01. OBRAZ MATKI BOSKIEJ CZĘSTOCHOWSKIEJ I HISTORJA JASNEJ GÓRY 02. OBRAZ CZĘSTOCHOWSKI W STAROŻYTNOŚCI I O TYM JAK DOSTAŁ SIĘ NA RUŚ 03. SPROWADZENIE OBRAZU I PAULINÓW NA JASNĄ GÓRĘ, NAPAD HUSYDÓW 04. PIELGRZYMKI KRÓLÓW POLSKICH NA JASNĄ GÓRĘ DO CZĘSTOCHOWY 05. WP£YW WIZERUNKU NAJŚW. MARYJI PANNY NA POLSKĘ W CUDOWNYM OBRAZIE 06. PIERWOTNY STAN KOŚCIOŁA NA JASNEJ GÓRZE I JEGO ROZBUDOWA 07. KAPLICA NMP, ZAKRYSTIA I SKARBIEC JASNOGÓRSKI 08. OBRONA JASNEJ GÓRY ZA PANOWANIA JANA KAZIMIERZA 09. PIERWSZY SZTURM SZWEDÓW NA CZĘSTOCHOW PO ZAWIESZENIU BRONI 10. CUDOWNE ZJAWISKA NA JASNEJ GÓRZE W CZASIE OBLĘŻENIA 11. CO TEŻ DZIAŁO SIĘ W KLASZTORZE W TYM OKRESIE 12. POżAR NA JASNEJ GÓRZE, ODBUDOWA, WIZYTY KRÓLÓW 13. KORONACJA CUDOWNEGO OBRAZU I BUDOWA WIELKIEGO OŁTARZA 14. KONFEDERACJA BARSKA & OŁTARZE NA WIELKIM KOŚCIELE 15. SKUTKI POWSTANIA 1863 R. DLA ZAKONU OO. PAULINÓW 16. JASNA GÓRA PO WYBUCHU WOJNY 17. JASNA GÓRA W WOLNEJ POLSCE 18. W LITERATURZE POLSKIEJ 19. PAULINI
Na podstawie dostępnej literatury oraz artykułów zamieszczonych na łamach częstochowskich dzienników powstał dział historii Jasnej Góry, w którym przedstawione zostały najważniejsze i najbardziej istotne wydarzenia. Kopiowanie, reprodukowanie oraz wykorzystywanie tekstów w całości (bądź ich fragmentów) w innych mediach, bez uprzedniej, pisemnej zgody jest surowo zabronione. Nie bierzemy odpowiedzialności za zamieszczone przez nas informacje oraz za decyzje i konsekwencje jakie Odwiedzjący podejmą na ich podstawie. Mamy nadzieję, że nasz serwis jest dobrym niezależnym źródłem wielu informacji i będzie stanowił kompendium wiedzy o Częstochowie dla wszystkich internautów. Ostatnia modyfikacja: 2018.02
Prócz tego doczesnego opatrzenia klasztoru, niezadługo pomnożone zostały jego duchowne pożytki i zaszczyty duchowne. Piotr Yidoni, nuncjusz papieski w Polsce, zawsze nader przychylny zakonowi Paulinów, a zarazem wielką czcią dla tego miejsca przeje ty, mianowany kardynałem przez Aleksandra VII papieża po powrocie swoim do Rzymu po kilkuletnim urzędowaniu zjechał na Jasną Górę dnia 22 sierpnia 1660 r. Tam przez ciąg trzydniowego nabożeństwa swego, w gronie zakonników nietylko w kościele, lecz i w klasztorze czas przepędzając, chciał im zostawić pamiątkę swej życzliwości. Zachęcił więc prowincjała, którym był wówczas O. Kordecki, żeby w kształcie listu do niego, prośby swe jakie mają do Stolicy Apostolskiej zanieśli. Tyczyły się one mianowicie pomnożenia indulgencji bullą Aleksandra VI zapewnionych i do rozciągnięcia władzy zupełnego rozgrzeszania na spowiedników Jasnogórskich, w wypadkach dotąd tylko Stolicy Apostolskiej pozostawionych, a nade wszystko herezji, odszczepieństwa i pojedynku, oraz do pomnożenia odpustów. Jakoż staraniem kardynała Vidoni wielka część żądań Paulinów polskich wysłuchaną została w Rzymie i świątynia Maryi nowym zajaśniała blaskiem. (Akta Prow. T. III str. 40). Sprawy publiczne tymczasem zawsze obierały Częstochowę niejako za pole swoich działań. Jak wspomnieliśmy, na Polskę jednocześnie ze Szwedem napadł car moskiewski i Kozacy. Car moskiewski Aleksy Michajłowicz wdarł się na Litwę. Naprzód Złotarenko prowadził 40 tysięcy Kozaków. Za nim wódz moskiewski Czerkaski z 200.000 konnego i pieszego wojska, a w końcu szedł o dziesięć mil za nim sam car z 60 tysięcy najwyborniejszego wojska. Ta tak straszna nawała spustoszywszy Mińsk, Oszmianę i inne miasta litewskie zajęła stolicę Litwy Wilno i spaliła oraz wycięła. Wówczas to, 15 maja 1657 był zamęczony św. Andrzej Bobola koło Pińska w miasteczku Janowie, dokąd się udał, aby głosić słowo Boże i słuchać spowiedzi. Wtedy to król Jan Kazimierz z królową i senatorami radzili nad obroną kraju. Zawarto przymierze z Moskalami, a pak-ta te są takie: Jan Kazimierz król Polski jako bezdzietny zezwala, aby Aleksy Michajłowicz, car moskiewski był obrany królem polskim, o którą to elekcję król u senatorów i u szlachty skutecznie się postara na sejmie. Jednakże car z państwami swymi przy-obrzędach swoich greckich pojedna się z Kościołem Rzymskim i państwa swe z państwami polskimi spoi jako Litwę z Polską. Szlacheckich wolności i praw dochowa. Co wszystko poprzysiężę. Car jeszcze przed koronacją nieprzyjaciół polskich ma mieć za swe nieprzyjacioły i Polacy moskiewskich za swe, wspólnemi siłami je wojować i pokoju jeden bez drugiego z nikim nie ma zawierać. Z Tatarami ma pakta ponowić i owych dotrzymać. Kozaków do poddaństwa dawnego Polsce doprowadzić; i jeżeli by koronę szwedzką zawojował, ma ją jako dziedziczną królowi polskiemu oddać i z Polską złączyć. (Twardowski Wojna domowa 6 p. 4. fol. 211 et, 217). Umowa ta była pod Wilnem 3 listopada 1656 r. w Niemieży. Car zawarłszy te pakta, groził Szwedom zajęciem Rygi i Inflant. Kiedy ustąpił z Litwy Moskal, a domagał się sejmu elekcyjnego, aby jak najprędzej uzyskać prawo do tronu polskiego, obiecanego mu przez Jana Kazimierza, przysyła posła do króla polskiego z zapytaniem, dlaczego nie zbiera sejmu. Król się wymawia wojną szwedzką, Jednakże sejm otwiera 16 lutego 1658 r. w Częstochowie. Z tego sejmu wysyłają Polacy komisarzów z tym do Wilna, że jeżeliby car chciał dotrzymać przed rokiem W Wilnie paktów i wa-runki wypełnić, aby pewien był korony polskiej i statecznej przyjaźni. Lecz ponieważ nie mogli na dzień naznaczony przybyć tam, Jerzy Dołgoruki, wódz moskiewski o to rozgniewany z Wilna wy-ruszył z wojskiem i pod Kownem na Wilii most zrobił, przez który część wojska na żmudź posłał. Napada, jak piorun niespodziany na nich Wincenty Gąsiewski hetman polny wielkiego księstwa litewskiego najpierw w Kiejdanach, potym na różnych miejscach częścią wycina, a częścią zabiera (5000) do niewoli. Uciekających ze żmudzi 10.000 Moskali dopędza ze swymi żeromski pod Kownem i tak na nich natarł, że jedni wpław w Wilję, a drudzy na most hurmem się rzuciwszy, takowy złamali i ponieśli klęskę niemałą. Jazda moskiewska nowoprzybyła, której było 20.000, most naprawiwszy potężnie Litwę odparła aż pod wieś £opie; wcześnie tam przybył Gąsiewski i swoich tak bronił; że znowu Moskwa uciekać musiała i wróciła do Wilna. (Twardowski, Węsławski, Kulesza str. 298). Wyhowski, wybrany przez Kozaków hetman po śmierci Chmielnickiego, postanowił zawrzeć z Polakami przymierze namówiony przez chana tatarskiego, do króla na sejm posłów wysłał, oznajmiając, iż postanowił zawrzeć z Polakami przymierze i gotów złączony z. chanem wojować z Moskwą. Komisarze zaś nasi wileńscy dali znać, że z Moskwą nic nie sprawili dla odjazdu ich komisarzów, więc król wysyła posłów na umocnienie paktów z Kozakami pod Hadziacz. Tani zawarł umowę: 1) Unja ma być zniesioną. 2) Metropolita schyzmatyk z czterema władykami (bi-skupami) mają być senatorami. 3) Hetman kozacki ma być zarazem wojewodą kijowskim. Inni senatorowie nie mogą być unitami. 4) Wojska kozackiego ma być 60.000. Polskie zaś na Ukrainie nigdy nie może stawać, chyba w potrzebie i to hetman kozacki ma ich wtedy regimentować. 5) Podatków ani do Korony, ani komu innemu płacić nie będą. 6) Teraz wybranych 100 a po tym ci, których hetman przedstawi, mają być nobilitowani. 7) Cerkwie i klasztory starodawne z dochodami mają być oddane Kozakom. Innych łask i przywilejów niemałych im pozwolono, które kiedy na sejmie drugim tegoż roku czytano, wielu, biskupów przeciw temu protestowało. Prymas zaś apelował do Stolicy Apostolskiej. Kozacy jednak takimi faworami ujęci z pod każdego znaku z dwoma asaułami wierność królowi polskiemu poprzysięgli. Gdy z Kozakami pod Hadziaczem traktaty się zawierały z Moskwą pod Wilnem hetmani litewscy pragnęli dokonać. Wincenty Korwin Gąsiewski chociaż miał w swojej dywizji własnym kosztem dziesięć tysięcy wojska zaciągniętego, jednakże mimo prawa wszystkich narodów o posłach i przysiąg moskiewskich, gdy gorliwie o niesłuszność wojny i o oddanie prowincji zawojowanych umawiał, zajadły Dołgoruki wojska moskiewskie z Wilna pod Werki sprowadza nocą. Powstała bitwa, która trwała 8 godzin. Lecz kiedy świeże pułki moskiewskie przychodzą hetman Gąsiewski jest pojmany 12 października 1658 i odesłany z wielką ich radością do Moskwy. Jak tam był więziony napisał Samuel Węsławski całą księgę. -Tę radość mieszało Moskwie odstąpienie od niej. Kozaków i złączenie się ich z Polakami. Car Aleksy wtedy wysyła na Ukrainę 150 tysięcy wojska pod wodzą Aleksego Trubeckiego. Ochotników też było z nim bez liczby. Wyhowski, hetman kozacki, mianowany przez króla polskiego wojewodą kijowskim, osadziwszy Konotop trzema tysiącami swoich Kozaków i Tatarów daje znać o sobie Moskwie. Gdy Trubecki dwa szturmy straciwszy i na moście zdradzieckim nie mało straciwszy żołnierzy, stoi około Konotopa, dowiaduje się, że chan ze .100 tysiącami Tatarów a Wyhowski z fylomaż Kozakami i częścią Polaków o trzy mile obóz założył. Wysłał tam Trubecki osiemdziesiąt tysięcy jazdy, a sam ruszył z artylerią i pięćdziesięcioma tysiącami piechoty. Nim sie Moskwa uszykowała, z przodu i z boków od Polaków, Tatarów i Kozaków otoczona, wpierw ucieka niż bitwa się zaczęła za tym swych około siedemdziesięciu tysięcy na placu zostawiła. Między innymi wódz Pożarski pochwycony, sławny wielu bitwami, gdy dumnie zwycięzcy odpowiadaj ściętym został, a od Moskwy w poczet męczenników został wpisany. (Węsławski, Twardowski) Działo się to r. 1659. Tegoż roku namową i podarkami Trubeckiego ujęci obrali sobie Kozacy Jurka Chmielnickiego, syna Bohdana, a Wyhowskiego, który był w głąb Moskwy poszedł z Tata rami, zrzucili i przerzucili sie na stronę Moskwy. Po wygnaniu króla szwedzkiego z Polski przez Bogarodzicę, łatwo król polski odebrał Kraków, trudniej Toruń, bo dopiero 1658 r. Król szwedzki chociaż groził powróceniem do Polski, jednak zatrzymany od króla duńskiego, któremu przyszedł w pomoc Czarniecki z swymi żołnierzami choć zwycięzca wnet zwyciężony został. Wtedy to Czarnecki pokazał cuda waleczności i odwagi, gdyż z wojskiem wpław przepływał cieśniny morskie i wiele prowincji spustoszył, tak że Szwed zmuszony był do zawarcia traktatów r. 1660 Te zanim się skończyły, król szwedzki Karol Gustaw stroskany żywota dokonał. Polacy nie umieli wyzyskać tej okoliczności, lecz ze zbytniej łaskawości kontentowali się tymi paktami oliwskimi: 1) Amnestia krzywd z obu stron wieczna. 2) Inflanty z północnej strony Dźwiny mają należeć do Szwedów z południowej do Korony i Litwy. 3) Wiara katolicka i nabożeństwo rzymskie ma być w Inflantach szwedzkich bez żadnej prze-szkody. 4) Ażeby zaś był jeden Kościół rzymski, król polski Jan Kazimierz ustąpił pretensji do królestwa szwedzkiego. 5) Książę kuriandzki i księżna i potomstwo oraz cokolwiek zabrano im, aby ze Szwecji było z konwojem przystojnym do ziemi swej odprowadzone. 6) Z księciem brandenburskim, aby Szwedzi pakta wieczne zawarli. 7) Z Malborga, Elbląga i z całych Prus, aby Szwedów wydalono. Tak uwolniona Polska od luterskiego i kalwińskiego niedowiarstwa przez Niepokalaną Matkę, czczoną w obrazie Częstochowskim! Ale kto nam Litwę i Ruś uwolnił od focjańskiej schyzmatyckiej niewoli! Nikt inny, jak Twoja tylko Wszechmogącego Pana Zastępów Matko, potęga, co wszystkie herezje pogromiła. A, jak to się- stało? Jan (Iwan) Chowański przez Aleksego Michajłowicza, cara moskiewskiego r. 1659 ze 40 tysiącami wybranego wojska wysłany zwycięża wojsko litewskie. Grodno, Lidę, Słonim, nawet Brześć Litewski opanował, niszcząc wszędzie wszystko ogniem i mieczem. Car mu przysłał jeszcze 6 pułków przeciw Litwie. Bolało go bardzo, że jedno miasteczko Lachowicze nie bało się jego potęgi. Postanowił je za wszelką cenę zdobyć. Pan Stanisław Judycki, gubernator Lachowicki, widząc, że w tak szczupłej fortecy ludzkimi siłami tak wielkiej potędze się nie obronie do Ucieczki Chrześcijan Boga Rodzicy się udaje. Kapłanów prosi, niewiastom, starcom i młodzieży rozkazuje, aby dzień i noc na przemiany przed obrazem cudownym Lachowickim się modlili. Jakoż nie zawiedli się na pomocy Matki Miłosierdzia. Kiedy Moskwa wszystkie siły zbiera pod Lachowiczami i szalenie naciera, pokazuje się Najśw. Marya Panna na obłokach nad fortecą, straszna jako obóz uszykowany, co ich więcej niż kule i oręże przeraża wojskowe. Nic nie pomaga, a nawet, gdy car cztery najpotężniejsze pułki z żmijowem z 5-ciu tysiącami z traktu czernihowskiego i homelskiego posyła, ci też razem z Chowańskim zdobyć jej nie mogli. Gubernator Judycki, jako gorliwy czciciel Maryi, przy każdym dziale postawiwszy gorejącą gromnicę, potężnie gromił Moskali. Trwała ta obrona od 23 marca aż do 20 czerwca 1660 r. (Ex mappa obsidionis edita viventibus con-sciis.) Zwycięstwo naci Moskalami pod Płonką Po uspokojeniu Polski od Szweda Paweł Sapicha z litewskim, a Stefan Czarniecki z polskim wojskiem przybyli pod Płonkę, razem mając osiem tysięcy. Skoro się o tym dowiedział Cho-wański, pewien zwycięstwa, zostawiwszy w obozie piechoty 5.000, z całym wojskiem na nich poszedł. Czarniecki go zobaczywszy krzyknie na wojsko: Teraz mi deklarujcie, bić się, czy uciekać macie. Gdy wszyscy jednymi usty zawołają: Głowy kładziem za wiarę i ojczyznę, zsiadł z konia i wszystkim zejść kazał, a na ziemi uklęknąwszy, pacierz i pozdrowienie Bogarodzicy razem odmówił. Wnet w nich jako Samsonów Duch Pański wstąpił, a dosiadłszy koni rzucają się na nieprzyjaciela; wlot piechotę moskiewską wytną; na jazdę potężnie następują, że Chowański nie miał czasu wstąpić do swego obozu tylko owym pięciu tysiącom nakazał, aby się ratowali jako mogli; ani się obejrzał aż w Płocku (Węsławski fol. 127). Tak tryumfuje komu sprzyja Boga Rodzica. To zwycięstwo odniesione za przyczyną bł. Józefata i za jego wstawiennictwem do Bogarodzicy i Syna Jej. Co gdy na sejmie przez pułkownika dyzunitę wojsko oznajmiło, król i senat do Aleksandra VII papieża wysłali prośbę, aby błogosławionego Józa fata kanonizował. Klęska Moskali pod Czudnowem Wkrótce zdobył się car Aleksy na wielkie potężne wojsko, wyprawił je na Litwę pod dowództwem Szeremietiewa w pięćdziesiąt tysięcy,, przyłączywszy do niego Jurka Chmielnickiego z niezliczoną liczbą kozactwa, Dołgorukiego ze, czterdziestu tysiącami, Chowański już był zebrał dwanaście tysięcy, a żmijów pięć tysięcy, ale to wszystko za łaską Królowej Nieba i ziemi służyć miało tryumfowi polskiemu i litewskiemu. Wszyscy ci wodzowie za łaską Boga pobici zostali. Stanisław Potocki, hetman wielki koronny i Jerzy Lubomirski, hetman polny z piętnastu tysiącami Polaków i Tatarami wyprawiwszy się porazili tak Szeremietiewa, że zaczął uciekać do Kijowa przez niego zajęte go, gdy mu Polacy z jednej strony zagrodzili drogę, a z drugiej Tatarami nacierali, przez bagnistą przedarł się puszczę na pola Czudnowskie i tam się okopał. Tam szczelnie oblężeni marli częścią z głodu, gdyż już końskiego ścierwa brakło, częścią wzajemnym się mordowaniem Moskali z Kozakami. Lecz gdy ich coraz więcej ginęło poddał się Szeremietiew z dwudziestu pięcioma tysiącami żołnierzy i ze wszystkim sprzętem wojennym. Polacy chcieli wrócić bezbronnych za oddanie Ukrainy. Lecz gdy wolna Mo skwa nie zezwalała, oddali ich Tatarom w nagrodę. Stało się to 8 października 1660 r. Szeremietiew z niewoli uwolniony zginął w czasie zaburzenia w Moskwie, jak mu przepowiedział w Połoc ku św. Kazimierz królewicz. Gdy Jurek Chmielnicki szedł Szeremietiewowi z nieprzeliczoną liczbą kozaków na odsiecz, Jerzy Lubomirski naparł tak na niego pod Słobodyszczem, że musiał o pokój prosić i warunki wiecznego poddaństwa przyjął. (Węsławski fol. 136 i 138). Zwycięstwo pod Czereją, Szkotowem i Dyneburgiem Tegoż miesiąca Dolgoruki na wojska litewskie napadł. Przy gotowany rzucił się na niego Paweł Sapicha naprzeciw, na prawe skrzydło Czarniecki, na lewe Pac i wszyscy tak szczęśliwie taką mu klęskę zadali, że z innymi uciekający Dołgoruki spadłszy z konia, wpadł między piechotę. Lecz i tę by wszystką wycie to, gdyby noc nie przeszkodziła. Wtedy zwycięskie wojska poszły na Chowańskiego, rozłożonego pod Czereją. Spotkawszy je go pojazd trzech tysięcy znieśli go tak, że ledwo który dął znać o tym Chowański emu. On obóz, działa i wozy porzuciwszy uciekał od goniących go zwycięzców rażony. W tymże kraju Szekołow pozbywszy się moskiewskiego zwierzchnictwa przez Kozaków i Moskwę gdy był oblegany, Michał Pac, oboźny litewski go uwolnił. Ledwie to uczynił, dano mu znać, że w Inflantach z Dyneburga wyprawuje się 7 tysięcy Moskwy na odsiecz oblężonemu przez nas Wilnu. Uprzedził ich tam i dzielnością swoją nie-przyjaciela o zgubę przyprawił. Tak wiele zwycięstw jakie odniesiono nad Moskwą nie umieli wyzyskać Polacy i Litwini. Zima zbliżająca się złączonym Polakom, Litwinom, Kozakom i Tatarom do zwycięstwa Moskwy, jak marmurem drogę wyszykowała. Car sam ze stolicy do Jarosławia, lub Niźniego Nowgorodu nad Wołgą wybudowanego przenosił się. Moskwa z powodu tak wielu przegranych bitew i niesłusznie prowadzonej wojny zgoła ku ostatecznej zgubie się nachyliła. Ale Polacy i Litwa woleli wrócić do ojczyzny, aniżeli zemścić się strasznych krzywd Boskich i ladzkich. Dlatego też podobno na nich wypadł wyrok Boży: "Iżeś upuścił męża godnego śmierci z rąk twoich będzie dusza twoja za duszę jego i lud twój za lud jego (3 Reg. 20.42). Zabicie Gąsiewskiego, wojna Lubomirskiego i inne między katolikami niesnaski nastąpiły. Zwołanie sejmu na Jasną Górę Sprawy publiczne w tym czasie wybierały Częstochowę niejako za pole swoich działań. Jan Kazimierz ciesząc się w Krakowie wspólnie z całym narodem ze zwycięstw Lubomirskiego, Po-lubińskiego, Czarnieckiego, Sapichy, Paca, Potockiego i innych pod Grudziądzem, Mitawą. Płonką, Lachowiczami, Lubarem, Słobodyszczem i Czudnowem, postanowił wreszcie zwołać do Częstochowy radę senatu dla załatwienia naglących spraw i potrzeb Rzeczypospolitej. Tyczyły się one obmyślenia wypłaty zaległego żołdu dla wojska, załatwienia sporu z elektorem brandenburskim o zastaw Elbląga i porachunku z Wielkopolanami o zasilanie przez nich wojska żywnością i pieniędzmi. Gdy Czarniecki w Marchii dogrzewał Branden burczykowi ten do traktatów z Polską skłonnym się okazał i Polacy, a raczej król postąpił z nim łaskawie, bowiem za takie zbrodnie wasala nie tylko nie wymagano zadośćuczynienia, lecz mu nadano wolności, sześćdziesiąt tysięcy mu odpuszczono, a nawet Lemberg z Bytowem i do czasu Elbląg wytargował. Królestwo postąpiło ze szczerością, a on przecie, gdy Szwedom się nad Duńczykami poszczęściło, chwiać się począł. Były to jednak pozory, bo tu chodziło istotnie o narady względem wyboru następcy po nim na tron polski za jego życia. Jak już widzieliśmy Jan Kazimierz obdarzał tronem polskim cara moskiewskiego, a Marja Ludwika swego krewnego, księcia Eughen, męża jej siostrzenicy. Naznaczywszy więc na dzień 28 stycznia 1661 r. konwokację senatorów, sam z królową i dworem przybył 29 o godzinie jedenastej przed południem na Jasną Górę, powitany u drzwi świątyni mową tego, którzy jej tak bronił, to jest O. Kordeckiego, który został prowincjałem. Po odpowiedzi danej przez nominata biskupa łuckiego Prażmowskiego, jako kanclerza koronnego, według zwyczaju królestwo oddali się nabożeństwu jako w dzień sobotni, poświęcony Matce Bożej rano i wieczór, a zakonnicy uczcili przybycie ich hymnem św. Ambrożego przy huku dział i odgłosie dzwonów. Niedziela również zeszła na modłach, a dopiero w poniedziałek przystąpił król do spraw publicznych wspólnie z licznym gronem senatorów, którzy się na jego wezwanie gromadnie zjechali. (Akta Prowin. N. 49). Ani podania miejscowe, ani kroniki klasztorne nie zostawiły nam żadnej wiadomości, jaki skutek był tej narady; bo zakonnicy św. Pawła zajęci obowiązkami swoimi, nie mieli takiej dumy, jak innych reguł bracia i w innych krajach, żeby się wdawać w polityczne sprawy kraju. O. Kordecki jako sławny obrońca Jasnej Góry, jako ten co swoim poświęceniem się, żarliwością płomiennej duszy, zdołał ocalić ostatni i jedyny kątek pokonanej Polski przez Szwedów, miałby może prawo i mieć wpływ na te obrady, do których właśnie takich cnót i takiego zapomnienia trzeba było. Ale mąż ten posłannictwu z góry posłuszny, jak Dziewica Orleańska, dopełni wszy tego, do czego go Bóg powołał, stał się po skończeniu dzieła z owego bohatera, co zagrzewał braci do walki z nieprzyjacielem, co na wałach Jasnej Góry wśród gromu dział i szczęku oręża, śpiewał hymn zwycięstwa i wzywał opieki Maryi, pokornym sługą ołtarza i ubogim w duchu kapłanem, Lecz dziejopisowie świeccy powiadają, że król przekonywując usilnie obecnych zbierał ich zdania na piśmie; a pomimo różnych zabiegów posłów cesarskich i brandenburskich, odjechał z Częstochowy do Kielc pełen nadziei dopięcia choć z trudnością powziętych zamiarów (Kochowski Climacter. II p. 497). Przed opuszczeniem jednak Jasnej Góry Jan Kazimierz z, żoną, całym swym dworem w dniu 2 lutego, jako w święto Gromnicznej N. Maryi Panny spowiedzią i przyjęciem komunii św. oczyszczał sumienie swe, ażeby tym godniej mógł wezwać pomocy Boskiej do sprawy trudnej lecz chwalebnej. Posłuchanie dane Kozakom i postowi cara W dniu 4 lutego, w piątek, okryto bogatemi makatami ściany sali wielkiej (rycerskiej), przyległej kaplicy N: Maryi Panny i wzniesiono wspaniałe siedzenie dla króla. Tam otoczony dwa rem i senatem Jan Kazimierz dał posłuchanie wysłanym od woj ska zaporożskiego Kozakom, którzy przybyli złożyć listy zawierające główne punkta poddania się i przyszłej zgody. Kanclerz wielki koronny przyrzekł im w imieniu monarchy łaskawą po rozpoznaniu listów odpowiedź, oświadczył, że przyjmuje ich pod swoją opiekę znowu i do ucałowania ręki królewskiej przypuszcza. Posłowie owi, ujęci łaskawością króla i uprzejmością senatorów, a przejęci uszanowaniem dla świętości miejsca oddalili się z Jasnej Góry, opatrzywszy się w wielką liczbę obrazów Najświętszej Panny, poświęconych w kościele. Na drugi dzień t. j. w sobotę poseł cara Aleksego Michajłowicza został również przyjęty uroczyście przez króla, który tego samego dnia zamknąwszy radę senatu, dozwolił każdemu rozjechać się do domu. W niedzielę po nabożeństwie zawiesił Jan Kazimierz w kaplicy przed cudownym obrazem buławę srebrną, złoconą i chorągiew, dane Cieciurze (Tetera), a właściwie Jurkowi Chmielnickiemu, hetmanowi Kozaków przez Moskwę, jako godła udzielonej mu władzy. Jak mówiliśmy, Jurek poddawszy się Lubomirskiemu po przegraniu bitwy pod Słobodyszczami, został na wstawienie się hetmana przez króla ułaskawiony. W poniedziałek zaś rano o 9-ej godzinie król po wysłuchaniu Mszy św. AV kaplicy N. Maryi Panny, wyjechał do Kielc, gdzie mu najświetniejsze przyjęcie zgotował Jędrzej Trzebicki, biskup krakowski. (Akta prow. IV str. 50). Nieszczęśliwy sejm warszawski, odprawiony w Warszawie, odrzucając wniosek królewski o wybór następcy, następnie związki wojskowe wstrzymujące tym sposobem obronę ojczyzny przywaliły króla Jana Kazimierza ciężkim brzemieniem boleści. Wtedy to król postanowił udać się na Litwę, aby tam dzielić osobiście los wiernych obrońców kraju, którzy tam pozostali, gdyż Wilno jeszcze 1661 r. razem z innymi miastami jęczało pod jarzmem Moskali, a Bóg, jakby wzywał do pomocy nieszczęśliwym mieszkańcom, którzy sami nie mogli zrzucić z siebie jarzma. Bóg sprzyjał Polakom. Najpierw bowiem wódz nieprzyjacielskich wojsk, żmijow, gdy zdobywał Homla od chłopa ukrytego w rozwalinach i zgliszczach został zabity. Dołhoruki również wódz moskiewski po swym rozgromieniu uciekł do Mohilewa, a stąd z niedobitkami wrócił do Moskwy. Po którego odejściu Mohilowianie wycięli prezydium, a wojska króla polskiego wpuścili do miasta i przyjęli. Jeden jeszcze Chowański, chociaż nie raz bity, zebrawszy znowu wojska, obiecywał sobie Litwę zwyciężyć. Król dowiedziawszy się o tym, idzie na pomoc Litwie z Czarnieckim, ale go nie czekając, kawaleria litewska pod Kuszlikami blisko Potocka uderzyła na wroga i tak go poraziła, że Chowański ledwo do Potocka uciekł. Przyjeżdżającego króla zwycięskie wojsko tryumfalnie przyjmuje i rzuca pod nogi 130 chorągwi nieprzyjacielskich. W moskiewskiej stolicy taki był strach, jakgdyby na przedmieściach był król polski z wojskami. Lecz król polski powrócił do Polski, a wojsko litewskie wolało ubóstwo kobryńskie, niż najbogatsze łupy moskiewskie. Powracając król odebrał Wilno 2 grudnia 1661 r. jeszcze przeszłego roku oblężone. Z desperacji, gdy gubernator Moskal chciał ogień rzucić w prochy, przez swoich był związany i królowi od-dany. Było Wilno pod Moskwą 6 lat, 3 miesiące i 24 dni. (Węsławski fol. 228). A jak w Polsce Częstochowa, tak na Litwie Lachowicze cudownymi obrazami słynące stały się nam w gniewie Bożym szczęśliwym portem. O nie się nadęte burzliwości nieprzyjacielskie rozbiły i fortuna wstecz się obróciła. Odtąd począwszy z Polski Szwed i Rakoczy, a z Litwy Moskwa przez zwycięstwa za błogosławieństwem Boga Rodzicy jest wygnana. Nie moją jest rzeczą opisywanie historii walki z Jerzym Lubomirskim pod murami Jasnej Góry 1665 r. Paulini nie brali udziału w tej walce, owszem zamknęli bramy i zabronili strzelania do tych, co bratobójczą wojnę prowadzili, o co byli oskarżeni przed Janem Kazimierzem, że sprzyjają Lubomirskiemu, lecz oni jako słudzy Maryi łzy wylewali mad takim zaślepieniem tych, co bratnią nienawiścią pałając, chcieli splamić nawet przybytek swej Królowej. Król Jan Kazimierz gniew swój okazując, gdy przybył na Jasną Górę kiedy go przeor z braćmi witać chciał u drzwi kościelnych zwykłym obyczajem, przerwał mu nagle mowę i rzekł: "Należało wam raczej wziąć za broń dla ocalenia wojska mojego od nieprzyjaciół, aniżeli gotować się z oraeją na moje powitanie!" Poczym natychmiast kazał przywołać dowódce załogi klasztornej, zgromił go ostrymi słowami i na cały rok pod strażą trzymać zalecił; wszyscy żołnierze dotąd obronę twierdzy składający, zostali rozbrojeni natychmiast i rozpuszczeni zostali, a nowa załoga z wojsk królewskich przeszło 300 ludzi wynosząca, w wigilię Narodzenia N. Maryi Panny do klasztoru wprowadzoną została. Do utrzymania -jej prócz przeznaczenia ze skarbu, zgromadzenie zakonne przyczyniać się musiało. Niedługo wszakże straż owa gościła na Jasnej Górze, powszechnym bowiem wstawieniem się szlachty i senatorów król zniewolony skłonił się do jej wycofania. Zachował jednak do końca panowania swego jakąś niechęć do Paulinów może z tego powodu, że Paulini przyjęli na przechowanie niektóre rzeczy Lubomirskiego, gdy musiał uciekać do Wrocławia, o co byli oskarżeni przed królem. Królowa Maria Ludwika umarła 16 maja 1667 r., a pochowana 22 września tegoż roku w Krakowie, Prowincjał długo musiał czekać w tym mieście na. wyzdrowienie króla, aby uprosić go, żeby się wstawił do papieża Klemensa IX o danie Paulinom kościoła w Rzymie, i z największą trudnością najpierwsze osoby w kraju zaledwie skłoniły Jana Kazimierza do napisania listu w tym przedmiocie do papieża. Nie odwiedził już Jasnej Góry Jan Kazimierz, gdyż w dniu 16 września 1668 r. złożywszy koronę, ominął Jasną Górę, udając się do Francji. Paulini uwiadomieni zostali o tym wypadku przez list nuncjusza 3 października, w którym donosząc im o wielkiej troskliwości papieża, żeby inowierca po Janie Kazimierzu nie osiągnął berła polskiego, o co się lękano, nakazywał całemu zgromadzeniu prywatnemi i publicznemi modły wspierać to gorące życzenie Stolicy Apostolskiej. Abdykacja króla Jana Kazimierza Po śmierci żony swej Marii Ludwiki i po jakim takim pokrzywdzonej Unii zadośćuczynieniu dnia 29 sierpnia 1668 r. dał Bóg doczekać się królowi Janowi Kazimierzowi pokój a. Więc krzyżem leżąc na ziemi w kościele katedralnym w Warszawie Bogu, wszystkiego dobra dawcy podziękowawszy, swoje dawne zamysły do skutku przyprowadził. Gdy przez swoje pilne staranie lat siedmiu nie mógł sprawić u Polaków (car Aleksy miał tron polski odziedziczyć), aby za jego życia innego sobie króla obrali przeto roku 1668 zwołał sejm w Warszawie we wrześniu, którym wy-mawiając się starością, słabością zdrowia i steraniem przez wojny, a żadnych próśb i rad nie przyjmując, złożył z siebie królestwo polskie 17 września, panowania nad Polską (i Szwecją) 21 roku. Ten król kiedy jeszcze za panowania Władysława IV był w Pzymie, stan życia obierając pytał się X. Józefa z Kopertynu Franciszkanina wielkimi darami od Boga obdarzonego, co miał obrać: zakon Jezuitów, czy kardynalstwo. Odpowiedział mu ten mąż Boży: Ani ty Jezuitą, ani kardynałem. Potem został zachwycony i na ziemię upadł. Przymuszony posłuszeństwem, rzekł: Ach będziesz królował, ale to królowanie tobie niepomyślne, poddanym niepożyteczne będzie (Robertus Nuneius pisarz żywota' tegoż Józefa, który został kanonizowany przez Klemensa VII; Kochowski Annal. Pot Climact. 3 lib. 7). Co zrobiono w ciągu trzech lat po oblężeniu Jasnej Góry- przez trzy £ata, gdy wypadki polityczne i wojenne, oddalając się coraz od Jasnej Góry, zostawiały swobodę czcicielom Boga Rodzicy odbywania tu pielgrzymki, pustelnikom zaś św. Pawła pozwoliły coraz łatwiej i usilniej starać się o zaszczepianie ducha religii i jedności w narodzie skołatanym tylu wstrząśnieniami ułatwiały na końcu sposobność ozdabiania miejsca świętego, za pomocą pobożnych orędowników jego. Tak oprócz pomnika Branickiego jeszcze roku 1658 wystawionego w kaplicy przez żonę, przybył do upiększenia tego przybytku inny znowu pomnik w r. 1660 dla młodego Zygmunta Grudzińskiego. Wzniesiono w miejsce opalonej w r. 1654 wieży na wielkim kościele nową drewnianą kształtnie wybudowaną; Władysław Denhof, wojewoda pomorski założył fundamenta kaplicy św. Pawła, zewnątrz z ciosu a wewnątrz z czarnego marmuru wystawionej, która jest do dnia dzisiejszego jednym z najozdobniejszych pomników starożytnej pobożności, skupionych na Jasnej Górze, Po abdykacji króla Jana Kazimierza nad wszelkie spodziewanie jednozgodnie obrany został Michał Korybut Wiśniowiecki we wrześniu 1668 r. Zasługa tak wysokiej godności miała być nie z tego, że był synem słynnego w dziejach naszych księcia Jeremiego, lecz z czynu, okazanego kapłanowi: Gdy Michał był w cudzych krajach studentem, jadąc na koniu, spotkał jadącego kapłana z Najświętszym Sakramentem do chorego. Tego długo wzbraniającego się zmusił, aby wsiadł na konia i onego z uczciwością do chorego i od chorego do kościoła zaprowadził. Kapłan zsiadłszy z konia, to mu dał błogosławieństwo Najświętszym Sakramentem: uczyniłeś dzieło Rudolfa, weźże błogosławieństwo Rudolfa. To nie tylko było opowiadane przez zacnych prałatów, lecz malowaną historię w kościołach polskich widział ks. Kulesza S. J. (Wiara praw. str. 327). Nowo obrany król Michał, zapewniwszy jeszcze w Warszawie prowincjała o swej życzliwości dla Paulinów, postanowił zaraz po koronacji przybyć na Jasną Górę, aby sobie pomoc i opiekę N. Maryi Panny uprosić. W tym celu przybywszy 7 grudnia w licznym orszaku do Częstochowy, szedł pieszo na Jasną Górę i tu cztery dni na nabożeństwie przepędził. Złożył też Najśw. Pannie szczerozłote wotum w kształcie serca, na którym znajdował się, dwiema pieczęciami obwarowany napis: "Supplicat Michael, Rex Regi-nam Poloniae, indignus peceator". "Błaga Królowę Polski król Michał, niegodny grzesznik". Gdy zaś wkrótce po tym zaręczył-się z Eleonorą arcyksiężniczką, rodzoną siostrą cesarza Leopolda, postanowił wziąć ślub z nią na Jasnej Górze. Z tego powodu 1 lutego 1670 r. przybył na Jasną Górę dla zarządzenia stosownych przygotowań do ślubu. Kościół wielki z kaplicą Matki Boskiej przyozdobił bogatemi obiciami, na których porozwieszano mnóstwo kosztownych wotów, znajdujących się w skarbcu, a całą posadzkę kaplicy pokryto suknem karmazynowym. Poczym król, dnia 26 lutego, wysłał na spotkanie narzeczonej i jej matki cesarzowej do śląskiego miasta Tarnowskich Gór księcia na Klewaniu Czartoryskiego, biskupa Włocławskiego, Krzysztofa Paca, kasztelana Wielkiego Księstwa Litewskiego oraz innych znakomitych panów; sam zaś z licznym orszakiem dworu rycerstwa i szlachty wyjechał do wsi Konopisk, należącej do klasztoru, aby tam powitać dostojnych gości. Orszak królewski ruszył w następującym porządku: najprzód jechał szereg dzielnej młodzieży rycerskiej na koniach tureckich w złote rzędy przybranych; za nimi oddział jazdy, tak lekkiej broni, jako i pancernych; dalej karety magnatów polskich, a między nimi kareta króla, ciągniona przez osiem wybornych koni w bogatych rzędach w zaprzęgu z jedwabiów. Powitawszy w Konopiskach narzeczoną, która przybyła w towarzystwie matki i siostry arcyksiężnicki Maryi Anny, licznej świty, muzyki i wojska, król tegoż dnia wieczorem wśród huku dział i muzyki tak cesar-skiej, jak klasztornej, do kościoła na Jasnej Górze cały orszak wprowadził. W wielkich drzwiach prowincjał Paulinów, na czele całego zgromadzenia powitał cesarzową z córkami, na co w imieniu cesarzowej odpowiedział naczelny wódz wojsk austrjackich Montekukuli. Po modlitwie przed cudownym obrazem dostojni goście udali się do przeznaczonych im mieszkań w pokojach królewskich, gdzie też spożyto wieczerzę; po której udano się na spoczynek. Dzień 27 lutego był uroczystym dla Jasnej Góry i wszystkich mieszkańców Częstochowy. Arcyksiężniczka Eleonora po wysłuchaniu Mszy św. w swoich pokojach i przyjęciu Komunii św. wyszła do cudownej kaplicy, odziana bogatą szatą królewską z koroną na głowie, pertami i djamentami wysadzaną. Szła z nią cesarzowa z drugą córką i król Michał, a za nimi cały orszak dam polskich i niemieckich, jenerał Montekukuli, oraz wszyscy senatorowie i dostojnicy królestwa, poprzedzani przez marszałków wielkich niosących swe laski. Przed ołtarzem stał już nuncjusz papieski Galeazzi Marescotti zaproszony do dania ślubu, wraz z kanonikami krakowskimi: Lipskim, Zebrzydowskim i £ubieńskim, oraz kilku jeszcze członkami kapituły gnieźnieńskiej i kujawskiej z prowincjałem i przeorem Paulinów na Jasnej Górze, którym był na ówezaś słynny O. Augustyn Kordecki. Po odśpiewaniu Mszy św. przez tegoż nuncjusza przystąpił król Michał do ołtarza z narzeczoną swoją i nuncjusz Marescotti dal im błogosławieństwo małżeńskie, a huk dział z wałów twierdzy zwiastował zawarcie ślubu całej Częstochowie. Zaraz potym zbliżył się O. Ambroży Nieszporkowicz, kaznodzieja, aby złożyć obojgu królestwu, cesarzowej i arcyksiężnej po egzemplarzu bogato oprawnym ułożonego przezeń panegiryku pod tytułem "Apparatus Nuptiali", drukowanego w Krakowie. Kilkaset egzemplarzy rozdano też senatorom i szlachcie, cisnącej się do kościoła. Około godziny piątej po południu odbył się ceremonjalny obiad, który skończył się około godziny 10 wieczorem. Odbył się on w nowym refektarzu zakonnym przez OO. Paulinów wzniesionym, a kosztem królewskim malowidłami i sztukateriami ozdobionym. Ponieważ ten refektarz na pomieszczenie wszystkich gości nie wystarczył, więc część ich musiała jeść w starym refektarzu, znajdującym się pod salą rycerską. W refektarzu nowym u osobnego stołu zasiadł król z królową, a między nimi cesarzowa, w rogu nuncjusz, a z drugiej strony arcyksiężna Anna Maria. Marszałek, kraj czy i podczaszy stali obok. Około dwóch innych stołów zasiedli dworzanie i damy niemieckie z dworu, oraz panie polskie, dwór królewski i senatorowie. Potraw było bezliku i to mięsnych, za dyspensą z Rzymu, gdyż post się już zaczął. Król pił zdrowie przy swoim stole, a muzyka grała przez cały czas uczty. Gdy po obiedzie stoły zabrano i przygotowania potrzebne do balu w refektarzu uczyniono, król po krótkim czasie odpoczynku znowu się ukazał i rozpoczął bal z królową polskim tańcem. Po północy królestwo udali się do swoich pokoi, a nazajutrz 28 lutego o pół do drugiej po południu słuchali Mszy św. Dzień ten był poświęcony odpoczynkowi. Przerwał go o świcie huk armat, a wieczorem fajerwerki, którym się wszyscy z podziwieniem przypatrywali, jak pisze kronikarz zakonny, bo między sztucznymi ogniami ukazał się wspaniały wóz tryumfalny, który różnokolorowym światłem paląc się spłonął nadzwyczajnym sposobem w powietrzu. (Akt. prow. IV.283 str.) W trzecim dniu t. j. 1 marca, gdy się goście mieli rozjeżdżać, król Michał rozdał upominki dworowi cesarskiemu. Nie pominięto nikogo. Cesarzowa po wysłuchaniu Mszy św. wraz z królem i królową i arcyksiężniczką, ofiarowała prócz wotum, dwa lichtarze, wysadzane drogimi kamieniami i figurę srebrną Chrystusa Pana stojącego przy słupie podczas biczowania. Gdy po otrzymaniu benedykcji cesarzowa wychodziła z kościoła, prowincjał Paulinów na czele zgromadzenia przystąpił do niej i prosił o przyjęcie w upominku dla siebie i córki obrazów Matki Boskiej Częstochowskiej. Cesarzowa wdzięcznie przyjęła ten dar Ojców, pożegnała ich i z córką pojechała do Wilna. Król i królowa pół mili przeprowadzali matkę I siostrę, a powróciwszy na Jasną Górę, otrzymali błogosławieństwo na drogę, poczym wyjechali do Warszawy. Król ofiarował kryształową monstrancję, . pięknej roboty brylantami wysadzaną, nadto na aparaty kościelne obiecał podarować zgromadzeniu swoje i królowej szaty ślubne. Te szaty odebrał Kordecki w Warszawie w czerwcu 1671 r. OO. Paulini, żegnając króla Michała, udającego się z żoną do Kruszyny, ofiarowali królestwu po obrazie Matki Boskiej Częstochowskiej. Krótkie było i smutne panowanie króla Michała. Rozpoczął je wesoło,, a może ze zgorszeniem ludu, a skończył smutnie. Turcy bowiem dnia 27 sierpnia 1672 r. fortecę Kamieniec Polsce zabrali. Polacy wojnę wypowiedzieli, na którą król Micha! na pierwszego wodza się ofiarował. Hetmani z wojskami, koronny Jan Sobieski i litewski Pac Michał go poprzedzili. Król Michał w dzień św. Marcina w tejże prawie godzinie, gdy wymienione wojska polskie zniosły pod Chocimem trzydzieści tysięcy Turków i obiegły Kamieniec, umarł. Królowa Eleonora na Jasnej Górze Po niespodziewanej śmierci króla Michała, kiedy wybór na Króla polskiego Jana Sobieskiego dnia 21 maja 1674 r., zawiódł nadzieje królowej wdowy, Eleonory, co do zajęcia tronu polskie go z księciem lotaryńskim, opuściła ona z żalem Warszawę w pierwszych dniach czerwca 1674 r. i przeniosła się na czas pewien do zamku Denhofów w Kruszynie, o trzy mile od Częstochowy. Ztamtąd trzy razy odwiedzała Jasną Górę, zanosząc przed Matkę Boską modły gorliwe. Pierwszy raz przybyła 16 czerwca przed zachodem słońca. Przywitał królową prowincjał na czele całego zgromadzenia i przy dźwiękach organu i śpiewu hymnu "Ciebie Boże chwalimy" do kaplicy wprowadził. Królowa długo żarliwie modliła się przed cudownym obrazem; następnie zaś z po-wodu żałoby nie przyjęła uczty przygotowanej w refektarzu klasztornym, lecz kazała się zastąpić wojewodzie lubelskiemu Rejowi, którego też prowincjał razem z posłem cesarskim i innymi dworzanami suto podejmował. Po obiedzie goście oglądali osobliwości skarbca klasztornego, do których przybył kielich, ofiarowany przez biskupa krakowskiego 2 lipca 1679 r. jako wotum dziękczynne za ocalenie diecezji krakowskiej od najazdu Turków po zdobyciu Kamieńca. Dwa razy jeszcze królowa odwiedziła Jasną Górę: najprzód w dniu Zwiastowania N. M. Panny, którego to dnia celebrował biskup poznański, Stefan Wierzbowski, przeznaczony do towarzyszenia jej, a potym 12 lipca, kiedy już zupełnie opuszczając Polskę, do Torunia się udawała. (Akta prow. 469) O. Augustyn Kordecki Po latach weselnych, po dniach radości publicznej, inne w trzy lata później odbijały się odgłosy o poważne mury świątyni Jasnej Góry. Ostatnich dni marca roku 1678 zakonnicy św. Pawła nie hymnem św. Ambrożego, ale z smutnym obliczem i pochylonymi głowami, że świecami w rękach, spotykali u drzwi kościelnych swego zwierzchnika i bohatera narodowego, O. Augustyna Kordeckiego. Sławny ten zakonnik, pędząc resztę dni swego chwalebnego żywota na posłudze zakonu, został wezwany przed tron Stwórcy po nagrodę. życie Kordeckiego było pasmem bezgranicznych poświęceń dla dobra Kościoła, Ojczyzny i zakonu OO. Paulinów. Urodził się w Iwanowicach, w woj. kaliskim, ok. r. 1605, z rodziców Jana i Agnieszki. Na chrzcie otrzymał imię Klemens, które według zwyczaju zakonnego zmienił na Augustyna. Obleczony był w habit 25 marca 1634 r., w 30 roku więc swego życia złożył śluby za-konne. Ciągle z powodu wybitnego umysłu i wysokiej cnoty wybierano go na różne urzędy w zakonie. Najpierw był przeorem w Oporowie, następnie w Pińczowie, wreszcie na Jasnej Górze czterokrotnie t. j. w latach 1650, 1655, 1657 i 1663. Urząd prowincjała piastował w latach 1657, 1660 i 1671 i na tym urzędzie do śmierci pozostał. W r. 1666 z przeorstwem łączył obowiązki wikariusza prowincji. Z zasługami kapłana złączył zasługi bohatera narodowego, obrońcy Jasnej Góry i całego kraju. Nie przyjął ofiarowanej godności biskupiej, musiał jednak przyjąć cały ciężar rządów; zgromadzenia. Gorliwie spełniał obowiązki prowincjała i pomimo słabnących sił, całą zimę objeżdżał paulińskie klasztory. W Wieruszowie, będąc na wizytacji 16 marca zapadł w ciężką chorobę. Nie pomogła troskliwość wikariusza prowincji, który na wieść o chorobie Kordeckiego pośpieszył do Wieruszowa, sprowadzając lekarza z Kalisza i lekarstwa z Wielunia. Kordecki oddał Bogu ducha w samo południe 20 marca, przygotowany na śmierć jako chrześcijanin i zakonnik. Bracia zakonu św. Pawła I Pustelnika, świadkowie jego sławnych czy-nów na Jasnej Górze, uznając, że tylko na Jasnej Górze, na której imię swe uwiecznił, powinien spoczywać po śmierci, przenieśli tu drogie zwłoki i z należną czcią pogrzebali w grobach za-konnych (Akta prow. V. str. 379). Według relacji starych zakonników, miał Kordecki być pochowany w kaplicy św. Antoniego, która właśnie w roku 1673 była wykończona i poświęcona czci Niepokalanego Poczęcia N. Maryi Panny, św. Romualda i św. Antoniego Padewskiego. Przy pochowaniu kości zmarłych Ojców i Braci zakonu św. Pawła na Jasnej Górze do wspólnego grobu r. 1836, kości Kordeckiego również tam miały być pochowane. Roku 1859 stanął na wałach klaisztornych skromny, lecz piękny pomnik jego, Mickiewicz powiada: "zostawił Kordecki nam. opisanie wytrzymanego oblężenia, skreślone z prostotą godną pióra bohatera". Król Jan Sobieski Roku Pańskiego 1674, 20 maja Polacy obrali sobie na króla dobrze zasłużonego ojczyźnie Jana Sobieskiego, hetmana koronnego. Ten nie chciał włożyć na głowę swoją korony, dopóki by nieprzyjaciół od ojczyzny nie odpędził. Więc w roku 1675 zatryumfował nad nieprzyjaciółmi: Doroszeńka, buntownika pogromił, położywszy na placu boju trzy tysiące Kozaków. Tatarom dziesięć tysięcy, chrześcijan zabranych do niewoli odbił. Turków ku Lwowu ciągnących tak strasznie poraził, iż ich trupami kilka mil pole usłał. Potem dopiero był koronowany w Krakowie 1676 r. na początku marca. Według przyrzeczenia królowej Marii Kazimiery w kwietniu na sejmie koronacyjnym w Krakowie danego prowincjałowi, Paulini oczekiwali przybycia króla Jana III i żony jego na Jasną Górę. Zjawił się też w końcu w wigilię św. Stanisława, 7 maja 1676 r. stanowniczy królewski po południu dla zajęcia pomieszkania dla królestwa i dworu. Uradowani Ojcowie w tym celu ustąpili wygodniejszych cel swoich, a ubrawszy ołtarze kościelne najwspanialej, kazali potem wprowadzić na wały dwanaście dział największych ze zbrojowni, a inne mniejsze poumieszczali na wzgórkach około twierdzy w kierunku drogi, wiodącej z miasta Częstochowy, a to wszystko żeby najuroczyściej powitać, rycerskiego monarchę. Biskup marsylski Fourbin na kilką godzin pierwej przybyły dostrzegłszy z okien klasztoru o zachodzie słońca zbliżające się powozy od miasta, wybiegł z mieszkania z dwoma zakonnikami dla obejrzenia wszystkich przygotowań w warowni poczynionych. Na ten raz jednak był to powóz, w którym jechały piastunki z dwiema córkami królestwa, a za nimi Stanisław Jabłonowski, wojewoda ruski, hetman polny koronny. Dopiero o dziewiątej wieczorem Jan III z królową i małoletnim synem pierworodnym Jakubem wjeżdżał do Częstochowy, przyjęty w polu przez magistrat. Przy kościele św. Jakuba, wysiadłszy z karety, szedł pieszo ku Jasnej Górze, ale w połowie drogi pod wierzchołkiem tak się zmordował, że zmuszony był na powrót wsiąść do karety. Już działa miały zagrzmieć, ale król nie ufając, jak się zdaje, biegłości artylerzystów klasztornych, posłał z zaleceniem, aby się wstrzymano ze strzelaniem aż wszyscy przybędą na miejsce. Prowincjał z przeorem i z całym konwentem ze świecami zapalonemi spotkał królestwo zgodnie ze zwyczajem w przysionku wielkiego kościoła i powiedział mowę łacińską, życząc wszelkich łask Bożych. Króla jako zwycięzcę Ottomanów wymieniał, życząc, ażeby tych potęgę, groźną chrześcijaństwu, starł doszczętnie. Po stosownej odpowiedzi Gneńskiego, wojewody chełmińskiego i ucałowaniu ręki królewskiej gdy zaśpiewano "Te Deum", biskup marsylski, Fourbin, pokropił dostojnych pielgrzymów wodą święconą, poczym pochód ruszył przed wielki ołtarz, gdzie oboje królestwo klęczeli na stopniach ołtarza aż do ukończenia hymnu. W kaplicy N. Panny muzyka klasztorna na chórze powitała królestwo pieśnią "Vivat Joannes", poczym odśpiewano litanię, a król i królowa przez cały czas modlili się przykładnie przed cudownym obrazem. Wieczerza była sporządzona kosztem królewskim. Na drugi dzień w uroczystość św. Stanisława biskupa i męczennika od rana rozpoczęto strzelanie z armat.. Król dopiero o godzinie 9 wstawszy, spowiadał się w kaplicy N. Maryi Panny; następnie wziąwszy ze sobą posła francuskiego, wojewodów ruskiego i chełmińskiego, koniuszego wielkiego koronnego, Marczyńskiego, poszedł z nimi oglądać twierdzę i zbrojownię. wreszcie powróciwszy do kościoła, przyglądał się jego pięknej budowie. Wszystko to bardzo podobało się królowi, a biskup marsycki wyznał, że po Lorecie nigdzie w Europie nie widział piękniejszego i świętszego miejsca nad Jasną Górę. Powrócono potym do kaplicy N. M. Panny i tam po wysłuchaniu dwóch Mszy św. król i królowa przyjęli Komunię z rąk jednego kapłana zgroma-dzenia. Następnie udali się wszyscy do zakrystii, gdzie podziwiali drogocenną monstrancję, wotum dziękczynne za ocalenie kraju od Szwedów. Poszli potym do skarbca, gdzie czas na oglądaniu przepędzili aż do obiadu, który razem z zakonnikami spożyli w starym refektarzu; król bowiem nie życzył sobie korzystać w tym celu z refektarza nowego, gdzie przed kilku laty odbywała się uczta weselna jego poprzednika. Po obiedzie dopiera udano się do nowego refektarza, a oglądając wielkość tej sali, ozdobionej malowidłami na ścianach i na sklepieniu, król przyznał, że była godną wielkiej uroczystości. Zakonnicy korzystając ze sposobności, ofiarowali królestwu wizerunki N. Maryi Panny Częstochowskiej na miedzi malowane i przedstawili przywileje zakonowi Paulinów nadane przez królów polskich, prosząc o ich potwierdzenie. Król dar przyjął łaskawie i natychmiast podpinał dokumenty. Wziąwszy na drogę błogosławieństwo od prowincjała, król zaszedł z żoną do apteki, tam napiwszy się wina wsiadł na konia i zaczął objeżdżać dookoła mury warownej twierdzy. Towarzyszył mu brat Franciszek Kostro z żołnierza zakonnik, do którego król przypatrując się zaczętej robocie bastjonu powiedział: "chociaż inżynier zrobił małą pomyłkę w wymiarze ,trzeba jednak kończyć, co jest zaczęte, bo by zbyt wiele kosztowała zupełna poprawa całego dzieła". Tak rozmawiając, rozpoznał z bliska wszystkie warownie i położenie twierdzy, a potym zaraz udał się konno drogą do Kruszyny wiodącą. Kró-lowa zaś za nim około godziny trzeciej po południu wyjechała z dziećmi i dworem swoim kobiecym, aby jakiś czas zabawić w Kruszynie. Forteca Jasnej Góry Wiadomo, że Władysław IV założył fortecę na Jasnej Górze, która, choć słaba, potrafiła przy pomocy Matki Najświętszej oprzeć się nawale szwedzkiej. Król Jan Kazimierz pamiętając na łaski jakie otrzymał od Maryi przez oswobodzenie kraju od Szwedów w dniu 3 marca 1658 r. postanowił wzmocnić to miejsce, co też zaraz poczęto czynić, a nawet król, królowa, senatorowie i szlachta pracowali nad wzmocnieniem tej twierdzy Marjańskiej. W roku 1674, gdy Jan Odrowąż Pieniążek, starosta oświęcimski, ofiarował tysiąc ówczesnych złotych na śpiewanie Godzien w kaplicy N. Panny. Maryi godzinek po polsku, przeor wspólnie z całym zgromadzeniem za zgodą prowincjała, przeznaczył tę sumę na wzniesienie czwartego bastjonu twierdzy od wschodu, którego jeszcze podług nowego obwarowania Jasnej Góry dotąd nie było. Jakoż na mocy tego postanowienia przybyły na Jasną Górę znakomity w owym czasie geometra Krzysztof Miroszewski, sekretarz królewski, rozmierzył miejsce i w sam dzień Przemienienia Pańskiego tegoż roku założył fundamenta warowni. (Akta prow. 469 tamże). Jednakże budowa tego długo się ciągnęła, bo w dwa lata potym król Jan III, zwiedzając Jasną Górę zachęcał Ojców do jej kończenia, chociaż znalazł jako znawca sztuki wojennej niektóre pomyłki w rozmiarze bastjonu przez inżyniera popełnione. Król-żołnierz powróciwszy do Warszawy, przeświadczony w czasie pobytu swego na Jasnej Górze, jak ważnym ta, choć mała twierdza, była punktem dla Polski, postanowił zapewnie jej mocniejszą obronę przysłaniem na załogę 200 żołnierzy swoich. Zawsze niechętnie takie załogi przyjmowali zakonnicy ale teraz kiedy opór dany Szwedom zjednał im trwałą sławę i wzbudził większe zaufanie we własnych siłach, większą im przykrość tacy przybysze sprawili. Przedkładali więc swoje żale biskupowi krakowskiemu, Trzebickiemu, który wspólnie z Warszyckim, kasztelanem krakowskim tak gorliwie wstawiał się za nimi do króla, że Jan III cofnął natychmiast przysłaną załogę i jej dowódzcę, oświadczywszy, że polega na wierności Paulinów (1678 r.). Tymczasem później w r. 1682 innych wcale miała forteca klasztorna pracowników. Czterech studentów krakowskich, którzy na. św. Grzegorza tegoż roku należeli do zaburzenia w Krakowie i rabowania żydów wyrokiem komisarzy królewskich, skazano na roboty około przekopów i wałów twierdzy częstochowskiej, co też oni przez cztery miesiące wykonywać musieli. W tym czasie pokój panował na Jasnej Górze, przeto zgromadzenie Paulinów urządziło się wewnętrznie i pomnażało różne ulepszenia. Fundusz na pomnożenie biblioteki Jasnogórskiej został przeznaczony. Zapewne też od roku 1682 klasztor zaczął utrzymywać stałego lekarza. O aptece na Jasnej Górze Dla znacznej liczby zakonników, jaka zawsze znajdowała się na Jasnej Górze i dla przybywających pielgrzymów oddawna musiało być tu coś w rodzaju apteki. Początek apteki we właściwym tego słowa znaczeniu był daleko późniejszy, lubo roku ściśle oznaczyć się nie da. Pierwszą wzmiankę o aptece mamy z roku 1634, lecz dopiero w r. 1639 prowincjał, O. Kłodawski, urządził ją jak się należy w gmachu, gdzie, są obecnie pokoje królewskie i odtąd zarządzał nią jeden z Paulinów. Roku 1680 O. Aleksander Pisarski, aptekarz Jasnogórski, zobowiązał się dawać z dochodów apteki 100 talarów na stałego lekarza, byleby do pensji temuż klasztor dopłacał. Najlepiej jednak stała apteka pod zarządem O. Ferdynanda, Szwajcara, którego tak nazwano z powodu, że ze Szwajcarii pochodził, a przysłany był na-Jasną Górę r. 1714 z Węgier. Dano mu do pomocy O. Aleksego Wernera również z medycyną obeznanego, sprowadzonego na Jasną Górę z klasztoru Paulinów w Głogówku na Śląsku. Z tych czasów pochodzi "Compendium medicum", drukowane na Jasnej Górze 1719 r. i kilka innych dziełek medycznych. Roku 1767 był tu lekarzem Stemphel, który brał rocznie 300 florenów i codzienny wikt z klasztoru: leczył i miał nadzór nad apteką. Roku 1780 posłano lekarza Jasnej Góry, doktora Bebnari, do Wrocławia dla zakupienia lekarstw i sprawiono do apteki nowe szafy; to wszystko kosztowało 3000 złotych. W tej aptece był z królową, jak wspomnieliśmy, król Jan III dla napicia się wina. Apteka Jasnogórska, która wiele usług oddała pielgrzymom i okolicznej ludności istniała do roku 1864, w którym to roku rząd carski ją zamknąć kazał. Obchód uroczysty 300-Iecia Za czasów Jana III wzmagały się pielgrzymki na Jasną Górę do obrazu cudownego Bogarodzicy. Lud i szlachta garnęli się coraz bardziej, szukając tu pociechy religijnej. Najwięcej jednak zastanowił i rozrzewnił wszystkich przykład Jakóba Albrychta Szczawińskiego, wojewody inowrocławskiego, który z żoną swą na czele wszystkich poddanych z dóbr swoich w dniu 29 maja 1680 roku przybył na Jasną Górę. Nic nie może być porównane z ogromną liczbą pobożnych, która się zewsząd zgromadziła w dniu 8 września 1682 r. do Częstochowy na obchód trzeciego stulecia skończonego od wprowadzenia na Jasną Górę obrazu Najśw. Maryi Panny przez Władysława Opolskiego. Przed tym jubileuszem wyjednano bullę papieża Innocentego XI datowaną 1 lipca tegoż roku, nadającą odpust uczestnikom tej uroczystości, oraz list pasterski Jana Małachowskiego, biskupa krakowskiego. Król Jan III, zaproszony na ten jubileusz wymówił się odległością miejsca, jednakże listem swym z Jaworowa do przeora O. Michalskiego w dniu 28 sierpnia 1682 r. radość swą z tego powodu oznajmił i podziękowanie oświadczył. Zapewne król nie chciał robić ojcom kłopotu z przyjęciem przy nawale pracy w tak uroczystym dniu, w którym jak podają kroniki, zebrało się około 140.000 ludzi, zwłaszcza, że razem połączono uroczystość przeniesienia cło kościoła Jasnogórskiego relikwii świętych męczenników Kandyda i Honoraty, legowanych tutejszemu zgromadzeniu OO. Paulinów około r. 1673 przez Aleksandra Denhofa, opata jędrzejowskiego. Dołożył też przeor wszelkiego starania, żeby ta podwójna uroczystość godnie się odbyła. Wystawiono wspaniałą bramę tryumfalną w przysionku wielkiej świątyni, podług planu i pod kierunkiem O. Ambrożego Nieszporkowicza oświetlono cały klasztor Jasnogórski, a po drodze z twierdzy do miasta starej Częstochowy prowadzącej postawiono beczki z palącą się smołą. Po takim przygotowaniu dopiero, o godzinie 4 po południu w wigilię Narodzenia N. Maryi Panny t. j. 7 września relikwie dotąd przechowywane w kościele św. Zygmunta, złożone na wozie tryumfalnym blisko jedenaście łokci wysokości mającym, poprowadził na Jasną Górę w uroczystej procesji Mikołaj Oborski, biskup laocydejski, sufragan i administrator diecezji krakowskiej, otoczony licznym wyższym duchowieństwem i przedniejszą szlachtą. Kapłanów świeckich i zakonnych było 700. Wóz tryumfalny ciągnęło sześć koni białych barona Ruthen ze Śląska, a odgłos muzyki i śpiewu, oraz grzmot dział z twierdzy towarzyszył tej procesji. Umieszczono zrazu te relikwie na bocznych ołtarzach wielkiego kościoła św. Różańca i św. Anny, a w dzień kończącego się jubileuszu, t. j. 8 września, również uroczyście, przeniesione zostały do kaplicy Denhofowskięj św. Pawła I Pustelnika. W dniu 8 września sześćset przy-byłych kapłanów na Jasnej Górze odprawiało Mszę Św., a reszta w innych kościołach. Uroczystości opis i uczczenie wydał tenże Nieszporkowicz pod tytułem: Triumphales honoris Candidi et sandoris Honorati coronae. Polska zyskała nowych patronów. Przybycie do Częstochowy Jana III Król Jan III dążąc na odsiecz oblężonemu przez Turków Wiedniowi nie opuścił Jasnej Góry, chcąc od Najśw. Patronki narodu wziąć błogosławieństwo. Poprzedził przybycie króla Hieronim Sieniawski, wojewoda wołyński, hetman polny koronny, po nim 24 lipca 1683 r. przed północą przybyli królewiczowie Jakub i Aleksander, a o pierwszej w nocy przybył król z królową, pole-ciwszy już poprzednio, iżby dla spóźnionej pory nie witano go publicznie. Odbyło się to jednak nazajutrz 25 lipca uroczyście. Powracającemu z kaplicy po nabożeństwie królestwu zastąpił drogę prowincjał O. Tobiasz Czechowicz na czele całego konwentu i w gładkiej przemowie wynurzył nie tylko swojego zgromadzenia, lecz i wielkiej części całego narodu uczucia i nadzieje związane z przyszłą walką z nieprzyjaciółmi chrześcijańskiego imienia, a Jan III już słynął jako obrońca tegoż imienia. Po danej odpowiedzi łaskawej w imieniu króla przez biskupa łuckiego, O. Ambroży Nieszporkowicz ofiarował dedykowaną królowej historię częstochowskiego obrazu pod tytułem: "Odrobiny ze stołu królewskiego", co też ona wdzięcznie przyjęła. Tego dnia cała rodzina królewska odbyła spowiedź i Komunię przyjęła; a gdy dla odebrania błogosławieństwa monarcha klęczał przed cudownym obrazem, O. Czechowicz w imieniu zakonu za najsilniejszy puklerz daje mu na miedzi wymalowany obraz N. Panny i w bogatej oprawie poświęcony pałasz na obronę chrześcijaństwa. Przyjął Sobieski z uczuciem najżywszej ufności ofiarowany sobie obraz, z drugiej zaś ofiary klingę przyjąwszy, pochwę i rękojeść zostawił. Wesoły był obiad, do którego król z królową i synami, oraz z gośćmi zasiedli; wszyscy oddychali pewną nadzieją zbawienia Europy od nawały muzułmańskiej. Sobieski wezwany przez Ojca świętego nie wątpił, że służy dobrej sprawie, więc nie wątpił, że Bóg jej błogosławić będzie. Zasługa Sobieskiego względem Kościoła była wielka, a względem ojczyzny jeszcze większa. Resztę dnia zajęły czynności dyplomatyczne, odpisywał bowiem Jan III na listy cesarza Leopolda I i rozsyłał gońców do różnych dworów, zachęcając do niesienia ratunku zagrożonemu chrześcijaństwu. Z Jasnej Góry i z zamku Kruszyny blisko 200 listów rozesłanych zostało od króla do szlachty z wezwaniem, żeby najśpieszniej ze swymi pułkami przybywali. W dniu 26 lipca Jan III wezwał przed obrazem Bogarodzicy orędownictwa Jej do błogosławienia orężowi polskiemu i przełamania potęgi muzułmańskiej. W tymże dniu obchodzono imieniny najstarszego syna królewicza Jakuba przez wysłuchanie wielkiego nabożeństwa wśród grzmotu dział odprawianego. Poczym król złożył wota i przyjął błogosławieństwo na szczęśliwą wyprawę, a królowa Maria Kazimiera ofiarowała 12.000 flore-nów na wieczny fundusz dla utrzymywania ośmiu ubogich w szpitalu na ten cel mającym się zbudować. Utrzymanie dla kościelnych dziadów Królowa Maria Kazimiera właśnie dla wyproszenia pomyślnego skutku wyprawy uczyniła zapis 12.000 florenów z włożeniem obowiązku, aby ubodzy w ubiorze przez nią wskazanym w każdą sobotę na konwenckiej wotywie obecni byli. Ubiór tych dziadów kościelnych, wysłużonych żołnierzy twierdzy, stanowił płaszcz półkolisty koloru granatowego, na którego lewym ramieniu na czerwonym polu był orzeł biały, mający na piersiach obraz Najśw. Maryi Panny. Klasztor obowiązany został do odprawiania w środy jednej Mszy św. za pomyślność królestwa, Wotywą konwencką nazywa się Msza św. śpiewana codziennie o N. Maryi Pannie, po ukończeniu której odbywają się suplikacje z wystawieniem Najśw. Sakramentu. W środy i soboty takowa odprawiała się więcej uroczyście z wystawieniem Najśw. Sakramentu przez całą wotywę. Stolica Apostolska nadała odpust dla słuchających tej Mszy św. Goście dostojni na Jasnej Górze po wyjeździe króla Następnych dni po wyjeździe Jana III z żoną i synami do Krakowa, mnóstwo panów udało się za nim przez Częstochowę ze swoimi hufcami pod Wiedeń, a między przybyłymi nazajutrz na Jasną Górę znajdowała się księżna Radziwiłłowa, siostra rodzona króla i Andrzej Załuski, biskup kijowski, który był posłem królewskim do elektora brandenburskiego; ale ci pomodliwszy się kilka godzin w kaplicy N. Maryi Panny spiesznie dążyli za królem do Krakowa. Wkrótce odgłos zwycięstwa Jana III i szczęśliwego oswobodzenia Wiednia od Turków doszedł do przybytków Maryi na Jasnej Górze. Cieszyli się Paulini wspólnie z całym narodem, solennym nabożeństwem przy wystrzałach działowych składając dzięki Bogu za powodzenie chrześcijan i rycerstwa polskiego. Powtórzono modły i uroczystości dnia 20 października po zwycięstwie pod Parkanami, a nieco później po wzięciu Granu (Strygonium, Ostrzyhom). Gran czyli Ostrzyhoni drogi był dla Paulinów, gdyż tu była jakby ich kolebka. Radość na Jasnej Górze i w całym kraju była powszechna. Sobieski jako pobożny 'wojownik, przyznając pomyślność oręża swego Bogarodzicy, zdobytą na Turkach chorągiew Mahometa przesłał do Rzymu jako stolicy chrześcijaństwa, a sztandar dwubuńczuczny, cztery buławy, dwie misiory, łuki, sajdaki i strzały, oraz zegar astronomiczny, puhar, dwie wielkie starożytne tace, które z obozu Kara Mustafy zostały zabrane, złożył przed cudownym obrazem Jasnogórskim. Znakomici pielgrzymi w tym czasie Mnóstwo zawsze ludzi przybywało na Jasną Górę i hojne ofiary składali na ołtarzu Bogarodzicy ,a zakonnicy św. Pawła -ściśle i gorliwie starali się wypełniać życzenia pojedynczych osób i całego narodu, bezustannie zasyłając modły swe do Stwórcy za przyczyną N. Maryi Panny. Rok 1688 odznaczał się liczbą i znakomitością pielgrzymów i ofiar, 14 stycznia tego roku bawił tu dwa dni Jakub Cantelme, arcybiskup Cezeński, jadący do Warszawy, jako nowy nuncjusz Innocentego papieża przy dworze polskim ze Szwajcarii, gdzie dotąd na poselstwie zostawał, przy końcu zaś października przyjmowali Paulini uroczyście kardynała Pallawicini, arcybiskupa Efezu, który dotąd będąc nuncjuszem w Polsce, wracał przez Częstochowę do Rzymu. Ten tylko dzień zabawił, ale nie tylko cały klasztor i twierdzę obejrzał, lecz jeszcze na nowicjacie u św. Barbary ścisłą wizytę odbył. W początkach lutego przybyła na Jasną Górę księżna Śląska na Brzegu, ostatnia z rodu Piastów, która przeszedłszy z protestanckiego wyznania na kartolicyzm przyjeżdżała tu na Matkę Boską Gromniczną, aby odbyć spowiedź i nabożeństwo w kaplicy cudownej. Potym przyjmowani tu byli młodzi Jabłonowscy, synowie hetmana, wracający z zagranicy, których ojciec listownie za tę gościnność Paulinom podziękował. W kwietniu na koniec fundusz klasztorny pomnożony został zapisem 20.000 złotych przez Katarzynę z Szołdrskich Leszczyńską, żonę Rafała, z obowiązkiem odprawiania czterech Mszy na tydzień za duszę obojga ich, gdy zwłoki ich tu pochowane zostaną. W styczniu biskup krakowski polecił przeorowi odprawić solenne nabożeństwo za pomyślne odbycie sejmu, zaczętego w dniu 22 tegoż miesiąca.