód napędzonych włościan, szła z żywnością, dla litości jednak nad tymi ludźmi nie strzelano do nich z fortecy. Usadowiwszy się u św. Barbary Rosjanie, gdy zmrok zapadł, poczęli strzelać z armat burzących i moździerzy bombami dla spalenia klasztoru. Odpowiedziano strzałami z fortecy, a strzały te snadź mocno ich raziły, gdyż nieprzestanny krzyk przeraźliwy i jęki rannych dochodziły z ogrodu św. Barbary aż do fortecy. Jednocześnie sypali szańce przy drodze do św. Barbary i chcieli to samo czynić i w Częstochowie nowej (Częstochówce), ale pożar tam wszczęty, w którym pół miasta zgorzało, stał im na przeszkodzie. Dnia 2 stycznia nad rankiem z fortecy spostrzeżono przy kościele św. Barbary usypaną barjerę o 9 koszach, gdzie ustawiwszy armaty i moździerze od godziny 7 rano tak ustawicznie Rosjanie strzelali, że kula niemal kulę, bomba bombę goniła; strzelanina ta jednak żadnej szkody nie wyrządziła. Gdy z fortecy poczęto strzelać (mieli wprawnych puszkarzy) wślad zatym wypadła wycieczka, która aż za szańce forpoczty nieprzyjacielskie przepędziła. A gdy się ściemniło, kapela na wieży pobożne melodie wygrywała, co było we zwyczaju jeszcze od czasu Kordeckiego. Rosjanie uprzątnąwszy trupy w nocy usypali trzecie szańce przy wsi Kawodrza wprost wieży i kościoła i tam armaty i moździerze pozaciągali. 3 stycznia skoro dzień zajaśniał obaczono tę nową baterię, z której niezwłocznie rozpoczęło się bombardowanie fortecy bez najmniejszej jednak szkody. Strzelanina ta trwała od godziny dziewiątej zrana aż do południa. Potym nadrabiając fantazją przysłał Drewicz oficera do fortecy z oświadczeniem, że gdy forteca się podda, każdemu wyda paszport, zapewniający bezpieczeństwo, żeby mógł udać się dokąd by mu się podobało. Odpowiedziano mu z fortecy, że gdy Drewicz się podda i oddział jego broń złoży otrzyma Drewicz i każdy jego żołnierz paszport na wolny przejazd aż do samego Petersburga. Po otrzymanej odpowiedzi znowu z baterii poczęto strzelać, ale jak przedtym bezskutecznie. Dnia 4 stycznia przypadała u Rosjan wigilia Bożego Narodzenia, więc oddani swemu nabożeństwu zachowali się spokojnie i tylko poprawiali nadwyrężone swoje szańce, w czym im konfederaci strzałami z fortecy usiłowali przeszkodzić, gdy jednak na to strzelanie z fortecy Rosjanie nie zważali konfederaci wypadli z fortecy za palisady i natłukli wielu nieprzyjaciół, resztę przepędzili. Dalsza strzelanina nie wyrządziła również większej szkody oblężonym. Kiedy zaś ściemniało się Pułaski zrobił wycieczkę - oddział swój rozdzieliwszy na trzy części - z trzech stron obskoczywszy baterię, nędzy Rosjanami okrutną rzeź sprawił i trzy armaty za-gwoździł. żeby żaś w tym zamieszaniu łatwiej poznać się mogli słomiane patronarze powdziewali. Rosjanie sądząc, że to pomoc nadeszła oblężonym, zrozumieć nie mogli, jak mógł Pułaski w pośród nich się zjawić i w przesądach swoich sądzili, że z pod ziemi się wydobył, mówiąc, że jak drugi raz z pod ziemi wyjdzie "nuż wsiech nas porezi" (dziennik). Nim przeciwnicy z dalszych okopów nadbiegli - Pułaski już szczęśliwie do fortecy powrócił. Dnia 6-go stycznia rano ochotnicy wyszli z fortecy i poczęli spędzać szyld wachów Rosjan, którym gdy w pomoc kozactwo nadciągnęło - trwała z nimi utarczka, aż do południa. Dnia 7 stycznia Pułaski w kilkudziesięciu dragonów i piechoty wyszedłszy z fortecy, wysłał kilkunastu dla podpalenia domów, w których się kryli Rosjanie; gdy im sukurs znaczny od św. Barbary nadszedł dwa szwadrony i mnóstwo Kozaków, 6 konfederatów zginęło, 4 ranionych zostało, a 6 do niewoli się dostało; i sam Pułaski ledwo się ratował, a to w ten sposób: gdy ostatni ustępował i miarkował, że nie ujdzie pogoni, padł na ziemię jakby zabity, przykrywszy się płaszczem. Rosjanie, mając go za zabitego, pominęli, pędząc za uciekającymi konfederatami. Tymczasem Pułaski, gdy przebiegli wstał i szczęśliwie dostał się do fortecy. Tegoż dnia wieczorem kilkadziesiąt bomb rzucono na klasztor, żadnej jednak szkody nie uczyniono i noc przeszła spokojnie. 8 stycznia minął również na utarczkach, które nie wyrządziły szkoły oblężonym. Drewicz, widząc że ani groźbami, ani podejściem, ani bombardowaniem nic nie dokaże, że nadto oblężeni, widocznie mając dostateczne zasoby, mogą wytrzymać jak najdłuższe oblężenie, powziął myśl zdobycia fortecy szturmem. W tym celu przez szpiegów nasłanych potrafił przekupić w fortecy będącego jakiegoś Prusaka, kaprala, który spuszczonym sznurem mierzył wysokość murów dla zrobienia drabin przy szturmie. Chcąc zaś ten szturm przypuścić znienacka na nieprzygotowanych do tego konfederatów, udał, że opuszcza Częstochowę. Dnia 9 stycznia - równo z dniem ruszyły szwadrony nieprzyjacielskie, jedne ku Kłobucku, drugie ku Olsztynowi, a trzecie ku Mstowowi, z daleka obchodząc fortecę, aby im kule armatnie nie szkodziły. Drewicz sądził, że tym fortelem oszuka Pułaskiego, ale Pułaski zmiarkowawszy, że to zdradziecki wybieg z największą starannością obejrzał całą fortecę, bastiony, armaty i rynsztunek wojenny i nakazał nieustanną ostrożność i bacz-ność; pikiety i szyldwachy podwoił i nakazał, żeby kamienie i kłody, były w pogotowiu. Dzień cały przeszedł spokojnie; Rosjanie rozeszli się na wszystkie strony, odstępując od oblężenia. Nie wszyscy jednak odeszli, wielu ukryło się w klasztorze św. Barbary, dokąd także pokryjomu zgromadzono wielu chłopów spędzonych i wszystko co było potrzebne do wdrapania się na mury - faszyny, drabiny, haki, sznury itp. Co więcej sprowadzono jeszcze inne oddziały rosyjskie przeszło 2000, które w okolicy czekały tylko na sygnał do sztormu. Tak przeszło w spokoju grobowym cło godziny 2 po północy. O pól do trzeciej dano znak wystrzałem i zaraz ze wszystkich stron rzucili się Rosjanie na. fortecę jak gwałtowna nawałnica, oraz wielka kupa spędzonego chłopstwa, jedni z siekierami do rąbania palisad, drudzy nieśli drabiny, faszyny, a wszyscy dla odwagi spojeni wódką. Konfederaci na to właśnie tylko czekali i jak dali ze wszystkich dział ognia kartaczami rzęsisto, - z zabitych "krew jak strumieniem w bruzdach popłynęła'' (dziennik), a chociaż trup przy trupie jakby mostem leżał i nieustanne strzelanie z fortecy straszne czyniło spustoszenie- nic nie pomogło - rozpojeni żołnierze rosyjscy jak mrowisko leźli na oślep - jedni padali, drudzy po ich trupach się darli. I oto wyrąbane już palisady, fosy wokoło pełne żołnierzy zajadłych, przystawiają już drabiny lecz te za krótkie, bo mury wysokie - nie zważając na to, suną się jedni za drugimi. Wtedy Pułaski wszędzie obecny, kazał spuszczać do fos przygotowane kłody, rzucać ogromne kamienie, oblewać włażących ukropem i celnie z flint do nich strzelać. Potym rzucono cło fos wieńce, które całe fosy oświeciły. Widok okropny - wszystkie fosy na-' pełnione zabitymi, rannymi, przeraźliwe jęki, krzyki i przekleństwa Rosjan - aż zgroza była słuchać. Szturm trwał przez pięć godzin, legło Rosjan przeszło 2000, z konfederatów - widoczny cud - ani jeden nie zginął, ani jeden najlżejszego zranienia nie odniósł. 10 stycznia uroczystość św. Pawła I pustelnika, patrjarchy Paulinów, obchodzona była solennie i zarazem dziękczynnie. Poczym wysłani konfederaci za mury - wielką mieli zdobycz w broni. Rosjanie zaś napędziwszy z okolicy pod wody chłopskie, zabierali swoich pobitych. W tym cizase jeden dragom odrywając przepalone drzewo do koszów, nieostrożnie poślizgnąwszy się, spadł z wysokości wałów do głębokiej fosy, ale za serdecznym westchnieniem do Matki Boskiej - cudem zdrowo powrócił do fortecy, co się stało w przytomności wielu. Dnia 11 stycznia pomimo wielkiej klęski, albo raczej wskutek klęski, Drewicz obawiając się przed swoją władzą odpowiedzialności za stratę tyle wojska i bezskuteczne oblężenie zamierzał jeszcze próbować szczęścia i szturm ponowić. Gdy nastał zmrok począł nieprzyjaciel bombardować fortecę, ale był to tylko wybieg, żeby oblężeni nie myśleli o szturmie i nie mieli się na baczności. W tym jednak czasie Drewicz otrzymał wezwanie z Krakowa, żeby jaknajśpieszniej i jaknajwięcej przysłał wojska do Krakowa, zagrożonego przez nadciągających konfederatów z Bochni i Wieliczki. Zmieszany tą nowiną, niezwłocznie wysłał do Krakowa podpułkownika Langiego z 1000 wojska, a sam nietylko już szturmu musiał zaniechać, lecz i bezskutecznego bombardowania zaprzestał. Ale z fortecy nie przestawano strzelać i celnie mierząc, wciąż szarpano Rosjan. Dnia 12 stycznia, gdy się dobrze rozjaśniało, Rosjanie udając, jakoby zamierzali przystąpić do szturmu, poczęli faszyny, za górą leżące na wierzch góry ku szańcom znosić i na postrach konfe-deratom równo z frontem baterie układać. Lecz konfederaci wyrychtowawszy działa, kartaezami do czołgających się z tymi fafaszynami strzelając, takie im cięgi zadali, że zostawiwszy wielkie mnóstwo zabitych i rannych, w cwał zaczęli uciekać, ścigani lecącymi w ślad za nimi kulami. Dnia 13 stycznia już feldwachy nieprzyjacielskie janczarka-mi i hakownicami tylekroć rażone odsunęły się od fortecy, już i w szańcach mało piechoty widać było i pochowało się to wszystko do ogrodu św. Barbary. Różnie o tym w fortecy myślano, czyli to ma zdradę, ozy z osłabienia się dzieje? Trudno było odgadnąć. Pułaski, jak zawsze, tak teraz, na wszelki wypadek, w pilnej ostrożności tlenia! fortecę. Tak przeszedł cały dzień, a Rosjanie z daiur swoich nie wychylali się, więc konfederaci mając się na baczności, jako tako odpoczywali. Dnia 14 stycznia jeszcze przededniem wielkie dymy i ognie pokazały się poza górami na łące, które powstały z zapalonych faszyn; potym o godzinie 8 kozacy gnali niezmierną moc próżnych podwód od Kłobucka, Olsztyna, Mstowa, na które ładowano obroki, siano, mięso i inne rzeczy. Widocznie zabierali się Rosjanie do odjazdu. Tymczasem przy tym wybieraniu się w drogę, wielka trwoga ogarnęła ich, gdyż im dwaj oficerowie wyższej rangi, z ran, co byli otrzymali, umarli, a trzeci, chodząc padł nagle i skonał. Co więcej, brat Drewicza przy tym pakowaniu rzeczy w kłąb lewej nogi uderzony przewrócił się silnie skaleczony. Co widząc sam Drewicz, zawołał: straszne to miejsce, żeby też i na mnie nie przyszła kolej. Cała noc przeszła spokojnie i nie było żadnego strzelania. 15 styczna również przededniem przy silnym mrozie słychać było skrzypienie wozów, na których furaże wieziono, mimo Starej Częstochowy przez rzekę Wartę. Przy nich wyprawiono armaty i resztę amunicji, aby przededniem skrycie przed, konfederatami przez rzekę przeprawione były; po resztę zaś furażów, którymi Drewicz, rabując okolicę nad potrzebę był się obłowił, nadeszły napędzone nowe podwody, przy których ruszyły szwadrony, a przy nich i sam Drewicz. Tymczasem kozakom kazano, aby przejeżdżając się w pośród szańców strzelaniem do fortecy zabawiali konfederatów i odwrócili ich uwagę od ustępującego wojska z furażami. Nie udało się i to Rosjanom. Pułaski bowiem spostrzegłszy co się dzieje, naprzód kartaczanii z dwóch armat w pół kwadransa rozpędził kozactwo, a piechotę janczarkami i hakownicami kazał razić, wreszcie sam z dragonia i kawalerią inną ruszył na nieprzyjaciół i gwałtownie nacierając, pędził przed sobą za Wartę. Jakoż zostawieni przy ładowaniu wozów kazali ze wszystkim, co kto ma uciekać i sami co tchu zmykali. Gdy więc za nimi wpadli do Św. Barbary konfederaci, zastali jeszcze tam wielkie zapasy siana, obroku, chleb, w baryłkach masło i inne rzeczy. Obładowane wozy z furażami, gdy nie mogły z uciekającymi podążać Rosjanie palili, aby furaż nie dostał się konfederatom. Jeden z dzienników opis tego oblężenia tak kończy: "Bogu więc i Matce Najświętszej niech będą nieskończone dzięki, że ufających nie omyliła nadzieją. Kto czytać to będzie, wysławiaj opiekę Matki Boskiej, która pokładających w sobie pokorną nadzieję, w największych przygodach broni i ratuje, jako tu z nami oblężonymi uczynić raczyła". Odpędziwszy przeciwnika, Pułaski z fortecy, jak orzeł z gniazda swojego na niebotycznej skale na żer wypada, tak on wylatywał ze swoimi konfederatami, ścigając ich po całej Polsce. Miał on postanowienie, jak mówi Mickiewicz (Lekcja XI 1842 r.) nie tylko oswobodzić swoją ojczyznę, ale skruszyć wszystko, coby stało na przeszkodzie do rozwoju jej i mogło jej w przyszłości zagrażać. Jakoż Pułaski w tym względzie wiele miał wspólnego ze Stefanem Batorym, który patrzył w przyszłość i usiłował zabezpieczyć Polsce przyszłość znakomitą. Miłością swoją bez granic zespolił się z ojczyzną i czuł że ją piastuje w sercu swoim. Stąd obok męstwa i poświęcenia się, niezrównanej odwagi, prawości charakteru, wdzięku ujmującej postaci swojej, miał om nadto w sobie coś jeszcze szczególnego, wyższego, że w zetknięciu się z nim każdy czuł cześć i uwielbienie dla niego. Jednym słowem w owym czasie był on najznakomitszą w Polsce osobistością; jednoczył w sobie całą wielkość Polski i przekazywał tę wielkość następnym pokoleniom. Możemy śmiało powiedzieć: "Konfederacja Barska, na której czele stanął Kazimierz Pułaski, jest i będzie dla nas drogim wspomnieniem". Jej chlubne imię okryte sławą. Konfederacja będąc walką i obroną starożytnych praw narodowych i całości ojczyzny przeciw najeźdźcom kraju, nie była nigdy rokoszem. Król niestety złączył się z nieprzyjaciółmi na zagładę kraju, jak zobaczymy w dalszej opowieści o tych, co z hasłem imienia Jezus i Marya przyszli na Jasną Górę bronie ojczyzny i jej honoru. Wszystkich szczegółów tej nieszczęśliwej walki bohaterskich konfederatów nie będziemy opisywali, bo są dostatecznie opisane i znane, ale w krótkości, abyśmy umieli dostatecznie uczcić tego wielkiego bohatera, dla którego miejsca nie było w ojczyźnie. Po odpędzeniu Rosjan, Pułaski urządził się na Jasnej Górze należycie i tak był groźnym, że Rosjanie nie śmieli zbliżać się w te strony. W samej fortecy miał około 500 piechoty, a jazda jego wynosząca 1200 koni zajmowała szeroko kraj okoliczny. Sam rzadko kiedy tu przebywał, zawsze jednak z wycieczek swoich wracał na Jasną Górę. Zawitał był w owym czasie na Jasną Górę nuncjusz apo-stolski, Durini i wielką okazał życzliwość dla konfederatów, polubił Pułaskiego, a kiedy odjeżdżał, publiczne i uroczyste dał błogosławieństwo Pułaskiemu i wszystkim tam będącym konfederatom. Zawiść Zaręby uniemożliwiła świetnie pomyślaną przez Pułaskiego wspólną akcję, zawiść i niechęć. Dumourieza była główną przyczyną klęski pod Lanckoroną 22 marca 1771 r. Po tej klęsce Pułaski wśród największych niebezpieczeństw przedzierał się z powrotem do Częstochowy, gdzie 800 ludzi zostawił załogą. Odwrót ten, śmiałością ruchów i niezmiernie zręcznym wycofywaniem się z najtrudniejszych sytuacji wzbudził podziw wodzów rosyjskich; sam Suwarow nazwał go arcydziełem. Naogół przeciwnicy Pułaskiego twierdzili, że bardziej się go boją, jako zwyciężonego, niż zwycięzcy, w pierwszym wypadku bowiem gotował im zawsze krwawy niespotykany odwet. Pułaski był od ważnym, ale co mógł zrobić wobec zmniejszających się coraz bardziej sil. Otóż w takim stanie duszy jego powstał projekt porwania króla. Czyn może rażący, ale wtedy był konieczny. W murach Jasnej Góry został napisany manifest detronizacji Stanisława Augusta i poszedł, na kraj, budząc ..oburzenie nietylko zwolenników Targowicy, ale i niezadowolenie umiarkowanych, jako zbyt bezwzględny i ubliżający królowi. Wielu wprawdzie było takich, którzy pragnęli zdetronizować króla. Skorzystała z tego Rosja i użyła wszelkich intryg, aby skompromitować konfederatów, których pokonać w bitwach nie mogła. Sprawa tak się miała. Na Jasnej Górze odszukał Pułaskiego niejaki Strawiński, polecony przez jakiegoś członka generalności i ośmielił się zaproponować mu plan porwania króla. Po długich naradach, Strawiński uzyskał pomoc i formalne zezwolenie Pułaskiego, z zastrzeżeniem, że "należy o-szczędząc życia Poniatowskiego i uczciwie się z nim obchodzić, nawet na przypadek pościgu, krzywdy mu nie czynić, tylko wysłać trębacza z zawiadomieniem, że o ile stronnicy króla nie zaniedbają pościgu, nie pozostanie on przy życiu". Król miał być przywieziony do Częstochowy. Był to manewr dla skompromitowania Pułaskiego. £atwowierni dali się uwikłać w zastawione sidła. Zamach się nie udał, gdyż z pomocą konfederata i spiskowca Kuźmy, zwanego Kuźmickim, Poniatowski wrócił do Warszawy. Ten też zamach skompromitował konfederację wobec mocarstw, czego pragnęła Rosja. Straszne chwile przyszło przeżywać Pułaskiemu, który chciał odciągnąć króla od zdrajców, a skłonić go, by razem z konfederatami bronił ojczyzny. Posypały się na niego ze wszystkich stron gromy. On patrjota, obrońca wolności, zaocznym dekretem osądzony królobójcą i skazany na śmierć. Zagraniczne nawet dwory wydały nakazy, aby gdziekolwiek zjawi się Pułaski, uwięzić go i wydać władzom rządzącym w Polsce. Gdy w dodatku dla salwowania pozorów, pod naciskiem przyjaciół wyparł się współdziałania ze Strawińskim, a £ukawskiego,, jednego z wykonawców zamachu, kazał uwięzić na Jasnej Górze, w tych warunkach, że więzień wnet uciekł, odwróciły się od niego i serca wielu konfederatów. Złamany na duchu, bezsilny wobec osamotnienia, on komen-dant fortecy, której załoga wysiłkiem tylko bohaterstwa trzymała się jeszcze, rozumiał przede wszystkim jedno, że utrudnia położenie jej wobec przeciwników, którzy wcześniej czy później mu-szą wziąć górę, zdobyć Jasną Górę i zapatrywać się na podkomendnych Pułaskiego jako na ludzi ulegających dobrowolnie domniemanemu królobójcy - zrozumiał, że pozostaje mu jedno- opuścić swe wojsko, swoich przyjaciół, ojczyznę ukochaną... Ostatnie godziny spędził Pułaski na modlitwie przed cudownym obrazem... A Najśw. Marya podnosiła duszę jego i zlewała na serce jego słodycz, pociechę i moc, że nie pękło, gdy następnie w przebraniu pod obcym nazwiskiem opuszczał drogie miejsce i ojczyznę ukochaną jak zbrodniarz, on, co byłby chętnie umierał sto razy dla jej dobra -- uchodził, bo tak podobało się Bogu, by jako czasowa kara za grzechy rodaków, zło zatryumfowało. Ze Strassburga jeszcze przysłał pozostałej załodze najważniejsze punkta kapitulacji. W myśl tego spisano akt i wysłano z nim pułkowników Wierzbowskiego i Przyłuskiego do Warszawy, do króla. Stanisław August przyjął ich łaskawie i natychmiast wysłał Branickiego z wojskiem koronnym, by objął komendę fortecy Jasnej Góry. Na wieść o tym, ambasador rosyjski wydał rozporządzenie do swoich wojsk, stojących najbliżej Częstochowy, aby Branickiego ubiegły i zajęły Jasną Górę. Po zawiadomieniu o tym króla, niebawem wojska nieprzyjacielskie pod dowództwem Golicyna, obiegły znów Częstochowę. Radzymiński, który objął dowództwo po Pułaskim 2000 ludzi, postanowił bronić się. Zdecydowany był poddać fortecę, ale polskim wojskom, a nie nieprzyjacielskim. Zaczęło się znowu oblężenie fortecy, wycieczki, podstępne napaści nieprzyjaciół, rozpaczliwe wysiłki obleganych. Zmęczeni obroną, nie wierzący w jej skuteczność poczęli poszczególni pułkownicy opuszczać Radzymińskiego. Pierwszy wyszedł pułkownik Rudnicki w stokilkadziesiąt koni i przebił się szczę-śliwie do obozu wojsk królewskich. Nazajutrz wyszli Moszozeński z Mikułowskim, którzy 7 wiorst za Częstochową wpadli na wojska rosyjskie i zostali rozproszeni. Wobec tak zmniejszonej załogi, wobec wojsk austriackich, stojących o dwie mile, a pruskich o dwie i pół mili, po 18 dniach ciężkiej obrony i wewnętrznych walk, poddał Radzymiński fortecę z zastrzeżeniem wszystkich punktów kapitulacji, podyktowanych przez Pułaskiego. 27 sierpnia 1772 r. wkroczyły wojska rosyjskie na Jasną Górę. Jenerał Golieyn, choć człowiek pobożny, jako prawosławny nie zachował świętych murów7 Jasnej Góry od zniewagi. Po wyjściu konfederatów zmuszono klasztor aby zaspakajał potrzeby wojska rosyjskiego, lub płacił im 375 złotych miesięcznie. Mieszkali żołnierze na świętym miejscu co powiększało koszta. Zwiedzał ten wódz bibliotekę i kazał sobie wydać najcenniejsze dzieła. I tak kniaź Golicyn bibliotekę Jasnogórską "z dzieł do dziejów literatury" odnoszących się opróżnił. Były to podobno manuskrypty na pergaminie pisane, bezcennej wartości (Birkenmajerowa: Z młodzieńczych lat, J. Jankowskiego, str. 101). Po wyjściu Golicyna pozostał komendantem na Jasnej Górze Kołdonowski, który wymagał dla siebie i żołnierzy dogadzania w jedzeniu i piciu, sprowadzając wina z Wrocławia i Krakowa. Urządzał tańce i zabawy, oraz wymusił od przeora 395 dukatów. Po Kołdonowskim nastąpił hrabia de Matki, który rozkazał dodawać dla żołnierzy po 70 zł, oraz powiększyć porcje mięsa i wiktuałów. Kiedy zaś mieli opuszczać Jasną Górę zmusili przeora do zakupienia magazynu po konfederatach, a chociaż przeor nie chciał tego zakupywać, musiał im wyliczyć 12.000 złotych. (Akta klaszt.) Tak to dzięki królowi niedołężnemu i zaprzedanemu Katarzynie II, Jasna Góra wiele ucierpiała, ale i Polska, którą rabowały nieprzyjacielskie wojska razem z królewskimi, została rozszarpana. Nastąpił podział kraju, i rozpoczęła się polska żałoba - w niewoli. Pułaski, ten rycerz bez skazy udał się do Ameryki, gdzie zginął pod Sawannah 11 października 1779 r. broniąc na czele legii cudzoziemskiej wolności Stanów Zjednoczonych Ameryki.